Jack patrzył
podejrzliwie na Mo, która stała nadal oparta o filar i wlepiała w
niego te swoje błyszczące, bystre i cwane oczka. Choć praktycznie
się nie znają to Frost wiedział, wręcz był przekonany, iż ta
dziewczyna chowa diabła za skórą. Ktoś, to posiada taki
temperament i takie spojrzenie musi być jakoś spokrewniony z
szatanem, po prostu nie ma innej opcji. Niespodziewanie Mo ziewnęła
potężnie co wytrąciło lekko Jacka z równowagi.
- Oooaaaa... - wyrwało
się blondynce. Ziewając odchyliła głowę do tyłu, zamknęła na
moment oczy i zakryła sobie usta dłonią. Na koniec zamlaskała
kilka razy a kiedy ponownie spojrzała na białowłosego, na jego
zdziwioną minę, lekko się zawstydziła. Nie odrywając od ust ręki
patrzyła na Jacka przez kilka sekund. Na jej policzkach namalowały
się delikatne rumieńce. Frost od razu to zauważył. - Nie gap się
tak na mnie, matołku. Nie widziałeś ziewającej kobiety czy co? -
burknęła niemiło i spojrzała w bok nadymając śmiesznie swoje
zaczerwienione policzki.
- Nie... nie nazywaj
mnie tak..! - krzyknął Frot reagując dopiero po dobrych kilku
sekundach przez co jego zdenerwowanie nie wypadło zbyt przekonująco.
- To znaczy jak? -
spytała blondyna. Przechyliła głowę lekko w prawą stronę i
splotła ręce na biuście.
- No, że jestem
matołkiem..! - Jack podniósł głos już mocno poirytowany. W Mo
uderzyła pojedyncza fala zimna pochodząca od białowłosego, który
zaczynał tracić panowanie nad emocjami.
- A więc jednak nim
jesteś..! - wykrzyczała radośnie i aby wkurzyć chłopaka jeszcze
bardziej klasnęła w dłonie. Na jej twarzy zagościł szeroki
uśmiech odsłaniający rząd idealnie równych zębów mieniących
się wręcz magiczną poświatą niczym gwiazdy w kryształowo jasną
noc. Toothianie na ten widok aż dech zaparło w piersi. Niczym
błyskawica pognała do dziewczyny po drodze spychając Jacka ze
swojej drogi.
- Na wszystkie trzonowce
tego świata.... - wydusiła z siebie pełna zachwytu. Nie potrafiła
się powstrzymać by nie wsadzić rąk do ust Mo. - Dziewczęta,
musicie to zobaczyć! - pisnęła. Jej małe wróżki jak na rozkaz
znalazły się przy swojej królowej. Im tak samo jak Zębuszce na
widok zębów Manen odciął się dopływ tlenu na kilka sekund.
- Aaa...aaa.AAAAA..!!! -
Mo oderwała się jak oparzona od strażniczki wspomnień. Popatrzyła
na nią jak na wariatkę, która właśnie uciekła ze szpitala dla
obłąkanych. - Odbiło ci czy jak?! - wrzasnęła Mo wycierając
wierzchem rękawa swojej kurtki pozostałości po ślinie na twarzy.
- Wybacz ale twoje
zęby... Normalnie coś wspaniałego! Nawet Jacka kły tak nie
błyszczą. Twoje kły to to to.... To nie zęby to prawdziwe perły,
diamenty, gwiazdy lśniące na niebie! Ach, są idealne... -
westchnęła na koniec rozmarzonym głosem. Niektóre małe wróżki
z zachwytu aż zemdlały... Mo omiotła Wróżkę Zębową
spojrzeniem „lepiej się lecz, kobieto” i zrobiła dla pewności
dwa kroki w tył. Zębuszka odwróciła się do białowłosego.
- Wybacz Jack, ale jej
zęby biją twoje na głowę. - powiedziała i odfrunęła kawałek
szepcząc coś zawzięcie do swoich wróżek. W pewnym momencie
zachichotały wspólnie po czym oddaliły się jeszcze bardziej od
pozostałych. Mo patrzyła na Zębuszkę kompletnie wytrącona z
równowagi i z otwartą buzią.
- Ma swój świat
dziewczyna, nie ma co... - skwitowała. North wraz z Piaskiem i
Zającem pokiwali w tym samym momencie głową przyznając Gwiezdnej
rację. - Wracając do sprawy.. - rzekła Mo patrząc na Wróżkę
lecz po chwili ponownie skupiła swój wzrok na pozostałych -..mam
dla was pewne informację odnośnie Mroka. Zlokalizowałam jego nową
kryjówkę. Odkąd nie musi się ukrywać pod ziemią znalazł sobie
nową dziurę w Hongkongu. Skubany.. - zaśmiała się pod nosem -
właśnie tam znajduje się drugie największe ujście czarnej
energii.
-
Dlaczego nam pomagasz? - spytał podejrzliwie Frost. Dziewczyna
spojrzała w jego błękitno lodowe i zimne oczy. Oprócz chłodu
doszukała się w nich również odrobinę zainteresowania lecz
zdecydowanie przeważał w nich chłód. Mo nie odpowiedziała od
razu. W głowie starała się dobrać odpowiednie słowa ale patrząc
w oczy Jacka nie potrafiła się należycie skupić. Przyjrzała się
jego oczom dokładniej. Tak jak myślałam. To samo
spojrzenie, ta sama bijąca od niego siła..
pomyślała. Zapatrzyła się na białowłosego. Ogarnęła ją
nostalgia, w głowie pojawiły się wspomnienia sprzed wieków.
Obrazy, jak żywe, ukazywały się jeden za drugim. Ona i jej brat
razem patrolują orbitę. Ona i Mim, jej kochany Starszy brat, ramię
w ramię walczą ze sługusami cienia. Ona i on, razem. Zawsze
razem.., aż do TAMTEGO dnia. Pomimo długich stuleci ból po stracie
brata był wciąż dla Mo taki sam. Poczuła, że do oczu cisną się
jej łzy więc aby nie pozwolić im popłynąć, Gwiezdna zamknęła
oczy i skierowała twarz w bok.
Jack
poczuł na sobie jej spojrzenie. Bezczelnie wlepiła w niego te swoje
ładne oczka jakby chciała z niego wyczytać jego wszystkie sekrety
i tajemnice. Na początku patrzyła badawczo, z zaintrygowaniem ale z
sekundy na sekundę jej wzrok stawał się coraz smutniejszy i
przygnębiony a zanim odwróciła pospiesznie głowę, zdążył jako
jedyny zauważyć napływające jej do oczu łzy.
-
Dlaczego chcesz nam pomóc? - spytała Tooth. Mo po chwili podniosła
na nią swój wzrok. Jack spostrzegł, że po łzach nie było już
ani jednego śladu. Blondynka za to uśmiechnęła się delikatnie i
prawa ręką podrapała się z lekko zakłopotaną miną z tyłu
głowy.
-
Tak szczerze to.., - zacięła się na moment - ..chciałam was
przeprosić za moje ostatnie zachowanie, wtedy na Saharze. Miałam za
sobą ciężką bitwę, odniosłam poważne rany, byłam mega
zmęczona... Po prostu wyżyłam się trochę na was. Przepraszam. -
powiedziała spuszczając głowę zawstydzona.
-
Nie gniewamy się, naprawdę. Mam rację chłopcy? - odezwała się
Ząbek machnąwszy przy tym lekceważąco dłonią. Piasek od razu
jej przytaknął natomiast Zając i Jack spojrzeli po sobie
niepewnie. W szczególności Jack.
-
Było, minęło. - powiedział North i uśmiechnął się do
dziewczyny. - Więc, jesteś gwiezdnym strażnikiem?
-
Tak, właśnie tak. - Mo odpowiedziała na pytanie Northa czując, że
zaraz posypią się kolejne pytania i to nieszczególnie przez nią
pożądane.
- I
Pan Księżyc też nim jest a raczej był, tak? - kolejne pytanie i
Mo wiedziała, że Mikołaj ma zamiar przeprowadzić przesłuchanie z
nią w roli głównej.
-
Tak, był. - odpowiedziała poważniejąc. - Do czego zmierzasz? -
sama spytała. Posłała Northowi swoje ostrzegawcze spojrzenie.
-
Piasek opowiedział na historię, w której była mowa o Panu
Księżycu i jak zginął w tej słynnej bitwie. Kiedy to było,
znaczy się, kiedy rozegrała się ta wielka wojna? - spytał
poważnie North. Teraz i on patrzył poważnie na stojącą w cieniu
blondynkę.
Mo
spojrzała na Piaska, który rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie.
Ta, odwdzięczyła się strażnikowi snów takim samym.
- W
przyszłym roku będzie obchodzona tysiąc pięćsetna rocznica
wygranej. Podczas Balu Świateł w najdłuższą noc roku. -
odpowiedziała a jej ton z każdym następnym wypowiedzianym słowem
stawał się coraz zimniejszy. North to zauważył ale ani myślał
zaprzestać pytań.
-
Jak długo jesteś strażnikiem? - spytał po dłuższej chwili
milczenia. Mo zaśmiała się pod nosem i pokręciła kilka razy
głową. Wiedziała, że tak będzie. Obdarzyła strażnika zachwytu
wyzywającym spojrzeniem.
-
Chcesz wiedzieć ile mam lat.. To nieładnie pytać kobietę o wiek.
- odpowiedziała wymijająco.
-
Mam pewną księgę. Są w niej wszyscy strażnicy, Gwiezdni również.
- powiedział i skrzyżował ramiona na piersi.
- I
co w związku z tym? - Mo spojrzała na swoje paznokcie u prawej
dłoni, udając, że to co mówi Święty mało wiele ją obchodzi.
Całe szczęście, była dobrą aktorką.
-
Widnieje tam imię Manen obok imienia Tsara Lunara i.. - mówił a
reszta słuchała go z zapartym tchem. Jack kątem oka spojrzał na
blondynę. Gwiezdna zwęziła oczy i patrzyła zimno na Northa. Biła
od niej niewyobrażalna pewność siebie i jakby taka.. wyższość.
Patrzyła na Northa z góry, niczym siedząca na tronie królowa na
swoich biednych poddanych ale jednocześnie szło wyczuć od niej
pozytywną energię, która nie pozwalała na to by się jej bać.
-
Możemy porozmawiać na osobności? - znikąd pojawił się Ojciec
Czasu. Niczym duch zmaterializował się między Mo a Northem, który
z każdym zadanym pytaniem przybliżał się do blondynki. Na twarzy
Dziadziusia, jak zwykle, gościł wielki serdeczny uśmiech. Jego
nagłe przybycie przyprawiło resztę strażników o lekki zawał
serca lecz Mo stała niewzruszona, niczym lodowy posąg.
- O
Matko Święta..! - krzyknął North jednocześnie łapiąc się za
serce.
-
Przepraszam, że tak bez zapowiedzi ale mam do ciebie North bardzo
ważną sprawę. - powiedział to takim tonem jakby sprawa, z którą
przybył rzeczywiście była jedną z tej kategorii „życia lub
śmierci”. - To naprawdę bardzo ważne.
North patrzył przez dłuższą chwilę na strażnika czasu starając
się jakoś uspokoić swoje rozpędzone serce. Jack w tym czasie
zbliżył się do Mo, która bacznie przyglądała się olbrzymiemu
globusowi.
Za
każdym razem jak się tu włamywała, a robiła to już dziesiątki
jak nie setki razy, ten jeden z dwóch tutejszych obiektów
fascynował ją najbardziej. Imponujących rozmiarów konstrukcja
imitująca mapę świata, błyszczała wesoło a rozświetlały ją
tysiące światełek. Każde światełko to wierzące w nich
dziecko., pomyślała. Zaintrygowana zaczęła iść w stronę
globusa. Kiedy tylko wyszła z cienia światło dzienne wlewające
się przez liczne okna w suficie zapiekło ją w oczy. Mo skrzywiła
się czując niemiłe pieczenie więc od razu sięgnęła po swoje
okulary przeciwsłoneczne i założyła jej na nos.
Frost obserwował dokładnie każdy ruch Gwiezdnej. Kiedy ta ruszyła
w stronę Sfery Snów robiąc pierwszy krok jednocześnie wychodząc
z cienia, zmrużyła mocno oczy, aż przysłoniła je ręką. Niecałą
sekundę później w jej dłoni pojawiły się ciemne okulary, które
pospiesznie założyła.
North westchnął zrezygnowany. Był już o włos od poznania prawdy
o tym co łączy Manen z Księżycem a tu niespodziewanie jego
misterny plan został zniweczony przez Ojca Czasu. Gestem ręki dał
znać Dziadziusiowi by ten ruszył za nim. Staruszek, nie czekając
na dalszą zachętę, ruszył za Mikołajem do jego gabinetu, który
służył Świętemu również jako pracownia.
Piasek odprowadził tamtych dwoje wzrokiem przeczuwawszy, że
powinien być przy tej rozmowie. Miał jeszcze jedno przeczucie a te,
jak jego intuicja, nigdy go nie zawodziły. Czuł, iż kolejna osoba
pozna Księżycowy Sekret.
Mo
czuła na sobie natrętne spojrzenia pozostałych w tym to
najbardziej irytujące, należące do pana mrozu, Jacka. Udając, że
nie widzi zachowania innych strażników stanęła na platformie. Na
jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który lekko rozświetlił
jej oczy. Oczarowana, patrzyła na światełka jaśniejące niczym
świeca w ciemnościach. Niespodziewanie podszedł do niej jeden z
elfów Northa. Ten zaczął leciutko szarpać ją za nogawkę jej
skórzanych czarnych spodni. Dziewczyna oderwała wzrok od globusa i
spojrzała na stworzonko, które najwyraźniej coś od niej chciało.
Nachyliła się nad elfem, który uśmiechał się do niej
głupkowato, chwyciła go za czapkę i podniosła do góry. Gdy elf
zaczął niekontrolowanie rechotać, bez żadnych większych
ceregieli rzuciła go za siebie. Mały elf krzyknął z radości a
reszta jego koleżków wydała z siebie głośne „uuuu”.
-
Ej, to żywa istota! - krzyknął zbulwersowany Jack. Mo prychnęła
głośno pod nosem. Obejrzała się przez ramię w kierunku
białowłosego obdarzając go kpiącym spojrzeniem.
- Co
ty nie powiesz? Ja ich przynajmniej nie zamrażam jak co
poniektórzy.. - zaśmiała się na koniec i odwróciła tyłem do
Frosta. Kiedy tylko jej oczy zarejestrowały, iż mały pomocnik
Northa zaraz zaliczy niemiłe spotkanie trzeciego stopnia ze ścianą,
uniosła prawą rękę w górę i pstryknęła palcami. Elf
niespodziewanie się zatrzymał za sprawą lewitującej, srebrnej
poduszki z gwiezdnego pyłu. Cały i zdrowy, wylądował bezpiecznie
na podłodze skacząc i śmiejąc się. Lot, jaki zafundowała mu
Gwiezdna najwyraźniej bardzo mu się spodobał. Po sekundzie przy Mo
ustawiła się kolejka małych elfów, które tak jak ich braciszek
chciały sobie „pofruwać”. Dziewczyna uśmiechnęła się do
nich ignorując totalnie Jacka, któremu bardzo się to nie
spodobało. Nachyliła się ku małym urwisom patrząc na każdego z
osobna i potarmosiła najbliższemu czapkę na co skrzat się wesoło
zaśmiał.
-
Moje małe urwisątka, ciocia nie ma teraz za dużo dla was czasu ale
już niedługo znowu do was wpadnę i wtedy się razem pobawimy,
obiecuję. - przyrzekła. Elfy posmutniały ale po chwili znowu się
rozpogodziły. Blondynka uśmiechnęła się do nich ciepło. Lubiła
te maluszki. Elfy przypominały jej, jej gwiezdnych podopiecznych i
to dlatego zawsze była dla nich taka miła. Zawsze jak się
zakradała do bazy bawiła się z pomocnikami Northa. W sumie, to
dzięki niej tak naprawdę te małe nicponie są takimi uroczymi
urwisami. Rozpieściła ich po prostu bo jak się tu im nie oprzeć?
Są zbyt rozkoszne i gapowate..
-
Emm.., Mo, prawda? - do dziewczyny podfrunęła Wróżka Zębowa. Mo
spojrzała na nią, dokładnie obserwując każdy ruch wróżki i
skojarzyła ją od razu z przerośniętym kolibrem. Na samą myśl
wkradł się jej uśmiech na twarz lecz szybko się opanowała.
-
Taaak, to moje imię. - odpowiedziała. Patrząc Ząbkowi prosto w
oczy.
- O
czym mówił North? Dlaczego tak cię wypytywał? - Wróżka zbliżyła
się do dziewczyny na co ta się odruchowo cofnęła. Strażniczka
wspomnień to zauważyła i zmieszała się trochę. Oddaliła się
nieco od nowo poznanej dziewczyny. Mo zauważyła, iż swoim
zachowaniem sprawiła przykrość Ząbkowi.
-
Oj, przepraszam. Nie uprzedziłam was... - Mo wyciągnęła rękę w
kierunku Toothiany. - To znaczy.. a lepiej wam pokażę. - cofnęła
dłoń i zaczęła się rozbierać.
-
Ej, co ty wyprawiasz?! - Zając przykicał do Tooth i spojrzał
zaskoczony zachowaniem blondynki na dziewczynę. Tymczasem Mo zdjęła
okulary i skórzaną kurtkę. Pod spodem miała ciemnoszary tom z
dużym dekoltem.
-
Nie żadne „ej” tylko Mo, jasne? - spojrzała na Zająca
Wielkanocnego w taki sposób, że temu zrobiło się głupio.
-
Przepraszam. Wybacz.. Mo. - wymamrotał i zwiesił głowę. Jackowi
aż szczęka opadła z wrażenia. Zszokowany patrzył na Kangura nie
dowierzając swoim uszom i oczom. Ten, zawsze buntowniczy i gotowy do
walki, i wiecznie wykłócający się z nim Kangur Kangurowaty,
truchleje przy tej dziewczynie w ciągu sekundy..?! Cały świat dla
Frosta w tym momencie stanął na głowie a kiedy zobaczył świeże
blizny na ciele Gwiezdnej zrobił jeszcze większe oczy.
Jednoczenie, w tym samym czasie w gabinecie Northa trwała
interesująca rozmowa. North wiedział, że wpadł na trop czegoś
DUŻEGO i obiecał sobie, że nie spocznie dopóki nie dowie się
prawdy. Święty nie wiedział jeszcze wtedy, że wplątanie się w
tą sprawę może go wiele kosztować.
- O
co chodzi? Co to za sprawa nie cierpiąca zwłoki? - spytał North
podchodząc do masywnego biurka, na którym piętrzyły się tony
papierów i sterty niedokończonych zabawek.
-
Chodzi o..., to bardzo delikatna, powtarzam delikatna, sprawa. Chodzi
o Manen. - powiedział strażnik czasu.
-
Domyślam się. - rzekł Mikołaj i splótł ramiona na piersi. - Ona
nie jest tylko strażnikiem, prawda? To ktoś znacznie ważniejszy.
-
Masz rację, mój drogi ale... Daruj, lecz przychodzę aby cię
upomnieć, byś nie drążył już tej sprawy.
-
Co? Dlaczego?! - North zrobił krok w stronę Dziadziusia. Nagle do
pomieszczenia wszedł Piasek. Dziadziuś i North spojrzeli na niego
zaskoczeni. Ludek podfrunął do strażnika czasu i z zawrotną
prędkością zaczął pokazywać mu złote symbole. Nie wiadomo
jakim cudem ale Czas od razu pojął o co chodzi strażnikowi snów.
Spojrzał na niego wielkimi oczami zdziwiony jego „słowami”.
- To
jest wykluczone, drogi bracie. - rzekł stanowczo Czas. W odpowiedzi
dostał kolejną wiązankę obrazków. - Ja się na to nie zgadzam! -
krzyknął Dziadziuś. North przyglądał się trochę zbity z tropu
„konwersacji” Piaska z Czasem. Wyglądali jakby się o coś
kłócili. Czas co chwila spoglądał na Northa ale ten nie wiedział
o co może mu chodzić.
-
Sądzisz, że możemy powierzyć mu aż tak ważny sekret? - spytał
po kilku chwilach ściszonym głosem Czas. Piasek energicznie pokiwał
swoją złotą głową na tak. Strażnik snów był pewny, że zdoła
przekonać Ojca do swoich racji. - Jeśli jesteś tego pewien to
zgoda. Ufam ci, bracie. - Czas dał w końcu za wygraną na co Piasek
bardzo się ucieszył. Przyfrunął do Northa, zrównał swoją
złocistą pyzatą twarz z twarzą przyjaciela i położył mu rękę
na ramieniu.
-
Czy ktoś raczy mi wyjaśnić, co się tu przed chwilą stało? -
spytał zdezorientowany Święty.
-
Piasek przekonał mnie, bym wyjawił ci najpilniej strzeżoną
tajemnicę Księżyca. Księżycowy Sekret. - wyjaśnił Czas ale
Mikołaj nadal nic z tego nie zrozumiał
-
Jaki Księżycowy Sekret? - dopytywał a jego oczy zalśniły
ciekawskim blaskiem.
-
Chciałeś wiedzieć kim jest Manen. Powiedz mi, czego się o niej
dowiedziałeś? - spytał Czas.
- No
więc, usłyszawszy to imię przypomniało mi się, że gdzieś już
na takie natrafiłem. No i miałem rację. W księgozbiorach w
tutejszej bibliotece jest bardzo stara księga. Opisani są w niej
pierwsi strażnicy Wiary i także Gwiezdni. Tam było napisane, że
Gwiezdna o imieniu Manen jest.. - North zaciął się na chwilę.
Dwójka obecnych strażników patrzyła na niego spokojnie, czekając
aż ten wyjawi im swoje rewelacje. - …, że Manen – zaczął
mówić powoli i ostrożnie -.. jest żoną Tsara Lunara. -
powiedział. Spojrzał na strażnika czasu a ten tylko zerknął na
Piaska, który zrobił to samo. Oboje jednocześnie się uśmiechnęli
co tylko wprowadziło Northa w jeszcze większe osłupienie.
- To
poniekąd jest prawdą.. - odezwał się po dość długiej chwili
milczenia Czas. - ..lecz nie do końca. Owszem, Mo miała być jego
żoną i formalnie nią jest ale to tylko zmyłka, aby ją chronić.
- powiedział Dziadziuś.
-
Ale przed czym chronić? Nie rozumiem.. - North pokręcił głową
kompletnie gubiąc się w nowo poznanych faktach.
-
Chronić przed Mrokiem.. i Przeznaczeniem. - Czas przybliżył się
do Mikołaja. - North, posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. To, co
za chwilę usłyszysz, musi pozostać między nami. Nie wolno ci tego
powtórzyć nikomu, rozumiesz? Nikomu! - Czas wraz z Piaskiem
spojrzeli poważnie na Świętego. Ten, przejęty powagą sytuacji,
przełknął głośno ślinę.
-
Zgoda, obiecuję. - rzekł po dłuższym zastanowieniu się. Piasek i
Czas spojrzeli na siebie porozumiewawczo i w tym samym momencie
kiwnęli głowami.
- To
Manen jest Gwiezdną, która wskrzesiła Tsara Lunara. To za nią
zginął Księżyc. - Czas zaczął mówić coraz dumniej o swojej
podopiecznej. - Mo jest młodszą, rodzoną i jedyną siostrą Tsara
Lunara. To legendarna Domina Stellarum, Władczyni Gwiazd.
Mo
dotknęła szramy na swoim lewym obojczyku. Całe szczęście sam
dotyk nie sprawiał już jej bólu, nawet poruszanie lewym ramieniem
nie było już dla blondynki problemem i choć minęły dopiero dwa
dni od początku gojenia się ran to blizna Mo wyglądała jakby
miała co najmniej kilka tygodni.
- O
Jezuniu..! - wykrzyknęła Tooth i zakryła sobie szybko usta rękami.
W mgnieniu oka znalazła się przy blondynce. - Kto ci to zrobił?!
-
Tak właściwie to nikt. To tylko „ostrzeżenia”. - Gwiezdna
zrobiła palcami cudzysłów przy ostatnim słowie
- Co
masz na myśli mówiąc „ostrzeżenia”? - spytał podejrzliwie
Zając. Patrzył jak zahipnotyzowany na okaleczone ciało strażniczki
nie wiedząc czy tak na serio chce poznać odpowiedź na swoje
pytanie.
-
Jeśli Tarcza ulega pęknięciom, mniejszym bądź większym, to samo
dzieje się ze mną. Na ciele robią mi się takie rany, bo
widzicie.. Tarcza to Gwiazdy. - Mo zaakcentowała ostatnie słowo. -
A Gwiazdy to ja. To co się dzieje im, dzieje się mnie. Mam z nimi
telepatyczny kontakt, widzę, słyszę i czuję to co one. - jej
twarz posmutniała nagle. - Tylko ja jestem za nie odpowiedzialna. -
spojrzała gdzieś w bok. Nie chciała się tu rozkleić a mało ku
temu brakowało dlatego szybko wzięła się w garść, przywołała
na usta uśmiech i odwróciła się ponownie do strażników.
- To
na pewno wielka odpowiedzialność. - Ząbek posłała blondynce
współczujące spojrzenie na co Mo uśmiechnęła się delikatnie do
niej.
-
Taa, Dziadziuś bez przerwy mi to powtarza ale kto by się tym
przejmował. - po rak kolejny machnęła ręką i zaśmiała się pod
nosem. Ponownie założyła na siebie skórzaną kurtkę z kapturem i
okulary przeciwsłoneczne. Poprawiła jeszcze tylko swoje włosy
wyciągając je zza kołnierza a ich blask oślepił stojącego
nieopodal Frosta. - Widzicie, kiedy jestem po kolejnej walce ze
sługusami Cienia lepiej się do mnie nie zbliżać, potrafię
być..., wredna a do tego pyskata, wulgarna i niebezpieczna. Amorowi
nie raz się już oberwało, więc wie już coś na ten temat,
hahahha – zaśmiała się na wspomnienie sprzed kilku tygodni,
kiedy prawie sprała Qupido na kwaśne jabłko.
- To
skoro jesteś taka „niebezpieczna”.. - Jack zrobił cudzysłów
przy ostatnim słowie – to co tu jeszcze robisz? - spytał. Mo
spojrzała na białowłosego kątem oka. Nie dała się sprowokować
takim tanim chwytem, dlatego też odwróciła się w stronę Frosta,
dumnie wypięła pierś do przodu i zadarła głowę do góry. Była
wyższa od niego o parę centymetrów dzięki butom co niezmiernie ją
cieszyło.
-
Robię to co chcę. A co, coś się nie podoba, matołku? - spytała
patrząc wyzywająco na strażnika zabawy. Jego mina rozbawiła ją,
więc uśmiechnęła się szeroko.
Jej
przesadna pewność siebie i ten uśmieszek doprowadzały Frosta do
białej gorączki. Sam nie wiedział czym ta blondi tak go wkurzyła
ale cokolwiek to było działało na niego jak czerwona płachta na
byka. Chłopak wymierzył w dziewczynę swoją laską ledwo
powstrzymując się by jej nie użyć. Obserwował ją bardzo
dokładnie. Starała się uśmiechać ale jej oczy zdradzały
wszystko, były zimne, smutne i obojętne. Ale najbardziej smutne.
-
Jeszcze raz nazwij mnie matołkiem to... - chciał powiedzieć, że
nie zawaha się jej zaatakować ale Mo weszła mu w słowo.
- To
co? Zaatakujesz mnie? Ha! - krzyknęła rozbawiona. - Nie masz ze mną
szans, ma-toł-ku. - dodała chłodnym tonem i przesylabizowała
ostatnie słowo. Jackowi puściły nerwy. Tego już za wiele..!,
pomyślał wściekły.
-
Doigrałaś się! - krzyknął i z prędkością światła posłał w
kierunku Mo lodowy pocisk. Ta, stojąc w miejscu i nie ruszywszy się
nawet o milimetr, wyciągnęła przed siebie prawą dłoń i jakby
nigdy nic złapała lecący na nią pocisk. Jej dłoń zalśniła
jasnym światłem a lód w ręku zamienił się w piękny gwiezdny
pył. Przybliżyła dłoń do ust, dmuchnęła a pył rozwiał się
mieniąc wszystkimi kolorami tęczy no i oczywiście kolorem srebra.
-
Taa, ale się boję. - powiedziała znudzonym tonem. - Moja
propozycja dla was, to pomoc w schwytaniu Mroka. On jeszcze urośnie
w siłę dlatego będziecie potrzebować pomocy, najlepiej kogoś,
kto może obcować z czarną energią. - rzekła patrząc na
Toothianę i Zająca, którzy patrzyli na nią z szeroko otwartymi
buziami.
Jack
wyprostował się szybko. Sam nie wierzył w to, co przed chwilą
zrobił. On naprawdę ją zaatakował..! Ale z drugiej strony,
zasłużyła sobie na to, więc nie powinien w ogóle żałować tego
co zrobił. Uśmiechnął się pod nosem i korzystając z okazji, iż
Mo nie patrzy akurat na niego, ponownie ją zaatakował lecz tym
razem nie jednym pociskiem ale całą serią. Wiedział, że
blondynka nie ma szans na sparowanie takiego uderzenia.
Mo
odwróciła tylko na chwilę głowę od Jacka, dosłownie na kilka
sekund, a ten zdążył ponownie ją zaatakować. Nie miała jak
obronić się przed lecącymi w jej stronę lodowymi, i ostrymi,
soplami. Jedyne co mogła zrobić to stworzyć osłonę z gwiezdnego
pyłu i tak też zrobiła. Siła z jaką atak Jacka trafił w osłonę
Gwiezdnej była na tyle duża, że Mo zatoczyła się kilka metrów
do tyłu. Niektóre pociski przebiły się przez jej „mur” a
jeden z nich ranił Mo w prawy policzek. Pojedyncza kropla
szkarłatnej krwi spłynęła z ranki zdobiąc zaczerwienianą ze
złości twarz gwiezdnej strażniczki. Jej oczy zaobserwowały
triumfalny uśmieszek białowłosego.
-
Jack, co ty wyprawiasz?! Przestań! - krzyknęła Zębuszka. Już
miała stanąć pomiędzy nim a blondynką lecz Zając powstrzymał
ją łapiąc za ramię. - Aster, zróbże coś..! - spojrzała na
niego niemal błagalnie.
-
Tak jak myślałem. Jesteś tylko mocna w gębie. - powiedział Jack,
patrząc niemal z pogardą na Mo, która starła wierchem dłoni krew
ze zranionego policzka. Spojrzała na czerwone palce swojej dłoni
zaciskając usta w wąską linię. Tylko nie trać nad sobą
panowania, Mo. Tylko nie trać panowania.., powtarzała sobie w
myślach jak mantrę będąc coraz bardziej wkurzoną. Rzuciła
Frostowi mordercze spojrzenie i obróciła się na pięcie bez słowa.
Szybkim krokiem podążała do wyjścia z tej przeklętej Sali kiedy
usłyszała głos Jacka.
-
Jasne, uciekaj.., tchórzu! - krzyknął w jej kierunku akcentując
dobitnie ostatnie słowo. Uśmiechnął się zwycięsko pod nosem,
gdyż był przekonany, że blondi nie będzie w stanie go zaatakować
a co dopiero wygrać. Oj, jakże chłopak był w błędzie.
Mo
stanęła jak wryta. Jego słowa niczym grom z jasnego nieba trafiły
do jej uszu i dudniły pozostawiając po sobie echo. Uciekaj
tchórzu.. Uciekaj tchórzu.. Uciekaj... Tchórzu... Nie jestem
żadnym TCHÓRZEM!!!, pomyślała już na maksa wściekła.
- Coś
ty do mnie powiedział..? - spytała odwracając się powoli w stronę
Jacka. Jej oczy stały się tak zimne, że nawet Jack poczuł gęsią
skórkę. Zrobiła krok w jego stronę. - Powtórz. To. - warknęła
przez zaciśnięte zęby. Czuła, że ogarnia ją prawdziwa furia.
Ledwo powstrzymywała się by nie rzucić się na tego śnieżnego
kretyna. Zacisnęła mocno obie pięści, które zaczęły emanować
coraz jaśniejszą poświatą. Nagle w Wielkiej Sali wszystkie źródła
światła, lampy, świece czy nawet sama Sfera Snów, zaczęły
migotać.
-
Powiedziałem, że jesteś tchó.. - powiedział Frost nachylając
się lekko do przodu trzymając swoją laskę opartą o prawe ramię.
Patrzył jej prosto w oczy, bez cienia lęku. Widział dokładnie jak
jej oczy pociemniały, jak na jej twarzy maluje się czysta furia.
Nagle dziewczyna spuściła głowę w dół. Rozłożyła szeroko po
bokach ręce a w prawej dłoni Mo pojawił się znikąd lśniący i
ostry jak brzytwa miecz. Nie zdążył dokończyć nawet swojego
zdania, gdyż Gwiezdna podnosząc głowę machnęła energicznie
przed sobą lewą ręką i potężna fala gwiezdnego pyłu pognała z
niesamowitą prędkością ku Frostowi. Jack nie zdążył się przed
nią obronić. Trafiony, poszybował kilka dobrych metrów do tyłu.
Plecami uderzył o filar, który stał po drodze. Uderzenie było na
tyle silne, że Jack zobaczył kilka czarnych plamek przed sobą.
Trzymając dzielnie swoją laskę osunął się na podłogę. Chciał
się jakoś podnieść ale wtem poczuł silny ucisk na swojej szyi i
szarpnięcie w górę. Zaczął się powoli dusić bo został mu
odcięty dopływ świeżego powietrza. Jego wolna ręka automatycznie
powędrowała do ręki, która próbowała go udusić i ani myślała
puścić. Przyszpilony do filara otworzył oczy. Napotkał zimniejszy
od arktycznego wiatru wzrok Mo, która jedną ręką trzymała go w
stalowym uścisku za gardło pozbawiając tlenu i drugą przytykając
połyskującą, ostrą klingę swego miecza do delikatnej skóry jego
szyi. Próbował siłować się z dziewczyną ale jej siła była
miażdżąca. Jack nie miał jak się uwolnić. Spojrzał w jej oczy,
wiedział, że jeśli czegoś zaraz nie wymyśli to ona go zabije.
Niespodziewanie ta zbliżyła swoją twarz do jego.
-
Mo, Jack, przestańcie..! - krzyknęła przerażona Wróżka Zębowa
ale nikt jej w tym momencie nie słuchał.
-
Jeszcze raz nazwiesz mnie tchórzem, to przysięgam..., że cię
zabiję. - wyszeptała mu do ucha i puściła jego gardło. Jack
chwycił się za obolałe miejsce. Powietrze wdarło się do gardła
chłopaka paląc jak ogień. Jack oddychał ciężko, jedną ręką
ściskając się za prawie zgniecioną szyję a drugą trzymał
kurczowo swój kij. Zgięty wpół parzył na Mo, która.., była
smutna? - Szkoda by było takiego dobrego strażnika i takiego
talentu... - powiedziała. Nagle, nie patrząc na białowłosego
wyciągnęła w jego kierunku rękę. Jack nie wiedział co to miało
z jej strony oznaczać więc nie uścisnął jej. Jego oddech wrócił
już niemal do stanu pierwotnego lecz nadal czuł jej silny uścisk i
miecz na gardle.
-
Sorry, nie podam ci ręki bo ci po prostu nie ufam. - powiedział po
czym się wyprostował. Mo zaśmiała się pod nosem, spojrzała na
ducha zimy i opuściła zrezygnowana rękę.
-
Jak tam sobie chcesz. Chciałam dobrze.., i wiesz co? - zrobiła krok
w jego stronę. – Ja też ci nie ufam.
- No
i świetnie. Nie potrzebuję do szczęścia jakiejś nadętej
panienki co myśli, że jest panią całego świata. - powiedział
robiąc również krok w jej stronę. Teraz, niemal stykali się
nosami.
- Co
tu się dzieje?! - po Sali rozległ się wesoły głos Northa, który
szedł dziarskim krokiem wraz ze strażnikiem czasu i Piaskowym
Ludkiem.
-
North! Dobrze, że jesteś.. - Ząbek podfrunęła do niego. - Nie
masz pojęcia co tu się przed chwilą stało.. - i zaczęła
relacjonować całe zdarzenia sprzed kilku minut.
-
Będę cię miał na oku, blondi... - Jack rzekł tak cicho by tylko
ona mogła go usłyszeć.
-
Uważaj bo się przestraszę, śniegowy matołku. - skomentowała
Gwiezdna. Zmierzyła chłopaka od stóp do głów i uśmiechnęła
się zadziornie. - Ale jedno muszę ci przyznać. Masz waleczne serce
i wielką odwagę. - powiedziała. – Zapowiada się bardzo
interesująco. Wprost się już nie mogę doczekać. - wyszeptała
podekscytowana po czym uśmiechnęła się szeroko a jej oczy
zapłonęły bliżej nieokreślonym blaskiem.
-
CO?! - ryknął North i spojrzał na Frosta - Jack, to prawda?! -
North, po wysłuchaniu Toothiany aż poczerwieniał ze złości. W
podskokach znalazł się przy białowłosym. Stanął obok niego,
podparł się pod boki i nachylił w jego stronę. - ZAATAKOWAŁEŚ
MO?!?! - wrzasnął tak głośno, że Jackowi i Mo bębenki w uszach
prawie popękały. Nie minęła sekunda a porwał blondynkę w swoje
wielkie ramiona i mocno przytulił, aż za mocno. Gwiezdna usłyszała
jak wszystkie jej kości zatrzeszczały protestując. - Mo, nic ci
nie jest? Jesteś cała? Ten młokos nic ci nie zrobił? - zatroskany
jak nigdy postawił dziewczynę na jej własnych nogach i zaczął ją
oglądać ze wszystkich stron.
Mo
kompletnie zszokowana zachowaniem, a raczej jego diametralną zmianą,
patrzyła na Northa jak na idiotę. Gwiezdna nie wiedziała, że
Mikołaj został wtajemniczony w jej mały sekret.
-
Eee... - tylko tyle była w stanie z siebie wykrztusić.
-
Frost, jeśli coś jej zrobiłeś to przysięgam, że... - Święty
zmierzył białowłosego groźnym spojrzeniem.
-
North, wyluzuj. To raczej Jack powinien trzymać się na baczności
przed nią. Żebyś widział jakie manto Mo mu spuściła.., aż miło
się patrzyło. - Zając przykicał zadowolony do brodatego i do
blondynki. Był uśmiechnięty od ucha do ucha a widząc
zdezorientowany wzrok Gwiezdnej uśmiechnął się do niej jeszcze
szerzej i puścił do niej oczko. - Już dawno się tak nie
uśmiałem.. - powiedział i wytarł łezkę, która spłynęła mu
po policzku.
- To
cię bawi?! - krzyknął wkurzony Jack – Ona mnie prawie
załatwiła..! - kijem wskazał Mo, która prychnęła pod nosem.
Strażnik czasu postanowił włączyć się do tej ciekawej dyskusji.
- Mo
powiedz, że nie zrobiłaś tego o czym właśnie myślę. - rzekł
patrząc ostro na swoją podopieczną. Ta spojrzała na Dziadziusia
półprzytomnymi oczami i kolejne już tego dnia ziewnięcie wyrwało
się z ust dziewczyny.
- A
nawet jeśli, to co? - spytała nie patrząc na strażnika czasu. -
Dasz mi karę? Pff, proszę cię.. - prychnęła pod nosem
lekceważąco i splotła ręce na biuście.
-
Wiesz, że gwiezdne światło a w szczególności twoje, jest wręcz
destrukcyjne na tej planecie. Mogłaś zrównać to miejsce z ziemią!
- wykrzyczał Dziadziuś już mocno poirytowany. Natomiast Mo zrobiła
wielkie oczy i teatralnie przewróciła nimi.
-
Ooch no weź.. Matołek jest tak słaby, że nawet nie musiałam się
wiele wysilać. Wystarczyła mi jedna fala z pyłu i już było po
nim. - powiedziała to tak jakby Jacka wcale przy niej nie było.
- Ja
tutaj cały czas jestem jakbyś nie zauważyła i nie jestem słaby..!
- krzyknął w jej stronę białowłosy. - Jesteś.., jesteś....
Jesteś najbardziej wpatrzoną w siebie osobą jaką w życiu
poznałem! Nawet Kangur mnie tak nie wkurza jak TY!!! - wykrzyczał
Frost pokazując wściekle na Mo a ta patrzyła na niego rozbawiona.
Wokół niego zaczęły wirować malutkie płatki śniegu, które z
każdą chwilą stawały się coraz większe. Natomiast jego obelga
ani trochę nie ruszyła Manen. Dziewczyna westchnęła za to,
przeciągła się i okropnie ziewnęła. Była dzisiaj cały dzień
na Ziemi co nieźle ją wymęczyło poza tym, nie doszła jeszcze w
pełni do siebie po ostatnim starciu z Cieniem, no i jej moce
także.
-
Mikołaju, czy mo..? - po raz kolejny olała białowłosego kierując
swój zmęczony wzrok na Northa lecz urwała wypowiedź wpół
zdania. Wyprostowała się szybko a w jej dłoniach, dosłownie w
ułamku sekundy, pojawiły się dwa miecze. Jej oczy zwęziły się i
zaczęły bacznie rozglądać dookoła jakby czegoś szukały. Czegoś
albo kogoś.. Kiedy zyskała pewność, że to naprawdę On, twarz
jej stężała. Nie myśląc za wiele, stanęła w pozycji gotowej do
ataku. Reszta patrzyła na nią jak na wariatkę lecz Mo w ogóle się
tym nie przejęła.
- On
tu jest.. - powiedziała.
-
Jaki on? - spytał zdezorientowany North.
- O
kim ty mówisz? - Toothiana również zaczęła się rozglądać ale
nikogo podejrzanego nie zauważyła.
-
Mo, co się dzieje? - do blondynki podszedł Czas wraz z Piaskiem.
Nad głową strażnika snów pojawiały się z zawrotną prędkością
znaki ze złotego piasku.
-
Mrok... - rzekła a w tym samym czasie po Sali rozległ się
przeraźliwy i przyprawiający o gęsią skórę śmiech Władny
Koszmarów. Reszta jak na rozkaz dobyła swoich broni gotując się
do starcia ze swoim śmiertelnym wrogiem, Pitchem Blackiem –
Czarnym Panem.
-
Przestań się chować, łajzo! - krzyknęła do niego Mo. Doskonale
wiedziała gdzie ten zdrajca zamierzał się pojawić. Odór czarnej
energii bijący od niego był tak silny, że przez sen by go
wyczuła. Mrok jak na rozkaz wyłonił się z cienia, z miejsca gdzie
Mo skupiła swoje lodowate i wściekłe spojrzenie. Wynurzył się z
dumnie uniesioną głową a po obu jego bokach stały dwa koszmary.
Ich złote ślepia wpatrywały się w strażników, gotowe w każdej
chwili do ataku jaki rozkaże im ich pan.
-
Witaj, Gwiezdna Księżniczko. - rzekł zjadliwie i obdarował
Gwiezdną zimnym spojrzeniem, na które Mo odpowiedziała ze zdwojoną
siłą. - Nie spodziewałem się ciebie zobaczyć tu aż tak szybko,
no i w towarzystwie samego Ojca Czasu, kopę lat...
- Ty
naprawdę prosisz się o śmierć.. - Mo obróciła w dłoni prawym
mieczem. Światło odbiło się od ostrza i trafiło w okolice oczu
Mroka na co ten skrzywił się lekko.
-
Chyba nie jest mi pisana śmierć, nie dzisiaj.. Przyszedłem do
obecnej tu wesołej gromadki. - powiedział uśmiechając się
wrednie. Splótł ręce za plecami patrząc na każdego z osobna. Na
koniec zostawił sobie Jacka.
-
Gadaj, po coś tu przylazł szczurożerco?! - krzyknął Frost
wysuwając się przed szereg. Mo spojrzała na strażnika zabawy
kątem oka.
-
Jackie, jak zwykle wystawiasz się na pierwszy ogień. Jedno ci
powiem, ty i twoje moce już niedługo będziecie należeć do mnie.
- rzekł unosząc jeszcze wyżej głowę. Puszył się jak jakiś paw
po prostu.
-
Niedoczekanie twoje! - krzyknęli jednocześnie Jack i Mo.
-
Ooo, widzę, że nasz mały Jackuś przygruchał sobie dziewczynę...
- zaćwierkał Mrok - ..jakie to urocze. - dodał głosem
przepełnionym pogardą.
-
Stul w końcu tę mordę..! - krzyknęła Mo i jako pierwsza
zaatakowała. Za pomocą miecza stworzyła potężną falę
gwiezdnego pyłu, która pognała ku Mrokowi z taką szybkością, że
ten nie zdążył chociażby zareagować. Atak Mo był tak silny, że
bez trudu pozbyła się towarzyszących Czarnemu Panu koszmarów a
samego Mroka zdmuchnęło pod sam sufit. Gwiezdny pył przebił się
przez sklepienie dachu i posłało Pitcha daleko poza budynek.
Zadowolona z siebie Mo wyprostowała się i schowała swoje miecze na
swoje miejsca na plecach. - Dobra, nie mamy za wiele czasu. Mamy
wiele do omówienia a ten samozwaniec wróci tu za jakieś
dwadzieścia minut. - dziewczyna spojrzała na strażników, którzy
gapili się na nowo powstałą dziurę w suficie. - Halo! Gwiazda do
Ziemian! - krzyknęła ponaglająco i pstryknęła dwa razy palcami
przed twarzą Zająca. Ten ocknął się, zamrugał kilka razy
zdezorientowany i spojrzał na blondynkę.
-
Eee.., no ten.. - zaczął się jąkać. Podrapał się za włochatym
uchem spojrzawszy na wyczekującą odpowiedzi, bądź jakiejkolwiek
innej reakcji, Gwiezdną. - Dobra, to jaki jest plan? - spytał.
-
Pomogę wam go pokonać ale w walkę czysto ofensywną nie mogę się
mieszać. Musicie sami go załatwić. Będę was asekurować i
osłaniać, ok?
-
Ok, niech będzie. - North skinął na znak zgody. - Damy z siebie
wszystko! Zapasem Gwiazdka, nie możemy zawieść dzieci, prawda?! -
wykrzyczał z determinacją i podniósł wysoko swoje szable.
Odpowiedziały mu okrzyki pełne zapału, jedynie Mo i Czas
zachowywali się powściągliwie. Oboje stanęli trochę z boku a
raczej Czas pociągnął za sobą Gwiezdną aby powiedzieć jej coś
na ucho.
-
Dziecko, pamiętaj, że Mrok, czy tego chcesz czy nie, jest ważny
dla tego świata. On musi żyć..! - powiedział kładąc nacisk na
ostatnie słowo.
-
Przecież to wiem! - wysyczała Mo patrząc wilkiem na Dziadziusia. -
Przez tyle wieków był spokój a teraz..? Co on znowu kombinuje?
Nauczka jaką dostał wtedy nie była wystarczająca?! - blondynka
splotła ręce na piersi. Jej zmartwiona mina nie uszła uwadze
Northowi, który podszedł do dwójki nowych przyjaciół. Położył
Mo rękę na ramieniu i posłał jej kojące spojrzenie.
-
Spokojnie Manen. Damy sobie z nim radę. - powiedział i uśmiechnął
się szeroko jednak Mo nie odwzajemniła uśmiechu tylko spojrzała
na niego smutno.
-
Oby tak się stało.. - rzekła i westchnęła spoglądając w dziurę
nad ich głowami. - Nadchodzi. - powiedziała. Miała złe
przeczucia.
Jedyne co zdążył zobaczyć to błysk miecza Gwiezdnej a później
poczuł potężne uderzenie w pierś. Nie miał jak się obronić
przed atakiem blondynki. Po raz kolejny poczuł na sobie siłę tej
dziewczyny co tylko dało mu do zrozumienia, że pod żadnym pozorem
nie może jej zlekceważyć. Siła uderzenia jakie otrzymał
spowodowała, że swoim ciałem przebił się przez sufit i
przeleciał znaczny dystans. Z impetem runął na lód pokryty sporą
warstwą śniegu co nawiasem mówiąc, nie okazało się zbyt dobrym
amortyzatorem jak wszyscy uważają. Minęło kilkanaście minut nim
jego oddech wrócił do normy a nieprzyjemne szumienie w głowie
ustało. Kiedy to wszystko minęło zerwał się na równe nogi.
Spojrzał na oddaloną o jakieś sto metrów bazę Northa i wrzasnął na całą okolicę. Jego moc rozprzestrzeniła się na
kilkadziesiąt metrów wokół niego. Czarny piach pokrył iskrzący
się wesoło w słońcu biały śnieg. Z czerni zaczęły wyłaniać
się koszmary, ich rżenie rozniosło się po okolicy wraz ze
stukotem im ostrych kopyt. Było ich dużo jeśli nie rzecz mnóstwo.
Dziesiątki jak nie setki koszmarów pognało w kierunku siedziby
strażników, nieświadomych tego co ich za chwile czeka.
-
Ruszajcie! Macie ich zetrzeć z powierzchni ziemi!!! - krzyknął
Mrok. Jeden z największych koszmarów stanął przy boku swego pana
a ten wsiadł na niego i jak reszta jego sług, pognał w tym samym
kierunku śmiejąc się szaleńczo. - Już niedługo Jack. Ty i twoje
moce będziecie należeć do mnie a wtedy .. - mruknął pod nosem.
Jego złote oczy zalśniły szatańsko, co z pewnością nie miało
przynieść nic dobrego - ...ty Gwiezdna Księżniczko, nie będziesz
już dla mnie przeszkodą. - rzekł wyobrażając sobie jak z pomocą
Frosta rozprawia się ze strażniczką gwiazd. Zwycięstwo, tylko to
się dla niego liczyło. Kiedy przełamie gwiezdną barierę nikt,
nawet sam wielki Tsar Lunar nie będzie w stanie go zatrzymać.
Jackowi nie spodobało się jak ta napuszona jego zdaniem blondi
zaczęła dyrygować innymi strażnikami ale to z jaką łatwością
powaliła Mroka nawet na nim zrobiło wrażenie. Ostatnim razem jak
walczyli z Czarnym Panem to on prawie ich pokonał a ona jak gdyby
nigdy nic, machnęła sobie raz mieczykiem i posłała w diabły tego
skurczybyka! Z całą pewnością musi mieć na nią oko ale jedna
rzecz nie dawała mu spokoju. Kiedy Mrok wspomniał o przejęciu jego
mocy ona również zareagowała. Jaki ona może mieć w tym
interes?, pomyślał. Postanowił, że jak już rozprawią się z
Mrokiem to uda się do Burgess. Zobaczy się z Jamiem i jego
przyjaciółmi, i urządzą sobie wielką bitwę na śnieżki ale
najpierw musi rozegrać jedną bitwę tutaj. Chwycił pewniej swój
kij, który jeszcze bardziej pokrył się szronem. Nigdy nie
przejdzie na jego stronę, nigdy. Jestem strażnikiem.,
powtarzał sobie w myślach. Żadna siła nie zmusi mnie do
przejścia na stronę Mroka. Rozejrzał się wokół patrząc na
każdego ze swoich przyjaciół, później na Sferę Snów gdzie
światła zaczęły niekontrolowanie migotać i na samum końcu jego
wzrok spoczął na Mo. Dziewczyna rozmawiała o czymś z Northem i
strażnikiem czasu. Wyglądała na zmęczoną i smutną, jakby od
kilku dni nie spała. Blondynka spojrzała w górę, coś tam
powiedziała a North i Czas spojrzeli tam gdzie ona, na wielką wyrwę
w suficie, którą sama zrobiła. Jack też tam spojrzał a dosłownie
kilka sekund potem przez zniszczony dach zaczęły wdzierać się
koszmary. Ich liczba była tak duża, że zalały bazę w mgnieniu
oka a do środka cały czas dostawały się nowe. Frost nie czekając
na niczyje pozwolenie ruszył do przodu zamrażając trzy koszmary
naraz. Reszta poszła za jego przykładem i niszczyła sługusy Mroka
jeden po drugim. Nawet Czas włączył się do walki i razem z Mo
osłaniali strażników najlepiej jak potrafili. Choć koszmarów
było więcej to strażnicy z Gwiezdną na czele mieli przewagę. Z
łatwością pozbywali się coraz większej liczby wrogów.
Toothiana w pewnym momencie zagapiła się widząc jak jeden z
koszmarów próbował pożreć jedną z jej Mleczuszek. Pognała do
niej z pomocą jednoczenie wystawiając się na atak. Ta chwila
nieuwagi wystarczyła trzem koszmarom i zaatakowały od tyłu
strażniczkę wspomnień.
Jack
zauważył jak koszmary chciały rzucić się na Toothianę.
Rozgniewany, zamroził naraz pięć koszmarów. Pod wpływem jego
emocji lód roztrzaskał się na setki kawałków. Oczami wyobraźni
widział jak jego przyjaciółka jest boleśnie raniona przez
piaskowe monstra Mroka. Pospieszył Zębuszce z pomocą najszybciej
jak potrafił lecz po drodze nie zobaczył jak jeden z koszmarów
pędził prosto na niego. Usłyszał jedynie rżenie z paszczy a
później poczuł jak coś z wielką siłą odciąga go na bok.
Koszmar o milimetry przed jego twarzą rozbłysł i rozpadł się na
dwie części zamieniając się w srebrny był. Jego wzrok
zarejestrował jedynie ciemnozłote włosy i zielono-niebieskie oczy
patrzące prosto w jego niebieskie. Nagle poczuł jak właścicielka
owych oczu go puszcza a on sam runął na podłogę brudząc się w
czarno-złoto-srebrnym piasku. Gwiezdna stała w rozkroku z
wyciągnięta lewą ręką a w niej trzymała połyskującą
srebrzyście lancę, którą jednym uderzeniem zniszczyła
doszczętnie koszmary atakujące Wróżkę Zębową. Po prawej ręce
Mo spływała stróżka krwi z niewielkiego rozcięcia.
-
Idioto! Co ty wyprawiasz?! - wrzasnęła na niego wściekle. Frost
zamrugał kilka razy i dopiero po minucie dotarło do niego, że
blondynka nie ma na sobie swojej kurtki. Jej szara koszula była
lekko rozdarta na prawym ramieniu i zakrwawiona. Dziewczyna uniosła
głowę. Jej czujny wzrok powędrował do Northa, który został
przyszpilony przez jednego z ostatnich koszmarów. Manen sięgnęła
za siebie, chwyciła za miecz po czym wykonała jeden pełny obrót i
pojedynczym sprawnym cięciem uwolniła Mikołaja od koszmaru
niszcząc go. - Wstawaj! Walka się jeszcze nie skończyła! -
krzyknęła nie patrząc na oniemiałego Frosta. W tym samym momencie
przed Jackiem pojawił się Mrok. Na jego widok chłopak
oprzytomniał, chwycił po swoją laskę i w ostatniej chwili
zablokował atak kosą Władcy Koszmarów. Czuł, że długo nie
wytrzyma więc dotknął dłonią podłogi pokrywając ją lodem.
Mrok stracił równowagę i upadł na kolana. Jack wykorzystał tą
szansę i odsunął się na kilka metrów od Pitcha, który za pomocą
kosy rozbił pod sobą lód.
-
Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że stawianie mi oporu nie ma
najmniejszego sensu? - spytał z tą swoją nutą sarkazmu w głosie.
Strażnik zabawy już chciał mu odpowiedzieć ale Mo go ubiegła.
- W
życiu nie zdobędziesz najsilniejszego daru Księżyca, słyszysz?!
Nigdy na to nie pozwolę!!! - wykrzyczała wkurzona. W jej ręku
pojawiła się spora kula z gwiezdnego pyłu, która zaczęła coraz
mocniej jaśnieć.
-
Droga Manen... Jak na razie twoja potęga jest dla mnie zbyt wielka
ale kiedy przejmę moce Frosta nawet ty nie będziesz już dla mnie
przeszkodą. Zniszczę ciebie i twoją barierę. Sprowadzę na ten
świat wieczny strach oraz cierpienie. Zacznie się nowa era. Era
strachu!!! - Mrok zrobił krok w stronę Gwiezdnej, która patrzyła
na niego z wypisaną na twarzy nienawiścią.
-
Jesteś naiwny.., Blake - powiedziała cicho wymawiając ostatnie
słowo – jego prawdziwe imię. Mrok zacisnął usta w cienką
linię. Jego złowrogie złote oczy zwęziły się i obdarowały
strażniczkę gwiazd lodowatym spojrzeniem.
- To
imię już dawno nie jest moje. - powiedział to tak zimnym tonem, że
niemal u większości z obecnych pojawiła się gęsia skórka. -
Teraz jestem Mrokiem, Czarnym Panem. Władczą Koszmarów! - podniósł
głos na koniec i uśmiechnął się szeroko.
-
Raczej samozwańcem i głupcem, który myśli, że zwojuje świat.
Kiedy ty się w końcu obudzisz? Myślisz, że jak pomożesz Cieniowi
to On zrobi z ciebie króla? Pierwsze co On zrobi
to cię zabije. - Mo spojrzała na Mroka starając się odczytać
jego myśli.
-
Manen, córko Artemisy, pomyśl. Gdybyś sama się do mnie
przyłączyła, gdybyś otworzyła barierę, sama wyszłabyś na tym
najlepiej. Po co chronisz te podrzędne istoty zwane ludźmi? Jesteś
istotą wyższą, kimś kto jest stworzony do wielkich rzeczy. Nie
musiałabyś poświęcać życia aby chronić ten świat. Mogłabyś
nim władać! Tylko pomyśl Manen. Światło i mrok, razem! Miałabyś
u stóp nie tylko Ziemię ale całą galaktykę!! - rzekł Mrok i
uśmiechnął się cwanie. Reszta strażników spojrzała na swojego
wroga zszokowana. Czas patrzył na Mo spokojnie. Wiedział, że ta
nigdy nie stanie po „tej drugiej” stronie zaś Jack spojrzał na
nią podejrzliwie. A jednak..,
pomyślał. Uśmiechnął się pod nosem.
- No Manen.. - powiedział głośno Jack splatając ręce na
piersi – Skoro miałabyś całą galaktykę u stóp to po co
narażasz życie dla nędznych ludzi? - spytał pogardliwie. Dobrze
zrobił, że jej nie zaufał.
Mo zwiesiła głowę w dół tak, że jej blond włosy
przysłoniły jej twarz. Opuściła rękę, w której przed chwilą
formowała się kula pyłu. Nagle, nie wiedzieć czemu zaczęła się
śmiać. Najpierw cicho lecz z każdą kolejną chwilą śmiała się
coraz głośniej i głośniej. W końcu śmiała się tak głośno,
że jej dźwięczny śmiech rozniósł się po całej bazie a z oczu
zaczęły płynąć łzy. Pozostali patrzyli na nią jak na obłąkaną
ale miała to gdzieś. Ręką starła łzy odchylając głowę do
tyłu. Z jej ust wyrwało się głośne westchnienie. Słowa Mroka
rozbawiły ją tak bardzo, że cała jej złość uleciała z niej
jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Uśmiechnęła się
tak promiennie do Mroka, że tego aż zamurowało. Jego mina w tym
momencie była bezcenna.
- Ty chyba zapomniałeś do kogo mówisz.. Honor. Duma. Wieczne
poświęcenie. Oddanie sprawie. Przede wszystkim Honor! - wyliczyła
na palcach prawej dłoni. - To są prze święte zasady Gwiezdnych. -
przemówiła a jej głos był aksamitny i z każdym kolejnym słowem
coraz silniejszy. - Jam jest Manen. Gwiezdna strzegąca gwiazd.
Strażnik życia. Jam jest Ta, która włada wszystkimi
gwiazdozbiorami galaktyki. Moim rozkazom podlega każda gwiazda w tej
części wszechświata. Moją głowę zdobi korona z dwunastu Gwiazd
Zodiakalnych. - z każdym wypowiedzianym zdaniem przybliżała się
do Mroka, który patrzył na nią z coraz większym strachem w
oczach. - Nawet Księżyc nie miał takiej władzy jaką mam ja. -
rzekła już tylko do niego. - Nigdy nie zdradzę Lunara. - jej głos
stał się zimny i twardy a każde słowo cięło Mroka jak bicz –
Nigdy nie zdradzę moich gwiezdnych braci i sióstr. I nigdy,
powtarzam przenigdy, nie stanę po stronie Cienia.
Wolę umrzeć tysiąc razy w najgorszych mękach niż dać wygrać
tobie.. – dźgnęła boleśnie Mroka w pierś palcem – i
Cieniowi.
Zapamiętaj sobie dobrze to, co ci teraz powiem; ja jestem nadzieją,
bramą i ostatnią przeszkodą. - odwróciła się od Pitcha i
spojrzała dumnie na wszystkich zebranych. - Będę walczyć do
samego końca, do ostatniego oddechu i do ostatniego uderzenia mojego
serca. Po to właśnie żyje. Po to się urodziłam. To jest Moje
zadanie.
- Dziecko, jestem z ciebie dumny. - Ojciec Czasu podszedł do
Gwiezdnej i uściskał ją mocno. Trzymając ją za ramiona spojrzał
na nią niczym ojciec na córkę, która właśnie ukończyła studia
medyczne z najlepszym wynikiem. - Postawa godna najprawdziwszego
strażnika gwiazd.
Mroza zatkało wyznanie Gwiezdnej. Teraz ogromnie się wstydził
czego dowodem były wyraźne rumieńce na jego bladej twarzy.
Wyznanie Mo wywarło na nim spore wrażenie i choć nadal nie pałał
do niej sympatią to wreszcie się przekonał, że Manen nie jest
jego wrogiem.
- Odejdź stąd, Mrok. Nie masz tu czego szukać.. - Zając
stanął obok Mo. Posłał Czarnemu Panu zwycięskie spojrzenie
jednocześnie krzyżując łapy na klatce piersiowej.
- Jeszcze zobaczymy kto będzie górą. Twój koniec, strażniczko
gwiazd, jest bliski.. - wysyczał wściekle lecz po chwili na jego
szarej twarzy pojawił się perfidny uśmieszek. Widział, jak
blondynka zaciska swoje powieki. Jak kurczowo łapie się za głowę
i z krzykiem upada na kolana.
- Chyba znalazłem to czego szukałem... - rzekł i uśmiechnął
się zwycięsko.
Najpierw usłyszała przeraźliwe dzwonienie w uszach, później
zobaczyła strzępy obrazów. Co się dzieje..?!, pomyślała
zdezorientowana. Migały jej przed oczami, zasnute grubą warstwą
ciemnego dymu.. zaraz zaraz... To nie dym a piach! Czarny piach!
Poczuła silny ból w skroniach jakby ktoś próbował młotkiem
powbijać gwoździe w jej czaszkę. Ból był okropny. Tak silny, że
z jej ust wydobył się przeraźliwy krzyk, taki, jakim krzyczą
dziewczyny w tanich horrorach. Przebłyski, tylko tyle widziała. Tak
strasznie bolało. Ten ból... Wiedziała. Wiedziała, że ktoś ją
woła. Ktoś jej potrzebuje. W głowie mignął jej jeden obraz.
Znała to miejsce. Znała bardzo dobrze..
Paryż.
Wieża Eiffela.
Klucz.
Amor...!
- Ty świnio!!!! - wrzasnęła do Mroka, który zaniósł się
głośnym śmiechem. Przez napływające łzy dostrzegła jak ten
parszywiec znika w czarnej otchłani rżąc zwycięsko.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No, jak to ja, dodaję rozdział na jeden dzień przed terminem. Wiem, cieszycie się :D Ja nie za bardzo bo na drugim blogu prace stoją w miejscu. Niedobrze... No cóż, jakoś to będzie, nie? Poproszę o wasze komentarze, kochane kociaczki ;*
Rozdział bardzo wciągający. Przyjemnie się go czytało :).
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu go w mojej głowie pojawiła się myśl, że to Jack, a nie Mo mógłby dołączyć do Mroka. To było by całkiem ciekawe xD. Jednak z drugiej strony jeszcze chętniej zobaczyła bym Mo z Jackem. Jak to mówią- kto się czubi ten się lubi ;).
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :). Życzę wiele weny :*
Dziękuję za pierwszy kom pod nowym rozdziałem Aoi hime :* Mo i Jack, to sprawa bardzo skomplikowana, tylko tyle zdradzę :D Finał tej historii z pewnością Cię zaskoczy, gwarantuję. Mam dużo pomysłów, już coś tam zaczęło kiełkować w mojej łepetynce. Mam spisane parę ciekawych wątków.. No nic, pozostaje tylko czekać ma rozwój wydarzeń ;). Czekam na nexta i Ciebie :* jeszcze raz dzięki za komentarz.
OdpowiedzUsuńAwww... To jest genialne. ^^
OdpowiedzUsuńNormalnie brak mi słów, aby to opisać. ;p Kochana walka wyszła ci naprawdę świetnie ogólnie całe spotkanie z Mrokiem jest super. Czytałam z zapartym tchem, a jak jeszcze Mrok powiedział, że Jack i jego moce będą należeć do niego to po prostu prawie zemdlałam. xD Dobra żartuje nie było ze mną tak źle. No może troszkę xD Hehe...
Rozdział trzymał w napięciu do samego końca. Nie mogłam wytrzymać z nerwów. Odpowiedz Mo na propozycje Pitcha była extra po prostu zwaliła mnie z nóg. No i na dodatek ten palant za przeproszeniem tak się wyrażę coś jej zrobił. Biedna Mo ehhh... :(
Starałam się jak mogłam, by ten rozdział wyszedł jak najlepiej i chyba to mi się udało. Jeszcze raz dziękuję za komentarz. Jesteś u mnie zawsze mile widziana. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą, serio. Dają takiego kopa, że aż chce się usiąść i pisać kolejny rozdział. Mam w głowie kilka nowych pomysłów na nowe historie, ale na razie chcę się skupić na tym storry i na Legendarnych ( ci to już pewnie wołają o pomstę do nieba ). Ale poważnie, po głowie chodzi mi tyle przeróżnych pomysłów, że tylko spisywać u czerpać! Jeszcze raz bardzo dziękuję, kocham czytać Twoje komentarze. Pozdrów Kyubiego,
OdpowiedzUsuńtwoja Moonlight :*