7/23/2016

Rozdział 5 - Współpraca?!



    Jack patrzył podejrzliwie na Mo, która stała nadal oparta o filar i wlepiała w niego te swoje błyszczące, bystre i cwane oczka. Choć praktycznie się nie znają to Frost wiedział, wręcz był przekonany, iż ta dziewczyna chowa diabła za skórą. Ktoś, to posiada taki temperament i takie spojrzenie musi być jakoś spokrewniony z szatanem, po prostu nie ma innej opcji. Niespodziewanie Mo ziewnęła potężnie co wytrąciło lekko Jacka z równowagi.
    - Oooaaaa... - wyrwało się blondynce. Ziewając odchyliła głowę do tyłu, zamknęła na moment oczy i zakryła sobie usta dłonią. Na koniec zamlaskała kilka razy a kiedy ponownie spojrzała na białowłosego, na jego zdziwioną minę, lekko się zawstydziła. Nie odrywając od ust ręki patrzyła na Jacka przez kilka sekund. Na jej policzkach namalowały się delikatne rumieńce. Frost od razu to zauważył. - Nie gap się tak na mnie, matołku. Nie widziałeś ziewającej kobiety czy co? - burknęła niemiło i spojrzała w bok nadymając śmiesznie swoje zaczerwienione policzki.
    - Nie... nie nazywaj mnie tak..! - krzyknął Frot reagując dopiero po dobrych kilku sekundach przez co jego zdenerwowanie nie wypadło zbyt przekonująco.
    - To znaczy jak? - spytała blondyna. Przechyliła głowę lekko w prawą stronę i splotła ręce na biuście.
    - No, że jestem matołkiem..! - Jack podniósł głos już mocno poirytowany. W Mo uderzyła pojedyncza fala zimna pochodząca od białowłosego, który zaczynał tracić panowanie nad emocjami.
    - A więc jednak nim jesteś..! - wykrzyczała radośnie i aby wkurzyć chłopaka jeszcze bardziej klasnęła w dłonie. Na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech odsłaniający rząd idealnie równych zębów mieniących się wręcz magiczną poświatą niczym gwiazdy w kryształowo jasną noc. Toothianie na ten widok aż dech zaparło w piersi. Niczym błyskawica pognała do dziewczyny po drodze spychając Jacka ze swojej drogi.
    - Na wszystkie trzonowce tego świata.... - wydusiła z siebie pełna zachwytu. Nie potrafiła się powstrzymać by nie wsadzić rąk do ust Mo. - Dziewczęta, musicie to zobaczyć! - pisnęła. Jej małe wróżki jak na rozkaz znalazły się przy swojej królowej. Im tak samo jak Zębuszce na widok zębów Manen odciął się dopływ tlenu na kilka sekund.
    - Aaa...aaa.AAAAA..!!! - Mo oderwała się jak oparzona od strażniczki wspomnień. Popatrzyła na nią jak na wariatkę, która właśnie uciekła ze szpitala dla obłąkanych. - Odbiło ci czy jak?! - wrzasnęła Mo wycierając wierzchem rękawa swojej kurtki pozostałości po ślinie na twarzy.
    - Wybacz ale twoje zęby... Normalnie coś wspaniałego! Nawet Jacka kły tak nie błyszczą. Twoje kły to to to.... To nie zęby to prawdziwe perły, diamenty, gwiazdy lśniące na niebie! Ach, są idealne... - westchnęła na koniec rozmarzonym głosem. Niektóre małe wróżki z zachwytu aż zemdlały... Mo omiotła Wróżkę Zębową spojrzeniem „lepiej się lecz, kobieto” i zrobiła dla pewności dwa kroki w tył. Zębuszka odwróciła się do białowłosego.
    - Wybacz Jack, ale jej zęby biją twoje na głowę. - powiedziała i odfrunęła kawałek szepcząc coś zawzięcie do swoich wróżek. W pewnym momencie zachichotały wspólnie po czym oddaliły się jeszcze bardziej od pozostałych. Mo patrzyła na Zębuszkę kompletnie wytrącona z równowagi i z otwartą buzią.
    - Ma swój świat dziewczyna, nie ma co... - skwitowała. North wraz z Piaskiem i Zającem pokiwali w tym samym momencie głową przyznając Gwiezdnej rację. - Wracając do sprawy.. - rzekła Mo patrząc na Wróżkę lecz po chwili ponownie skupiła swój wzrok na pozostałych -..mam dla was pewne informację odnośnie Mroka. Zlokalizowałam jego nową kryjówkę. Odkąd nie musi się ukrywać pod ziemią znalazł sobie nową dziurę w Hongkongu. Skubany.. - zaśmiała się pod nosem - właśnie tam znajduje się drugie największe ujście czarnej energii.
    - Dlaczego nam pomagasz? - spytał podejrzliwie Frost. Dziewczyna spojrzała w jego błękitno lodowe i zimne oczy. Oprócz chłodu doszukała się w nich również odrobinę zainteresowania lecz zdecydowanie przeważał w nich chłód. Mo nie odpowiedziała od razu. W głowie starała się dobrać odpowiednie słowa ale patrząc w oczy Jacka nie potrafiła się należycie skupić. Przyjrzała się jego oczom dokładniej. Tak jak myślałam. To samo spojrzenie, ta sama bijąca od niego siła.. pomyślała. Zapatrzyła się na białowłosego. Ogarnęła ją nostalgia, w głowie pojawiły się wspomnienia sprzed wieków. Obrazy, jak żywe, ukazywały się jeden za drugim. Ona i jej brat razem patrolują orbitę. Ona i Mim, jej kochany Starszy brat, ramię w ramię walczą ze sługusami cienia. Ona i on, razem. Zawsze razem.., aż do TAMTEGO dnia. Pomimo długich stuleci ból po stracie brata był wciąż dla Mo taki sam. Poczuła, że do oczu cisną się jej łzy więc aby nie pozwolić im popłynąć, Gwiezdna zamknęła oczy i skierowała twarz w bok.
    Jack poczuł na sobie jej spojrzenie. Bezczelnie wlepiła w niego te swoje ładne oczka jakby chciała z niego wyczytać jego wszystkie sekrety i tajemnice. Na początku patrzyła badawczo, z zaintrygowaniem ale z sekundy na sekundę jej wzrok stawał się coraz smutniejszy i przygnębiony a zanim odwróciła pospiesznie głowę, zdążył jako jedyny zauważyć napływające jej do oczu łzy.
    - Dlaczego chcesz nam pomóc? - spytała Tooth. Mo po chwili podniosła na nią swój wzrok. Jack spostrzegł, że po łzach nie było już ani jednego śladu. Blondynka za to uśmiechnęła się delikatnie i prawa ręką podrapała się z lekko zakłopotaną miną z tyłu głowy.
    - Tak szczerze to.., - zacięła się na moment - ..chciałam was przeprosić za moje ostatnie zachowanie, wtedy na Saharze. Miałam za sobą ciężką bitwę, odniosłam poważne rany, byłam mega zmęczona... Po prostu wyżyłam się trochę na was. Przepraszam. - powiedziała spuszczając głowę zawstydzona.
    - Nie gniewamy się, naprawdę. Mam rację chłopcy? - odezwała się Ząbek machnąwszy przy tym lekceważąco dłonią. Piasek od razu jej przytaknął natomiast Zając i Jack spojrzeli po sobie niepewnie. W szczególności Jack.
    - Było, minęło. - powiedział North i uśmiechnął się do dziewczyny. - Więc, jesteś gwiezdnym strażnikiem?
    - Tak, właśnie tak. - Mo odpowiedziała na pytanie Northa czując, że zaraz posypią się kolejne pytania i to nieszczególnie przez nią pożądane.
    - I Pan Księżyc też nim jest a raczej był, tak? - kolejne pytanie i Mo wiedziała, że Mikołaj ma zamiar przeprowadzić przesłuchanie z nią w roli głównej.
    - Tak, był. - odpowiedziała poważniejąc. - Do czego zmierzasz? - sama spytała. Posłała Northowi swoje ostrzegawcze spojrzenie.
    - Piasek opowiedział na historię, w której była mowa o Panu Księżycu i jak zginął w tej słynnej bitwie. Kiedy to było, znaczy się, kiedy rozegrała się ta wielka wojna? - spytał poważnie North. Teraz i on patrzył poważnie na stojącą w cieniu blondynkę.
Mo spojrzała na Piaska, który rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie. Ta, odwdzięczyła się strażnikowi snów takim samym.
    - W przyszłym roku będzie obchodzona tysiąc pięćsetna rocznica wygranej. Podczas Balu Świateł w najdłuższą noc roku. - odpowiedziała a jej ton z każdym następnym wypowiedzianym słowem stawał się coraz zimniejszy. North to zauważył ale ani myślał zaprzestać pytań.
    - Jak długo jesteś strażnikiem? - spytał po dłuższej chwili milczenia. Mo zaśmiała się pod nosem i pokręciła kilka razy głową. Wiedziała, że tak będzie. Obdarzyła strażnika zachwytu wyzywającym spojrzeniem.
    - Chcesz wiedzieć ile mam lat.. To nieładnie pytać kobietę o wiek. - odpowiedziała wymijająco.
    - Mam pewną księgę. Są w niej wszyscy strażnicy, Gwiezdni również. - powiedział i skrzyżował ramiona na piersi.
    - I co w związku z tym? - Mo spojrzała na swoje paznokcie u prawej dłoni, udając, że to co mówi Święty mało wiele ją obchodzi. Całe szczęście, była dobrą aktorką.
    - Widnieje tam imię Manen obok imienia Tsara Lunara i.. - mówił a reszta słuchała go z zapartym tchem. Jack kątem oka spojrzał na blondynę. Gwiezdna zwęziła oczy i patrzyła zimno na Northa. Biła od niej niewyobrażalna pewność siebie i jakby taka.. wyższość. Patrzyła na Northa z góry, niczym siedząca na tronie królowa na swoich biednych poddanych ale jednocześnie szło wyczuć od niej pozytywną energię, która nie pozwalała na to by się jej bać.
    - Możemy porozmawiać na osobności? - znikąd pojawił się Ojciec Czasu. Niczym duch zmaterializował się między Mo a Northem, który z każdym zadanym pytaniem przybliżał się do blondynki. Na twarzy Dziadziusia, jak zwykle, gościł wielki serdeczny uśmiech. Jego nagłe przybycie przyprawiło resztę strażników o lekki zawał serca lecz Mo stała niewzruszona, niczym lodowy posąg.
    - O Matko Święta..! - krzyknął North jednocześnie łapiąc się za serce.
    - Przepraszam, że tak bez zapowiedzi ale mam do ciebie North bardzo ważną sprawę. - powiedział to takim tonem jakby sprawa, z którą przybył rzeczywiście była jedną z tej kategorii „życia lub śmierci”. - To naprawdę bardzo ważne.
    North patrzył przez dłuższą chwilę na strażnika czasu starając się jakoś uspokoić swoje rozpędzone serce. Jack w tym czasie zbliżył się do Mo, która bacznie przyglądała się olbrzymiemu globusowi.
Za każdym razem jak się tu włamywała, a robiła to już dziesiątki jak nie setki razy, ten jeden z dwóch tutejszych obiektów fascynował ją najbardziej. Imponujących rozmiarów konstrukcja imitująca mapę świata, błyszczała wesoło a rozświetlały ją tysiące światełek. Każde światełko to wierzące w nich dziecko., pomyślała. Zaintrygowana zaczęła iść w stronę globusa. Kiedy tylko wyszła z cienia światło dzienne wlewające się przez liczne okna w suficie zapiekło ją w oczy. Mo skrzywiła się czując niemiłe pieczenie więc od razu sięgnęła po swoje okulary przeciwsłoneczne i założyła jej na nos.
    Frost obserwował dokładnie każdy ruch Gwiezdnej. Kiedy ta ruszyła w stronę Sfery Snów robiąc pierwszy krok jednocześnie wychodząc z cienia, zmrużyła mocno oczy, aż przysłoniła je ręką. Niecałą sekundę później w jej dłoni pojawiły się ciemne okulary, które pospiesznie założyła.
    North westchnął zrezygnowany. Był już o włos od poznania prawdy o tym co łączy Manen z Księżycem a tu niespodziewanie jego misterny plan został zniweczony przez Ojca Czasu. Gestem ręki dał znać Dziadziusiowi by ten ruszył za nim. Staruszek, nie czekając na dalszą zachętę, ruszył za Mikołajem do jego gabinetu, który służył Świętemu również jako pracownia.
    Piasek odprowadził tamtych dwoje wzrokiem przeczuwawszy, że powinien być przy tej rozmowie. Miał jeszcze jedno przeczucie a te, jak jego intuicja, nigdy go nie zawodziły. Czuł, iż kolejna osoba pozna Księżycowy Sekret.
    Mo czuła na sobie natrętne spojrzenia pozostałych w tym to najbardziej irytujące, należące do pana mrozu, Jacka. Udając, że nie widzi zachowania innych strażników stanęła na platformie. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który lekko rozświetlił jej oczy. Oczarowana, patrzyła na światełka jaśniejące niczym świeca w ciemnościach. Niespodziewanie podszedł do niej jeden z elfów Northa. Ten zaczął leciutko szarpać ją za nogawkę jej skórzanych czarnych spodni. Dziewczyna oderwała wzrok od globusa i spojrzała na stworzonko, które najwyraźniej coś od niej chciało. Nachyliła się nad elfem, który uśmiechał się do niej głupkowato, chwyciła go za czapkę i podniosła do góry. Gdy elf zaczął niekontrolowanie rechotać, bez żadnych większych ceregieli rzuciła go za siebie. Mały elf krzyknął z radości a reszta jego koleżków wydała z siebie głośne „uuuu”.
    - Ej, to żywa istota! - krzyknął zbulwersowany Jack. Mo prychnęła głośno pod nosem. Obejrzała się przez ramię w kierunku białowłosego obdarzając go kpiącym spojrzeniem.
    - Co ty nie powiesz? Ja ich przynajmniej nie zamrażam jak co poniektórzy.. - zaśmiała się na koniec i odwróciła tyłem do Frosta. Kiedy tylko jej oczy zarejestrowały, iż mały pomocnik Northa zaraz zaliczy niemiłe spotkanie trzeciego stopnia ze ścianą, uniosła prawą rękę w górę i pstryknęła palcami. Elf niespodziewanie się zatrzymał za sprawą lewitującej, srebrnej poduszki z gwiezdnego pyłu. Cały i zdrowy, wylądował bezpiecznie na podłodze skacząc i śmiejąc się. Lot, jaki zafundowała mu Gwiezdna najwyraźniej bardzo mu się spodobał. Po sekundzie przy Mo ustawiła się kolejka małych elfów, które tak jak ich braciszek chciały sobie „pofruwać”. Dziewczyna uśmiechnęła się do nich ignorując totalnie Jacka, któremu bardzo się to nie spodobało. Nachyliła się ku małym urwisom patrząc na każdego z osobna i potarmosiła najbliższemu czapkę na co skrzat się wesoło zaśmiał.
    - Moje małe urwisątka, ciocia nie ma teraz za dużo dla was czasu ale już niedługo znowu do was wpadnę i wtedy się razem pobawimy, obiecuję. - przyrzekła. Elfy posmutniały ale po chwili znowu się rozpogodziły. Blondynka uśmiechnęła się do nich ciepło. Lubiła te maluszki. Elfy przypominały jej, jej gwiezdnych podopiecznych i to dlatego zawsze była dla nich taka miła. Zawsze jak się zakradała do bazy bawiła się z pomocnikami Northa. W sumie, to dzięki niej tak naprawdę te małe nicponie są takimi uroczymi urwisami. Rozpieściła ich po prostu bo jak się tu im nie oprzeć? Są zbyt rozkoszne i gapowate..
    - Emm.., Mo, prawda? - do dziewczyny podfrunęła Wróżka Zębowa. Mo spojrzała na nią, dokładnie obserwując każdy ruch wróżki i skojarzyła ją od razu z przerośniętym kolibrem. Na samą myśl wkradł się jej uśmiech na twarz lecz szybko się opanowała.
    - Taaak, to moje imię. - odpowiedziała. Patrząc Ząbkowi prosto w oczy.
    - O czym mówił North? Dlaczego tak cię wypytywał? - Wróżka zbliżyła się do dziewczyny na co ta się odruchowo cofnęła. Strażniczka wspomnień to zauważyła i zmieszała się trochę. Oddaliła się nieco od nowo poznanej dziewczyny. Mo zauważyła, iż swoim zachowaniem sprawiła przykrość Ząbkowi.
    - Oj, przepraszam. Nie uprzedziłam was... - Mo wyciągnęła rękę w kierunku Toothiany. - To znaczy.. a lepiej wam pokażę. - cofnęła dłoń i zaczęła się rozbierać.
    - Ej, co ty wyprawiasz?! - Zając przykicał do Tooth i spojrzał zaskoczony zachowaniem blondynki na dziewczynę. Tymczasem Mo zdjęła okulary i skórzaną kurtkę. Pod spodem miała ciemnoszary tom z dużym dekoltem.
    - Nie żadne „ej” tylko Mo, jasne? - spojrzała na Zająca Wielkanocnego w taki sposób, że temu zrobiło się głupio.
    - Przepraszam. Wybacz.. Mo. - wymamrotał i zwiesił głowę. Jackowi aż szczęka opadła z wrażenia. Zszokowany patrzył na Kangura nie dowierzając swoim uszom i oczom. Ten, zawsze buntowniczy i gotowy do walki, i wiecznie wykłócający się z nim Kangur Kangurowaty, truchleje przy tej dziewczynie w ciągu sekundy..?! Cały świat dla Frosta w tym momencie stanął na głowie a kiedy zobaczył świeże blizny na ciele Gwiezdnej zrobił jeszcze większe oczy.
    Jednoczenie, w tym samym czasie w gabinecie Northa trwała interesująca rozmowa. North wiedział, że wpadł na trop czegoś DUŻEGO i obiecał sobie, że nie spocznie dopóki nie dowie się prawdy. Święty nie wiedział jeszcze wtedy, że wplątanie się w tą sprawę może go wiele kosztować.
    - O co chodzi? Co to za sprawa nie cierpiąca zwłoki? - spytał North podchodząc do masywnego biurka, na którym piętrzyły się tony papierów i sterty niedokończonych zabawek.
    - Chodzi o..., to bardzo delikatna, powtarzam delikatna, sprawa. Chodzi o Manen. - powiedział strażnik czasu.
    - Domyślam się. - rzekł Mikołaj i splótł ramiona na piersi. - Ona nie jest tylko strażnikiem, prawda? To ktoś znacznie ważniejszy.
    - Masz rację, mój drogi ale... Daruj, lecz przychodzę aby cię upomnieć, byś nie drążył już tej sprawy.
    - Co? Dlaczego?! - North zrobił krok w stronę Dziadziusia. Nagle do pomieszczenia wszedł Piasek. Dziadziuś i North spojrzeli na niego zaskoczeni. Ludek podfrunął do strażnika czasu i z zawrotną prędkością zaczął pokazywać mu złote symbole. Nie wiadomo jakim cudem ale Czas od razu pojął o co chodzi strażnikowi snów. Spojrzał na niego wielkimi oczami zdziwiony jego „słowami”.
    - To jest wykluczone, drogi bracie. - rzekł stanowczo Czas. W odpowiedzi dostał kolejną wiązankę obrazków. - Ja się na to nie zgadzam! - krzyknął Dziadziuś. North przyglądał się trochę zbity z tropu „konwersacji” Piaska z Czasem. Wyglądali jakby się o coś kłócili. Czas co chwila spoglądał na Northa ale ten nie wiedział o co może mu chodzić.
    - Sądzisz, że możemy powierzyć mu aż tak ważny sekret? - spytał po kilku chwilach ściszonym głosem Czas. Piasek energicznie pokiwał swoją złotą głową na tak. Strażnik snów był pewny, że zdoła przekonać Ojca do swoich racji. - Jeśli jesteś tego pewien to zgoda. Ufam ci, bracie. - Czas dał w końcu za wygraną na co Piasek bardzo się ucieszył. Przyfrunął do Northa, zrównał swoją złocistą pyzatą twarz z twarzą przyjaciela i położył mu rękę na ramieniu.
    - Czy ktoś raczy mi wyjaśnić, co się tu przed chwilą stało? - spytał zdezorientowany Święty.
    - Piasek przekonał mnie, bym wyjawił ci najpilniej strzeżoną tajemnicę Księżyca. Księżycowy Sekret. - wyjaśnił Czas ale Mikołaj nadal nic z tego nie zrozumiał
    - Jaki Księżycowy Sekret? - dopytywał a jego oczy zalśniły ciekawskim blaskiem.
    - Chciałeś wiedzieć kim jest Manen. Powiedz mi, czego się o niej dowiedziałeś? - spytał Czas.
    - No więc, usłyszawszy to imię przypomniało mi się, że gdzieś już na takie natrafiłem. No i miałem rację. W księgozbiorach w tutejszej bibliotece jest bardzo stara księga. Opisani są w niej pierwsi strażnicy Wiary i także Gwiezdni. Tam było napisane, że Gwiezdna o imieniu Manen jest.. - North zaciął się na chwilę. Dwójka obecnych strażników patrzyła na niego spokojnie, czekając aż ten wyjawi im swoje rewelacje. - …, że Manen – zaczął mówić powoli i ostrożnie -.. jest żoną Tsara Lunara. - powiedział. Spojrzał na strażnika czasu a ten tylko zerknął na Piaska, który zrobił to samo. Oboje jednocześnie się uśmiechnęli co tylko wprowadziło Northa w jeszcze większe osłupienie.
    - To poniekąd jest prawdą.. - odezwał się po dość długiej chwili milczenia Czas. - ..lecz nie do końca. Owszem, Mo miała być jego żoną i formalnie nią jest ale to tylko zmyłka, aby ją chronić. - powiedział Dziadziuś.
    - Ale przed czym chronić? Nie rozumiem.. - North pokręcił głową kompletnie gubiąc się w nowo poznanych faktach.
    - Chronić przed Mrokiem.. i Przeznaczeniem. - Czas przybliżył się do Mikołaja. - North, posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. To, co za chwilę usłyszysz, musi pozostać między nami. Nie wolno ci tego powtórzyć nikomu, rozumiesz? Nikomu! - Czas wraz z Piaskiem spojrzeli poważnie na Świętego. Ten, przejęty powagą sytuacji, przełknął głośno ślinę.
    - Zgoda, obiecuję. - rzekł po dłuższym zastanowieniu się. Piasek i Czas spojrzeli na siebie porozumiewawczo i w tym samym momencie kiwnęli głowami.
    - To Manen jest Gwiezdną, która wskrzesiła Tsara Lunara. To za nią zginął Księżyc. - Czas zaczął mówić coraz dumniej o swojej podopiecznej. - Mo jest młodszą, rodzoną i jedyną siostrą Tsara Lunara. To legendarna Domina Stellarum, Władczyni Gwiazd.
    Mo dotknęła szramy na swoim lewym obojczyku. Całe szczęście sam dotyk nie sprawiał już jej bólu, nawet poruszanie lewym ramieniem nie było już dla blondynki problemem i choć minęły dopiero dwa dni od początku gojenia się ran to blizna Mo wyglądała jakby miała co najmniej kilka tygodni.
    - O Jezuniu..! - wykrzyknęła Tooth i zakryła sobie szybko usta rękami. W mgnieniu oka znalazła się przy blondynce. - Kto ci to zrobił?!
    - Tak właściwie to nikt. To tylko „ostrzeżenia”. - Gwiezdna zrobiła palcami cudzysłów przy ostatnim słowie
    - Co masz na myśli mówiąc „ostrzeżenia”? - spytał podejrzliwie Zając. Patrzył jak zahipnotyzowany na okaleczone ciało strażniczki nie wiedząc czy tak na serio chce poznać odpowiedź na swoje pytanie.
    - Jeśli Tarcza ulega pęknięciom, mniejszym bądź większym, to samo dzieje się ze mną. Na ciele robią mi się takie rany, bo widzicie.. Tarcza to Gwiazdy. - Mo zaakcentowała ostatnie słowo. - A Gwiazdy to ja. To co się dzieje im, dzieje się mnie. Mam z nimi telepatyczny kontakt, widzę, słyszę i czuję to co one. - jej twarz posmutniała nagle. - Tylko ja jestem za nie odpowiedzialna. - spojrzała gdzieś w bok. Nie chciała się tu rozkleić a mało ku temu brakowało dlatego szybko wzięła się w garść, przywołała na usta uśmiech i odwróciła się ponownie do strażników.
    - To na pewno wielka odpowiedzialność. - Ząbek posłała blondynce współczujące spojrzenie na co Mo uśmiechnęła się delikatnie do niej.
    - Taa, Dziadziuś bez przerwy mi to powtarza ale kto by się tym przejmował. - po rak kolejny machnęła ręką i zaśmiała się pod nosem. Ponownie założyła na siebie skórzaną kurtkę z kapturem i okulary przeciwsłoneczne. Poprawiła jeszcze tylko swoje włosy wyciągając je zza kołnierza a ich blask oślepił stojącego nieopodal Frosta. - Widzicie, kiedy jestem po kolejnej walce ze sługusami Cienia lepiej się do mnie nie zbliżać, potrafię być..., wredna a do tego pyskata, wulgarna i niebezpieczna. Amorowi nie raz się już oberwało, więc wie już coś na ten temat, hahahha – zaśmiała się na wspomnienie sprzed kilku tygodni, kiedy prawie sprała Qupido na kwaśne jabłko.
    - To skoro jesteś taka „niebezpieczna”.. - Jack zrobił cudzysłów przy ostatnim słowie – to co tu jeszcze robisz? - spytał. Mo spojrzała na białowłosego kątem oka. Nie dała się sprowokować takim tanim chwytem, dlatego też odwróciła się w stronę Frosta, dumnie wypięła pierś do przodu i zadarła głowę do góry. Była wyższa od niego o parę centymetrów dzięki butom co niezmiernie ją cieszyło.
    - Robię to co chcę. A co, coś się nie podoba, matołku? - spytała patrząc wyzywająco na strażnika zabawy. Jego mina rozbawiła ją, więc uśmiechnęła się szeroko.
    Jej przesadna pewność siebie i ten uśmieszek doprowadzały Frosta do białej gorączki. Sam nie wiedział czym ta blondi tak go wkurzyła ale cokolwiek to było działało na niego jak czerwona płachta na byka. Chłopak wymierzył w dziewczynę swoją laską ledwo powstrzymując się by jej nie użyć. Obserwował ją bardzo dokładnie. Starała się uśmiechać ale jej oczy zdradzały wszystko, były zimne, smutne i obojętne. Ale najbardziej smutne.
    - Jeszcze raz nazwij mnie matołkiem to... - chciał powiedzieć, że nie zawaha się jej zaatakować ale Mo weszła mu w słowo.
    - To co? Zaatakujesz mnie? Ha! - krzyknęła rozbawiona. - Nie masz ze mną szans, ma-toł-ku. - dodała chłodnym tonem i przesylabizowała ostatnie słowo. Jackowi puściły nerwy. Tego już za wiele..!, pomyślał wściekły.
    - Doigrałaś się! - krzyknął i z prędkością światła posłał w kierunku Mo lodowy pocisk. Ta, stojąc w miejscu i nie ruszywszy się nawet o milimetr, wyciągnęła przed siebie prawą dłoń i jakby nigdy nic złapała lecący na nią pocisk. Jej dłoń zalśniła jasnym światłem a lód w ręku zamienił się w piękny gwiezdny pył. Przybliżyła dłoń do ust, dmuchnęła a pył rozwiał się mieniąc wszystkimi kolorami tęczy no i oczywiście kolorem srebra.
    - Taa, ale się boję. - powiedziała znudzonym tonem. - Moja propozycja dla was, to pomoc w schwytaniu Mroka. On jeszcze urośnie w siłę dlatego będziecie potrzebować pomocy, najlepiej kogoś, kto może obcować z czarną energią. - rzekła patrząc na Toothianę i Zająca, którzy patrzyli na nią z szeroko otwartymi buziami.
    Jack wyprostował się szybko. Sam nie wierzył w to, co przed chwilą zrobił. On naprawdę ją zaatakował..! Ale z drugiej strony, zasłużyła sobie na to, więc nie powinien w ogóle żałować tego co zrobił. Uśmiechnął się pod nosem i korzystając z okazji, iż Mo nie patrzy akurat na niego, ponownie ją zaatakował lecz tym razem nie jednym pociskiem ale całą serią. Wiedział, że blondynka nie ma szans na sparowanie takiego uderzenia.
    Mo odwróciła tylko na chwilę głowę od Jacka, dosłownie na kilka sekund, a ten zdążył ponownie ją zaatakować. Nie miała jak obronić się przed lecącymi w jej stronę lodowymi, i ostrymi, soplami. Jedyne co mogła zrobić to stworzyć osłonę z gwiezdnego pyłu i tak też zrobiła. Siła z jaką atak Jacka trafił w osłonę Gwiezdnej była na tyle duża, że Mo zatoczyła się kilka metrów do tyłu. Niektóre pociski przebiły się przez jej „mur” a jeden z nich ranił Mo w prawy policzek. Pojedyncza kropla szkarłatnej krwi spłynęła z ranki zdobiąc zaczerwienianą ze złości twarz gwiezdnej strażniczki. Jej oczy zaobserwowały triumfalny uśmieszek białowłosego.
    - Jack, co ty wyprawiasz?! Przestań! - krzyknęła Zębuszka. Już miała stanąć pomiędzy nim a blondynką lecz Zając powstrzymał ją łapiąc za ramię. - Aster, zróbże coś..! - spojrzała na niego niemal błagalnie.
    - Tak jak myślałem. Jesteś tylko mocna w gębie. - powiedział Jack, patrząc niemal z pogardą na Mo, która starła wierchem dłoni krew ze zranionego policzka. Spojrzała na czerwone palce swojej dłoni zaciskając usta w wąską linię. Tylko nie trać nad sobą panowania, Mo. Tylko nie trać panowania.., powtarzała sobie w myślach jak mantrę będąc coraz bardziej wkurzoną. Rzuciła Frostowi mordercze spojrzenie i obróciła się na pięcie bez słowa. Szybkim krokiem podążała do wyjścia z tej przeklętej Sali kiedy usłyszała głos Jacka.
    - Jasne, uciekaj.., tchórzu! - krzyknął w jej kierunku akcentując dobitnie ostatnie słowo. Uśmiechnął się zwycięsko pod nosem, gdyż był przekonany, że blondi nie będzie w stanie go zaatakować a co dopiero wygrać. Oj, jakże chłopak był w błędzie.
    Mo stanęła jak wryta. Jego słowa niczym grom z jasnego nieba trafiły do jej uszu i dudniły pozostawiając po sobie echo. Uciekaj tchórzu.. Uciekaj tchórzu.. Uciekaj... Tchórzu... Nie jestem żadnym TCHÓRZEM!!!, pomyślała już na maksa wściekła.
    - Coś ty do mnie powiedział..? - spytała odwracając się powoli w stronę Jacka. Jej oczy stały się tak zimne, że nawet Jack poczuł gęsią skórkę. Zrobiła krok w jego stronę. - Powtórz. To. - warknęła przez zaciśnięte zęby. Czuła, że ogarnia ją prawdziwa furia. Ledwo powstrzymywała się by nie rzucić się na tego śnieżnego kretyna. Zacisnęła mocno obie pięści, które zaczęły emanować coraz jaśniejszą poświatą. Nagle w Wielkiej Sali wszystkie źródła światła, lampy, świece czy nawet sama Sfera Snów, zaczęły migotać.
    - Powiedziałem, że jesteś tchó.. - powiedział Frost nachylając się lekko do przodu trzymając swoją laskę opartą o prawe ramię. Patrzył jej prosto w oczy, bez cienia lęku. Widział dokładnie jak jej oczy pociemniały, jak na jej twarzy maluje się czysta furia. Nagle dziewczyna spuściła głowę w dół. Rozłożyła szeroko po bokach ręce a w prawej dłoni Mo pojawił się znikąd lśniący i ostry jak brzytwa miecz. Nie zdążył dokończyć nawet swojego zdania, gdyż Gwiezdna podnosząc głowę machnęła energicznie przed sobą lewą ręką i potężna fala gwiezdnego pyłu pognała z niesamowitą prędkością ku Frostowi. Jack nie zdążył się przed nią obronić. Trafiony, poszybował kilka dobrych metrów do tyłu. Plecami uderzył o filar, który stał po drodze. Uderzenie było na tyle silne, że Jack zobaczył kilka czarnych plamek przed sobą. Trzymając dzielnie swoją laskę osunął się na podłogę. Chciał się jakoś podnieść ale wtem poczuł silny ucisk na swojej szyi i szarpnięcie w górę. Zaczął się powoli dusić bo został mu odcięty dopływ świeżego powietrza. Jego wolna ręka automatycznie powędrowała do ręki, która próbowała go udusić i ani myślała puścić. Przyszpilony do filara otworzył oczy. Napotkał zimniejszy od arktycznego wiatru wzrok Mo, która jedną ręką trzymała go w stalowym uścisku za gardło pozbawiając tlenu i drugą przytykając połyskującą, ostrą klingę swego miecza do delikatnej skóry jego szyi. Próbował siłować się z dziewczyną ale jej siła była miażdżąca. Jack nie miał jak się uwolnić. Spojrzał w jej oczy, wiedział, że jeśli czegoś zaraz nie wymyśli to ona go zabije. Niespodziewanie ta zbliżyła swoją twarz do jego.
    - Mo, Jack, przestańcie..! - krzyknęła przerażona Wróżka Zębowa ale nikt jej w tym momencie nie słuchał.
    - Jeszcze raz nazwiesz mnie tchórzem, to przysięgam..., że cię zabiję. - wyszeptała mu do ucha i puściła jego gardło. Jack chwycił się za obolałe miejsce. Powietrze wdarło się do gardła chłopaka paląc jak ogień. Jack oddychał ciężko, jedną ręką ściskając się za prawie zgniecioną szyję a drugą trzymał kurczowo swój kij. Zgięty wpół parzył na Mo, która.., była smutna? - Szkoda by było takiego dobrego strażnika i takiego talentu... - powiedziała. Nagle, nie patrząc na białowłosego wyciągnęła w jego kierunku rękę. Jack nie wiedział co to miało z jej strony oznaczać więc nie uścisnął jej. Jego oddech wrócił już niemal do stanu pierwotnego lecz nadal czuł jej silny uścisk i miecz na gardle.
    - Sorry, nie podam ci ręki bo ci po prostu nie ufam. - powiedział po czym się wyprostował. Mo zaśmiała się pod nosem, spojrzała na ducha zimy i opuściła zrezygnowana rękę.
    - Jak tam sobie chcesz. Chciałam dobrze.., i wiesz co? - zrobiła krok w jego stronę. – Ja też ci nie ufam.
    - No i świetnie. Nie potrzebuję do szczęścia jakiejś nadętej panienki co myśli, że jest panią całego świata. - powiedział robiąc również krok w jej stronę. Teraz, niemal stykali się nosami.
    - Co tu się dzieje?! - po Sali rozległ się wesoły głos Northa, który szedł dziarskim krokiem wraz ze strażnikiem czasu i Piaskowym Ludkiem.
    - North! Dobrze, że jesteś.. - Ząbek podfrunęła do niego. - Nie masz pojęcia co tu się przed chwilą stało.. - i zaczęła relacjonować całe zdarzenia sprzed kilku minut.
    - Będę cię miał na oku, blondi... - Jack rzekł tak cicho by tylko ona mogła go usłyszeć.
    - Uważaj bo się przestraszę, śniegowy matołku. - skomentowała Gwiezdna. Zmierzyła chłopaka od stóp do głów i uśmiechnęła się zadziornie. - Ale jedno muszę ci przyznać. Masz waleczne serce i wielką odwagę. - powiedziała. – Zapowiada się bardzo interesująco. Wprost się już nie mogę doczekać. - wyszeptała podekscytowana po czym uśmiechnęła się szeroko a jej oczy zapłonęły bliżej nieokreślonym blaskiem.
    - CO?! - ryknął North i spojrzał na Frosta - Jack, to prawda?! - North, po wysłuchaniu Toothiany aż poczerwieniał ze złości. W podskokach znalazł się przy białowłosym. Stanął obok niego, podparł się pod boki i nachylił w jego stronę. - ZAATAKOWAŁEŚ MO?!?! - wrzasnął tak głośno, że Jackowi i Mo bębenki w uszach prawie popękały. Nie minęła sekunda a porwał blondynkę w swoje wielkie ramiona i mocno przytulił, aż za mocno. Gwiezdna usłyszała jak wszystkie jej kości zatrzeszczały protestując. - Mo, nic ci nie jest? Jesteś cała? Ten młokos nic ci nie zrobił? - zatroskany jak nigdy postawił dziewczynę na jej własnych nogach i zaczął ją oglądać ze wszystkich stron.
    Mo kompletnie zszokowana zachowaniem, a raczej jego diametralną zmianą, patrzyła na Northa jak na idiotę. Gwiezdna nie wiedziała, że Mikołaj został wtajemniczony w jej mały sekret.
    - Eee... - tylko tyle była w stanie z siebie wykrztusić.
    - Frost, jeśli coś jej zrobiłeś to przysięgam, że... - Święty zmierzył białowłosego groźnym spojrzeniem.
    - North, wyluzuj. To raczej Jack powinien trzymać się na baczności przed nią. Żebyś widział jakie manto Mo mu spuściła.., aż miło się patrzyło. - Zając przykicał zadowolony do brodatego i do blondynki. Był uśmiechnięty od ucha do ucha a widząc zdezorientowany wzrok Gwiezdnej uśmiechnął się do niej jeszcze szerzej i puścił do niej oczko. - Już dawno się tak nie uśmiałem.. - powiedział i wytarł łezkę, która spłynęła mu po policzku.
    - To cię bawi?! - krzyknął wkurzony Jack – Ona mnie prawie załatwiła..! - kijem wskazał Mo, która prychnęła pod nosem. Strażnik czasu postanowił włączyć się do tej ciekawej dyskusji.
    - Mo powiedz, że nie zrobiłaś tego o czym właśnie myślę. - rzekł patrząc ostro na swoją podopieczną. Ta spojrzała na Dziadziusia półprzytomnymi oczami i kolejne już tego dnia ziewnięcie wyrwało się z ust dziewczyny.
    - A nawet jeśli, to co? - spytała nie patrząc na strażnika czasu. - Dasz mi karę? Pff, proszę cię.. - prychnęła pod nosem lekceważąco i splotła ręce na biuście.
    - Wiesz, że gwiezdne światło a w szczególności twoje, jest wręcz destrukcyjne na tej planecie. Mogłaś zrównać to miejsce z ziemią! - wykrzyczał Dziadziuś już mocno poirytowany. Natomiast Mo zrobiła wielkie oczy i teatralnie przewróciła nimi.
    - Ooch no weź.. Matołek jest tak słaby, że nawet nie musiałam się wiele wysilać. Wystarczyła mi jedna fala z pyłu i już było po nim. - powiedziała to tak jakby Jacka wcale przy niej nie było.
    - Ja tutaj cały czas jestem jakbyś nie zauważyła i nie jestem słaby..! - krzyknął w jej stronę białowłosy. - Jesteś.., jesteś.... Jesteś najbardziej wpatrzoną w siebie osobą jaką w życiu poznałem! Nawet Kangur mnie tak nie wkurza jak TY!!! - wykrzyczał Frost pokazując wściekle na Mo a ta patrzyła na niego rozbawiona. Wokół niego zaczęły wirować malutkie płatki śniegu, które z każdą chwilą stawały się coraz większe. Natomiast jego obelga ani trochę nie ruszyła Manen. Dziewczyna westchnęła za to, przeciągła się i okropnie ziewnęła. Była dzisiaj cały dzień na Ziemi co nieźle ją wymęczyło poza tym, nie doszła jeszcze w pełni do siebie po ostatnim starciu z Cieniem, no i jej moce także.
    - Mikołaju, czy mo..? - po raz kolejny olała białowłosego kierując swój zmęczony wzrok na Northa lecz urwała wypowiedź wpół zdania. Wyprostowała się szybko a w jej dłoniach, dosłownie w ułamku sekundy, pojawiły się dwa miecze. Jej oczy zwęziły się i zaczęły bacznie rozglądać dookoła jakby czegoś szukały. Czegoś albo kogoś.. Kiedy zyskała pewność, że to naprawdę On, twarz jej stężała. Nie myśląc za wiele, stanęła w pozycji gotowej do ataku. Reszta patrzyła na nią jak na wariatkę lecz Mo w ogóle się tym nie przejęła.
    - On tu jest.. - powiedziała.
    - Jaki on? - spytał zdezorientowany North.
    - O kim ty mówisz? - Toothiana również zaczęła się rozglądać ale nikogo podejrzanego nie zauważyła.
    - Mo, co się dzieje? - do blondynki podszedł Czas wraz z Piaskiem. Nad głową strażnika snów pojawiały się z zawrotną prędkością znaki ze złotego piasku.
    - Mrok... - rzekła a w tym samym czasie po Sali rozległ się przeraźliwy i przyprawiający o gęsią skórę śmiech Władny Koszmarów. Reszta jak na rozkaz dobyła swoich broni gotując się do starcia ze swoim śmiertelnym wrogiem, Pitchem Blackiem – Czarnym Panem.
    - Przestań się chować, łajzo! - krzyknęła do niego Mo. Doskonale wiedziała gdzie ten zdrajca zamierzał się pojawić. Odór czarnej energii bijący od niego był tak silny, że przez sen by go wyczuła. Mrok jak na rozkaz wyłonił się z cienia, z miejsca gdzie Mo skupiła swoje lodowate i wściekłe spojrzenie. Wynurzył się z dumnie uniesioną głową a po obu jego bokach stały dwa koszmary. Ich złote ślepia wpatrywały się w strażników, gotowe w każdej chwili do ataku jaki rozkaże im ich pan.
    - Witaj, Gwiezdna Księżniczko. - rzekł zjadliwie i obdarował Gwiezdną zimnym spojrzeniem, na które Mo odpowiedziała ze zdwojoną siłą. - Nie spodziewałem się ciebie zobaczyć tu aż tak szybko, no i w towarzystwie samego Ojca Czasu, kopę lat...
    - Ty naprawdę prosisz się o śmierć.. - Mo obróciła w dłoni prawym mieczem. Światło odbiło się od ostrza i trafiło w okolice oczu Mroka na co ten skrzywił się lekko.
    - Chyba nie jest mi pisana śmierć, nie dzisiaj.. Przyszedłem do obecnej tu wesołej gromadki. - powiedział uśmiechając się wrednie. Splótł ręce za plecami patrząc na każdego z osobna. Na koniec zostawił sobie Jacka.
    - Gadaj, po coś tu przylazł szczurożerco?! - krzyknął Frost wysuwając się przed szereg. Mo spojrzała na strażnika zabawy kątem oka.
    - Jackie, jak zwykle wystawiasz się na pierwszy ogień. Jedno ci powiem, ty i twoje moce już niedługo będziecie należeć do mnie. - rzekł unosząc jeszcze wyżej głowę. Puszył się jak jakiś paw po prostu.
    - Niedoczekanie twoje! - krzyknęli jednocześnie Jack i Mo.
    - Ooo, widzę, że nasz mały Jackuś przygruchał sobie dziewczynę... - zaćwierkał Mrok - ..jakie to urocze. - dodał głosem przepełnionym pogardą.
    - Stul w końcu tę mordę..! - krzyknęła Mo i jako pierwsza zaatakowała. Za pomocą miecza stworzyła potężną falę gwiezdnego pyłu, która pognała ku Mrokowi z taką szybkością, że ten nie zdążył chociażby zareagować. Atak Mo był tak silny, że bez trudu pozbyła się towarzyszących Czarnemu Panu koszmarów a samego Mroka zdmuchnęło pod sam sufit. Gwiezdny pył przebił się przez sklepienie dachu i posłało Pitcha daleko poza budynek. Zadowolona z siebie Mo wyprostowała się i schowała swoje miecze na swoje miejsca na plecach. - Dobra, nie mamy za wiele czasu. Mamy wiele do omówienia a ten samozwaniec wróci tu za jakieś dwadzieścia minut. - dziewczyna spojrzała na strażników, którzy gapili się na nowo powstałą dziurę w suficie. - Halo! Gwiazda do Ziemian! - krzyknęła ponaglająco i pstryknęła dwa razy palcami przed twarzą Zająca. Ten ocknął się, zamrugał kilka razy zdezorientowany i spojrzał na blondynkę.
    - Eee.., no ten.. - zaczął się jąkać. Podrapał się za włochatym uchem spojrzawszy na wyczekującą odpowiedzi, bądź jakiejkolwiek innej reakcji, Gwiezdną. - Dobra, to jaki jest plan? - spytał.
    - Pomogę wam go pokonać ale w walkę czysto ofensywną nie mogę się mieszać. Musicie sami go załatwić. Będę was asekurować i osłaniać, ok?
    - Ok, niech będzie. - North skinął na znak zgody. - Damy z siebie wszystko! Zapasem Gwiazdka, nie możemy zawieść dzieci, prawda?! - wykrzyczał z determinacją i podniósł wysoko swoje szable. Odpowiedziały mu okrzyki pełne zapału, jedynie Mo i Czas zachowywali się powściągliwie. Oboje stanęli trochę z boku a raczej Czas pociągnął za sobą Gwiezdną aby powiedzieć jej coś na ucho.
    - Dziecko, pamiętaj, że Mrok, czy tego chcesz czy nie, jest ważny dla tego świata. On musi żyć..! - powiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo.
    - Przecież to wiem! - wysyczała Mo patrząc wilkiem na Dziadziusia. - Przez tyle wieków był spokój a teraz..? Co on znowu kombinuje? Nauczka jaką dostał wtedy nie była wystarczająca?! - blondynka splotła ręce na piersi. Jej zmartwiona mina nie uszła uwadze Northowi, który podszedł do dwójki nowych przyjaciół. Położył Mo rękę na ramieniu i posłał jej kojące spojrzenie.
    - Spokojnie Manen. Damy sobie z nim radę. - powiedział i uśmiechnął się szeroko jednak Mo nie odwzajemniła uśmiechu tylko spojrzała na niego smutno.
    - Oby tak się stało.. - rzekła i westchnęła spoglądając w dziurę nad ich głowami. - Nadchodzi. - powiedziała. Miała złe przeczucia.
    Jedyne co zdążył zobaczyć to błysk miecza Gwiezdnej a później poczuł potężne uderzenie w pierś. Nie miał jak się obronić przed atakiem blondynki. Po raz kolejny poczuł na sobie siłę tej dziewczyny co tylko dało mu do zrozumienia, że pod żadnym pozorem nie może jej zlekceważyć. Siła uderzenia jakie otrzymał spowodowała, że swoim ciałem przebił się przez sufit i przeleciał znaczny dystans. Z impetem runął na lód pokryty sporą warstwą śniegu co nawiasem mówiąc, nie okazało się zbyt dobrym amortyzatorem jak wszyscy uważają. Minęło kilkanaście minut nim jego oddech wrócił do normy a nieprzyjemne szumienie w głowie ustało. Kiedy to wszystko minęło zerwał się na równe nogi. Spojrzał na oddaloną o jakieś sto metrów bazę Northa i wrzasnął na całą okolicę. Jego moc rozprzestrzeniła się na kilkadziesiąt metrów wokół niego. Czarny piach pokrył iskrzący się wesoło w słońcu biały śnieg. Z czerni zaczęły wyłaniać się koszmary, ich rżenie rozniosło się po okolicy wraz ze stukotem im ostrych kopyt. Było ich dużo jeśli nie rzecz mnóstwo. Dziesiątki jak nie setki koszmarów pognało w kierunku siedziby strażników, nieświadomych tego co ich za chwile czeka.
    - Ruszajcie! Macie ich zetrzeć z powierzchni ziemi!!! - krzyknął Mrok. Jeden z największych koszmarów stanął przy boku swego pana a ten wsiadł na niego i jak reszta jego sług, pognał w tym samym kierunku śmiejąc się szaleńczo. - Już niedługo Jack. Ty i twoje moce będziecie należeć do mnie a wtedy .. - mruknął pod nosem. Jego złote oczy zalśniły szatańsko, co z pewnością nie miało przynieść nic dobrego - ...ty Gwiezdna Księżniczko, nie będziesz już dla mnie przeszkodą. - rzekł wyobrażając sobie jak z pomocą Frosta rozprawia się ze strażniczką gwiazd. Zwycięstwo, tylko to się dla niego liczyło. Kiedy przełamie gwiezdną barierę nikt, nawet sam wielki Tsar Lunar nie będzie w stanie go zatrzymać.
    Jackowi nie spodobało się jak ta napuszona jego zdaniem blondi zaczęła dyrygować innymi strażnikami ale to z jaką łatwością powaliła Mroka nawet na nim zrobiło wrażenie. Ostatnim razem jak walczyli z Czarnym Panem to on prawie ich pokonał a ona jak gdyby nigdy nic, machnęła sobie raz mieczykiem i posłała w diabły tego skurczybyka! Z całą pewnością musi mieć na nią oko ale jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Kiedy Mrok wspomniał o przejęciu jego mocy ona również zareagowała. Jaki ona może mieć w tym interes?, pomyślał. Postanowił, że jak już rozprawią się z Mrokiem to uda się do Burgess. Zobaczy się z Jamiem i jego przyjaciółmi, i urządzą sobie wielką bitwę na śnieżki ale najpierw musi rozegrać jedną bitwę tutaj. Chwycił pewniej swój kij, który jeszcze bardziej pokrył się szronem. Nigdy nie przejdzie na jego stronę, nigdy. Jestem strażnikiem., powtarzał sobie w myślach. Żadna siła nie zmusi mnie do przejścia na stronę Mroka. Rozejrzał się wokół patrząc na każdego ze swoich przyjaciół, później na Sferę Snów gdzie światła zaczęły niekontrolowanie migotać i na samum końcu jego wzrok spoczął na Mo. Dziewczyna rozmawiała o czymś z Northem i strażnikiem czasu. Wyglądała na zmęczoną i smutną, jakby od kilku dni nie spała. Blondynka spojrzała w górę, coś tam powiedziała a North i Czas spojrzeli tam gdzie ona, na wielką wyrwę w suficie, którą sama zrobiła. Jack też tam spojrzał a dosłownie kilka sekund potem przez zniszczony dach zaczęły wdzierać się koszmary. Ich liczba była tak duża, że zalały bazę w mgnieniu oka a do środka cały czas dostawały się nowe. Frost nie czekając na niczyje pozwolenie ruszył do przodu zamrażając trzy koszmary naraz. Reszta poszła za jego przykładem i niszczyła sługusy Mroka jeden po drugim. Nawet Czas włączył się do walki i razem z Mo osłaniali strażników najlepiej jak potrafili. Choć koszmarów było więcej to strażnicy z Gwiezdną na czele mieli przewagę. Z łatwością pozbywali się coraz większej liczby wrogów.
    Toothiana w pewnym momencie zagapiła się widząc jak jeden z koszmarów próbował pożreć jedną z jej Mleczuszek. Pognała do niej z pomocą jednoczenie wystawiając się na atak. Ta chwila nieuwagi wystarczyła trzem koszmarom i zaatakowały od tyłu strażniczkę wspomnień.
    Jack zauważył jak koszmary chciały rzucić się na Toothianę. Rozgniewany, zamroził naraz pięć koszmarów. Pod wpływem jego emocji lód roztrzaskał się na setki kawałków. Oczami wyobraźni widział jak jego przyjaciółka jest boleśnie raniona przez piaskowe monstra Mroka. Pospieszył Zębuszce z pomocą najszybciej jak potrafił lecz po drodze nie zobaczył jak jeden z koszmarów pędził prosto na niego. Usłyszał jedynie rżenie z paszczy a później poczuł jak coś z wielką siłą odciąga go na bok. Koszmar o milimetry przed jego twarzą rozbłysł i rozpadł się na dwie części zamieniając się w srebrny był. Jego wzrok zarejestrował jedynie ciemnozłote włosy i zielono-niebieskie oczy patrzące prosto w jego niebieskie. Nagle poczuł jak właścicielka owych oczu go puszcza a on sam runął na podłogę brudząc się w czarno-złoto-srebrnym piasku. Gwiezdna stała w rozkroku z wyciągnięta lewą ręką a w niej trzymała połyskującą srebrzyście lancę, którą jednym uderzeniem zniszczyła doszczętnie koszmary atakujące Wróżkę Zębową. Po prawej ręce Mo spływała stróżka krwi z niewielkiego rozcięcia.
    - Idioto! Co ty wyprawiasz?! - wrzasnęła na niego wściekle. Frost zamrugał kilka razy i dopiero po minucie dotarło do niego, że blondynka nie ma na sobie swojej kurtki. Jej szara koszula była lekko rozdarta na prawym ramieniu i zakrwawiona. Dziewczyna uniosła głowę. Jej czujny wzrok powędrował do Northa, który został przyszpilony przez jednego z ostatnich koszmarów. Manen sięgnęła za siebie, chwyciła za miecz po czym wykonała jeden pełny obrót i pojedynczym sprawnym cięciem uwolniła Mikołaja od koszmaru niszcząc go. - Wstawaj! Walka się jeszcze nie skończyła! - krzyknęła nie patrząc na oniemiałego Frosta. W tym samym momencie przed Jackiem pojawił się Mrok. Na jego widok chłopak oprzytomniał, chwycił po swoją laskę i w ostatniej chwili zablokował atak kosą Władcy Koszmarów. Czuł, że długo nie wytrzyma więc dotknął dłonią podłogi pokrywając ją lodem. Mrok stracił równowagę i upadł na kolana. Jack wykorzystał tą szansę i odsunął się na kilka metrów od Pitcha, który za pomocą kosy rozbił pod sobą lód.
    - Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że stawianie mi oporu nie ma najmniejszego sensu? - spytał z tą swoją nutą sarkazmu w głosie. Strażnik zabawy już chciał mu odpowiedzieć ale Mo go ubiegła.
    - W życiu nie zdobędziesz najsilniejszego daru Księżyca, słyszysz?! Nigdy na to nie pozwolę!!! - wykrzyczała wkurzona. W jej ręku pojawiła się spora kula z gwiezdnego pyłu, która zaczęła coraz mocniej jaśnieć.
    - Droga Manen... Jak na razie twoja potęga jest dla mnie zbyt wielka ale kiedy przejmę moce Frosta nawet ty nie będziesz już dla mnie przeszkodą. Zniszczę ciebie i twoją barierę. Sprowadzę na ten świat wieczny strach oraz cierpienie. Zacznie się nowa era. Era strachu!!! - Mrok zrobił krok w stronę Gwiezdnej, która patrzyła na niego z wypisaną na twarzy nienawiścią.
    - Jesteś naiwny.., Blake - powiedziała cicho wymawiając ostatnie słowo – jego prawdziwe imię. Mrok zacisnął usta w cienką linię. Jego złowrogie złote oczy zwęziły się i obdarowały strażniczkę gwiazd lodowatym spojrzeniem.
    - To imię już dawno nie jest moje. - powiedział to tak zimnym tonem, że niemal u większości z obecnych pojawiła się gęsia skórka. - Teraz jestem Mrokiem, Czarnym Panem. Władczą Koszmarów! - podniósł głos na koniec i uśmiechnął się szeroko.
    - Raczej samozwańcem i głupcem, który myśli, że zwojuje świat. Kiedy ty się w końcu obudzisz? Myślisz, że jak pomożesz Cieniowi to On zrobi z ciebie króla? Pierwsze co On zrobi to cię zabije. - Mo spojrzała na Mroka starając się odczytać jego myśli.
    - Manen, córko Artemisy, pomyśl. Gdybyś sama się do mnie przyłączyła, gdybyś otworzyła barierę, sama wyszłabyś na tym najlepiej. Po co chronisz te podrzędne istoty zwane ludźmi? Jesteś istotą wyższą, kimś kto jest stworzony do wielkich rzeczy. Nie musiałabyś poświęcać życia aby chronić ten świat. Mogłabyś nim władać! Tylko pomyśl Manen. Światło i mrok, razem! Miałabyś u stóp nie tylko Ziemię ale całą galaktykę!! - rzekł Mrok i uśmiechnął się cwanie. Reszta strażników spojrzała na swojego wroga zszokowana. Czas patrzył na Mo spokojnie. Wiedział, że ta nigdy nie stanie po „tej drugiej” stronie zaś Jack spojrzał na nią podejrzliwie. A jednak.., pomyślał. Uśmiechnął się pod nosem.
    - No Manen.. - powiedział głośno Jack splatając ręce na piersi – Skoro miałabyś całą galaktykę u stóp to po co narażasz życie dla nędznych ludzi? - spytał pogardliwie. Dobrze zrobił, że jej nie zaufał.
    Mo zwiesiła głowę w dół tak, że jej blond włosy przysłoniły jej twarz. Opuściła rękę, w której przed chwilą formowała się kula pyłu. Nagle, nie wiedzieć czemu zaczęła się śmiać. Najpierw cicho lecz z każdą kolejną chwilą śmiała się coraz głośniej i głośniej. W końcu śmiała się tak głośno, że jej dźwięczny śmiech rozniósł się po całej bazie a z oczu zaczęły płynąć łzy. Pozostali patrzyli na nią jak na obłąkaną ale miała to gdzieś. Ręką starła łzy odchylając głowę do tyłu. Z jej ust wyrwało się głośne westchnienie. Słowa Mroka rozbawiły ją tak bardzo, że cała jej złość uleciała z niej jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Uśmiechnęła się tak promiennie do Mroka, że tego aż zamurowało. Jego mina w tym momencie była bezcenna.
    - Ty chyba zapomniałeś do kogo mówisz.. Honor. Duma. Wieczne poświęcenie. Oddanie sprawie. Przede wszystkim Honor! - wyliczyła na palcach prawej dłoni. - To są prze święte zasady Gwiezdnych. - przemówiła a jej głos był aksamitny i z każdym kolejnym słowem coraz silniejszy. - Jam jest Manen. Gwiezdna strzegąca gwiazd. Strażnik życia. Jam jest Ta, która włada wszystkimi gwiazdozbiorami galaktyki. Moim rozkazom podlega każda gwiazda w tej części wszechświata. Moją głowę zdobi korona z dwunastu Gwiazd Zodiakalnych. - z każdym wypowiedzianym zdaniem przybliżała się do Mroka, który patrzył na nią z coraz większym strachem w oczach. - Nawet Księżyc nie miał takiej władzy jaką mam ja. - rzekła już tylko do niego. - Nigdy nie zdradzę Lunara. - jej głos stał się zimny i twardy a każde słowo cięło Mroka jak bicz – Nigdy nie zdradzę moich gwiezdnych braci i sióstr. I nigdy, powtarzam przenigdy, nie stanę po stronie Cienia. Wolę umrzeć tysiąc razy w najgorszych mękach niż dać wygrać tobie.. – dźgnęła boleśnie Mroka w pierś palcem – i Cieniowi. Zapamiętaj sobie dobrze to, co ci teraz powiem; ja jestem nadzieją, bramą i ostatnią przeszkodą. - odwróciła się od Pitcha i spojrzała dumnie na wszystkich zebranych. - Będę walczyć do samego końca, do ostatniego oddechu i do ostatniego uderzenia mojego serca. Po to właśnie żyje. Po to się urodziłam. To jest Moje zadanie.
    - Dziecko, jestem z ciebie dumny. - Ojciec Czasu podszedł do Gwiezdnej i uściskał ją mocno. Trzymając ją za ramiona spojrzał na nią niczym ojciec na córkę, która właśnie ukończyła studia medyczne z najlepszym wynikiem. - Postawa godna najprawdziwszego strażnika gwiazd.
    Mroza zatkało wyznanie Gwiezdnej. Teraz ogromnie się wstydził czego dowodem były wyraźne rumieńce na jego bladej twarzy. Wyznanie Mo wywarło na nim spore wrażenie i choć nadal nie pałał do niej sympatią to wreszcie się przekonał, że Manen nie jest jego wrogiem.
    - Odejdź stąd, Mrok. Nie masz tu czego szukać.. - Zając stanął obok Mo. Posłał Czarnemu Panu zwycięskie spojrzenie jednocześnie krzyżując łapy na klatce piersiowej.
    - Jeszcze zobaczymy kto będzie górą. Twój koniec, strażniczko gwiazd, jest bliski.. - wysyczał wściekle lecz po chwili na jego szarej twarzy pojawił się perfidny uśmieszek. Widział, jak blondynka zaciska swoje powieki. Jak kurczowo łapie się za głowę i z krzykiem upada na kolana.
    - Chyba znalazłem to czego szukałem... - rzekł i uśmiechnął się zwycięsko.
Najpierw usłyszała przeraźliwe dzwonienie w uszach, później zobaczyła strzępy obrazów. Co się dzieje..?!, pomyślała zdezorientowana. Migały jej przed oczami, zasnute grubą warstwą ciemnego dymu.. zaraz zaraz... To nie dym a piach! Czarny piach! Poczuła silny ból w skroniach jakby ktoś próbował młotkiem powbijać gwoździe w jej czaszkę. Ból był okropny. Tak silny, że z jej ust wydobył się przeraźliwy krzyk, taki, jakim krzyczą dziewczyny w tanich horrorach. Przebłyski, tylko tyle widziała. Tak strasznie bolało. Ten ból... Wiedziała. Wiedziała, że ktoś ją woła. Ktoś jej potrzebuje. W głowie mignął jej jeden obraz. Znała to miejsce. Znała bardzo dobrze..
    Paryż.
    Wieża Eiffela.
    Klucz.
    Amor...!
    - Ty świnio!!!! - wrzasnęła do Mroka, który zaniósł się głośnym śmiechem. Przez napływające łzy dostrzegła jak ten parszywiec znika w czarnej otchłani rżąc zwycięsko.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


No, jak to ja, dodaję rozdział na jeden dzień przed terminem. Wiem, cieszycie się :D Ja nie za bardzo bo na drugim blogu prace stoją w miejscu. Niedobrze... No cóż, jakoś to będzie, nie? Poproszę o wasze komentarze, kochane kociaczki ;*

4 komentarze:

  1. Rozdział bardzo wciągający. Przyjemnie się go czytało :).
    Po przeczytaniu go w mojej głowie pojawiła się myśl, że to Jack, a nie Mo mógłby dołączyć do Mroka. To było by całkiem ciekawe xD. Jednak z drugiej strony jeszcze chętniej zobaczyła bym Mo z Jackem. Jak to mówią- kto się czubi ten się lubi ;).
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :). Życzę wiele weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za pierwszy kom pod nowym rozdziałem Aoi hime :* Mo i Jack, to sprawa bardzo skomplikowana, tylko tyle zdradzę :D Finał tej historii z pewnością Cię zaskoczy, gwarantuję. Mam dużo pomysłów, już coś tam zaczęło kiełkować w mojej łepetynce. Mam spisane parę ciekawych wątków.. No nic, pozostaje tylko czekać ma rozwój wydarzeń ;). Czekam na nexta i Ciebie :* jeszcze raz dzięki za komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww... To jest genialne. ^^
    Normalnie brak mi słów, aby to opisać. ;p Kochana walka wyszła ci naprawdę świetnie ogólnie całe spotkanie z Mrokiem jest super. Czytałam z zapartym tchem, a jak jeszcze Mrok powiedział, że Jack i jego moce będą należeć do niego to po prostu prawie zemdlałam. xD Dobra żartuje nie było ze mną tak źle. No może troszkę xD Hehe...
    Rozdział trzymał w napięciu do samego końca. Nie mogłam wytrzymać z nerwów. Odpowiedz Mo na propozycje Pitcha była extra po prostu zwaliła mnie z nóg. No i na dodatek ten palant za przeproszeniem tak się wyrażę coś jej zrobił. Biedna Mo ehhh... :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Starałam się jak mogłam, by ten rozdział wyszedł jak najlepiej i chyba to mi się udało. Jeszcze raz dziękuję za komentarz. Jesteś u mnie zawsze mile widziana. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą, serio. Dają takiego kopa, że aż chce się usiąść i pisać kolejny rozdział. Mam w głowie kilka nowych pomysłów na nowe historie, ale na razie chcę się skupić na tym storry i na Legendarnych ( ci to już pewnie wołają o pomstę do nieba ). Ale poważnie, po głowie chodzi mi tyle przeróżnych pomysłów, że tylko spisywać u czerpać! Jeszcze raz bardzo dziękuję, kocham czytać Twoje komentarze. Pozdrów Kyubiego,
    twoja Moonlight :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy