8/14/2016

Rozdział 6 - Nie pękaj



    Wszystko nagle zaczęło się dziać bardzo szybko. Jak na gust Northa zdecydowanie zbyt szybko. Najpierw Mrok, kulący się pod presją spojrzenia Mo, później jego okrutny śmiech i na koniec przeraźliwy krzyk Gwiezdnej, który prawie rozdarł mu duszę.
    - Ty świnio..! - krzyknęła do Mroka a ten rozpłynął się przed nimi pozostawiając po sobie tumany czarnego pyłu. North jako pierwszy ocknął się z szoku i podbiegł do Mo, która nadal ściskała mocno swoją głowę obiema rękami. Święty uklęknął przed dziewczyną i chwycił ją za ramiona. Mocno zaciskała oczy i zęby. Z jej miny North wywnioskował, że dziewczyna musi odczuwać jakiś silny ból. Jej usta otwierały się co chwilę z niemym krzyku a ciałem Mo wstrząsały pojedyncze dreszcze. North nie wiedział co zrobić, jak jej pomóc. Nie zauważył u niej żadnych większych obrażeń, z wyjątkiem rozciętego ramienia. Poza tym, nic jej nie dolegało ale jednak.. Jednak czuła ból, wielki ból.
    - Co jej jest? - spytał spanikowany Mikołaj a swoje pytanie skierował do strażnika czasu, który tak samo jak North wyglądał na zdezorientowanego.
    - Ja...ja nie wiem. - zająknął się i wlepił swoje przestraszone oczy w blondynkę.
    - Co się dzieje?! - Zając przykucnął obok Gwiezdnej. - Hej! Gwiazdko, co ci jest? - rzekł już tylko do niej. Położył jej na ramieniu swoją łapę i pochyli się ku niej, niczym rodzic nad swoim dzieckiem, które nieumyślnie się skaleczyło.
    - On.. - wydusiła z siebie – On.. znalazł.... Znalazł...i.., i... - spod jej zamkniętych powiek zaczęły wydostawać się łzy. Nagle Mo zaczęła kręcić głową to w prawo to w lewo, jej włosy falowały z każdych ruchem a spływające słone krople skapywały z policzków. - Nie nie nie..!
    - Do jasnej cholery! Co się dzieje?! - krzyknął Frost. Poszedł do Mo, uklękną przed nią i gwałtownie nią potrząsnął trzymając za jej ramiona. - No mówże..! -Nagle Jack przestał trząść dziewczyną. Szybko wziął ręce od niej i cofnął się do tyłu najszybciej jak tylko mógł. Jego zszokowana mina jeszcze bardziej zdezorientowała pozostałych strażników.
    Jack oddychał szybko i nierówno. Jego niebieskie oczy były utkwione w Mo, która spojrzała na niego tym swoim smutnym wzrokiem. Co to do licha było?!, krzyczał do siebie w myślach. Trwało to tylko chwilę, parę sekund ale poczuł to wyraźnie i to aż za bardzo. Poczuł jej ból. Jakby jego dusza zaczęła pękać od środka. W jego głowie mignął mu jeden obraz, Wieża Eiffela i jakieś.., coś? Nie wiedział co to było ale to Coś musiało być bardzo ważne. Ktoś to Coś ochraniał i wzywał pomocy.
    Zębuszka podfrunęła do białowłosego a w jej pięknych fioletowych oczach malowała się troska zmieszana ze strachem. Podała strażnikowi zabawy rękę lecz ten nie przyjął od niej pomocy, w ogóle nie zareagował na gest ze strony przyjaciółki. Jedynie patrzył Manen w oczy jakby był zahipnotyzowany. Patrzył głęboko, w oczy, których blask i ogień kiedyś przyćmiewał wszystkie gwiazdy lecz teraz ten ogień ledwo się tlił. Blask jej oczu prawie zgasł. Kiedyś te oczy musiały być naprawdę niezwykłe... pomyślał Jack. Dostrzegł w nich coś znajomego co sprawiło, że nie potrafił się już dłużej na nią gniewać. Owszem, dalej jej nie ufał ale miała coś takiego w sobie, w swoim spojrzeniu, że zapragnął podejść do niej i ją przytulić. Ma w sobie tyle bólu, dlaczego?, zapytał samego siebie w myślach.
    - Jack, halo! Słyszysz co mówię? Halo! Jack!!! - Ząbek szturchnęła chłopakiem mocno a ten spojrzał na nią nieprzytomnie. Minęło kilka sekund aż ocknął się z zamyślenia i powrócił do świata żywych a kiedy stanął już na równych nogach z pomocą Wróżki wzrokiem zaczął szukać swojego kija, który leżał przy Gwiezdnej. - Jack, co ci się stało? - spytała zatroskana Wrózia.
    - Już wszystko dobrze. Naprawdę. Nie martw się. - uśmiechnął się do niej lekko i podszedł do Mo aby chwycić po swoją laskę. Kiedy się nachylał kątem oka spojrzał na Mo i zauważył jak ta gwałtownie otwiera oczy i patrzy przed siebie z szeroko otwartymi oczyma.
    Za plecami strażników rozbłysło jasne światło w kolorze czerwieni i złota lecz dopiero po usłyszeniu odgłosu, który towarzyszy komuś jak ten ktoś upada, odwrócili się pospiesznie. Po podłodze przeturlała się jakaś postać pozostawiając za sobą czerwone smugi. Mo zerwała się na równe nogi i jak strzała pognała ku nieznanemu przybyszowi prawie taranując na swojej drodze Northa i Jacka.
    Strażnik czasu zamyślił się głęboko ale po chwili coś sobie uświadomił. Coś niezwykle istotnego. Przed chwilą, niemal jednocześnie, stały się dwie rzeczy i dopiero po przemyśleniu ich zaczęło docierać do niego, co tak naprawdę się przed chwilą stało. Mrok znalazł klucz. Mrok prawie go niszczył. Kto jest jego strażnikiem..?, pomyślał kiedy dotarła do niego znajoma i przyjemnie ciepła energia nowo przybyłego, przy którym już klęczała gwiezdna. Czas spojrzał w tamtym kierunku a źrenice jego oczu rozszerzyły się gwałtownie. Amor?!
    Mo dopadła do swojego przyjaciela, który nie był w za dobrym stanie. Czuła jego ból. Ten zdradziecki Mrok odwrócił jej uwagę aby dostać się do strażnika miłości i zaatakować go w odpowiednim momencie. Kiedy ostatni raz była w Paryżu widziała, widziała na własne oczy zachmurzone niebo nad miastem. Czuła, że nie są to zwyczajne chmury a i tak to zlekceważyła. Jak mogła być taka nieuważna i lekkomyślna?! Przeklinała samą siebie, że nie zareagowała w porę. Mogła nie dopuścić do tego co się właśnie stało. Dziadziuś miał rację. Blake zaczął szarżować pod ich nosami jak gdyby nigdy nic. Zostawiła przyjaciela w potrzebie.. Jaka z niej przyjaciółka?! Nie zasłużyła na to miano. Fakt, klucz jest cenny ale życie Amora stało się dla Mo o wiele ważniejsze. Bez namysłu wzięła poranione ciało czarnowłosego chłopaka w ramiona i przytuliła do siebie mocno.
    - Mm.. Mo... - usłyszała ochrypły głos strażnika miłości. - Wybacz.. mi... - wyszeptał z trudem. Jego zakrwawiona dłoń znalazła drogę do bladego policzka Gwiezdnej.
    - Nic nie mów. - upomniała go cicho starając się jakoś opanować swój rozemocjonowany głos. - Oszczędzaj siły. - rzekła i ucałowała go w czubek głowy. Jego miękkie i lśniące czarne włosy teraz były pozlepiane czerwoną juchą pochodzącą z pokaźnego rozcięcia na głowie.
    - Zawiodłem... Nie udało mi się.. - Amor zachłysnął się krwią cieknącą z jego własnych ust - ..obronić go.. Zawiodłem.. - szeptał a jego głos bez przerwy się łamał jakby płakał. Poruszył się w ramionach blondynki, która dopiero po chwili zauważyła, iż Amor coś chowa pod rozszarpaną kurtką. Wyjął powoli drugą dłoń a każdy ruch sprawiał mu olbrzymi ból. W ręce trzymał resztki błękitno-srebrnego kryształu, który połyskiwał z coraz mniejszą siłą. Nie wiadomo jak ale Amorowi udało się nie umazać go własną krwią.
    North wraz z Piaskiem podbiegli jako pierwsi i od razu wzięli się za udzielenie Amorowi pomocy. Starali się nie zadawać zbędnych pytań, gdyż tak jak strażnik czasu zaczęli rozumieć co się stało. Kiedy jeszcze rozmawiali w gabinecie Mikołaja, Czas wyjaśnił strażnikowi zachwytu, że wśród nieśmiertelnych są tacy, którzy nie tylko chronią ludzi ale także te słynne klucze, które z kolei otwierają Księżycowy Grobowiec. North dowiedział się, że Mrok ich szuka w celu zniszczenia, gdyż tam jest jedno ze źródeł mocy Pana Księżyca. Najwidoczniej Amor musiał być jednym z tych, co strzegą klucze.
    Ząbek, Zając i Jack patrzyli na to wszystko z milczeniu. Nie wiedzieli co powiedzieć. Jak dla nich, to zdecydowanie za wiele wrażeń jak na jeden dzień. Aster i Jack wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia i nie patrząc na fruwającą obok nich Wróżkę, podeszli do Ojca Czasu. Chcieli się dowiedzieć, o co tu dokładnie chodzi. Wrózia tymczasem podfrunęła do Mo aby również pomóc nowemu sprzymierzeńcowi.
    Amor, dzięki udzielonej pomocy, nie krwawił już tak obficie a jego oddech wrócił mało wiele do normy. Przyspieszone leczenie już zaczęło działać więc młody mężczyzna odczuł delikatną ulgę. Czuł jak Gwiezdna cały czas tuli go w swoich ciepłych ramionach przez co poczuł się jeszcze o odrobinę lepiej. Niemniej, było mu wstyd, gdyż zawiódł ją na całej linii. Nie udało mu się ochronić jednej z najcenniejszych rzeczy jaką powierzyła mu strażniczka gwiazd. Był na siebie zły, bo przysiągł, że prędzej zginie niż pozwoli na zniszczenie klucza. Ale jest coś jeszcze. Musiał przybyć do Mo jeszcze z innego powodu.
    - Mo..- zaczął a gdy ta już chciała go uciszyć przerwał jej nieco ostrzejszym tonem. - Nie. To ważne.. - rzekł. Nadal bolało go całe ciało lecz z minuty na minutę czuł się coraz lepiej. W ręku wciąż trzymał resztki skarbu jaki miał ochraniać. - Muszę wrócić do Paryża.. - spojrzał poważnie na swoją przyjaciółkę, która po usłyszeniu jego słów zgromiła go wzrokiem.
    - Chłopcze, jesteś ranny..! - wtrącił się North a Piasek mu przytaknął.
    - North ma rację. Zostaniesz tutaj póki nie wydobrzejesz.. - mówiła Zębuszka lecz Amor przerwał jej niecierpliwym głosem.
    - Nie rozumiecie..! - krzyknął na tyle ile pozwalały mu jego siły. Spojrzał śmiertelnie poważnie na Mo. - Musisz. Wrócić. Ze. Mną. - rzekł kładąc nacisk na każde wypowiedziane słowo. Walczył ze zmęczeniem, które ogarniało go całego ale dzielnie stawiał mu opór. Paryż go wzywał, nie mógł zostawić swojego ukochanego miasta na pastwę Mroka.
    - Hej, spójrzcie..! - krzyknął Zając a kiedy wszyscy zwrócili na niego uwagę, łapą pokazał na Sferę Snów. W miejscu gdzie znajdował się kontynent Europa a dokładniej Francja, światełka zaczęły niekontrolowanie migotać a niektóre gasnąć.
    - Mrok!!! - Jack i Zając krzyknęli oburzeni w tym samym czasie nawet nie patrząc na siebie.
    - Do sań! - zakomenderował North i cała piątka strażników udała się w stronę podziemnych garaży. Nagle North przystanął i odwrócił się do nowych towarzyszy.
    - Zabierzesz nas tam? - spytała cicho Mo Amora chwytając go pewnie za prawą rękę. Ten skinął jej głową i już chciał użyć swoich mocy by przenieść siebie wraz z Mo do Paryża ale pomimo wysiłku wciąć byli w bazie strażników. Próbował tak kilka razy lecz nie przynosiło to żadnego efektu. - Wybacz, mon cher ( od Aut. Mon cher z francuskiego oznacza moja droga , jakby ktoś nie wiedział :D ) ale nie mam tyle mocy aby nas przenieść do Francji.
    - Nie szkodzi. - Mo uśmiechnęła się do niego czule jak do nikogo innego. Zauważył to North, Czas i również Jack, który przystanął obok Mikołaja. To w jaki sposób spojrzała na Amora bardzo zastanowiło Frosta. Ale nie dane mu było długo nad tym myśleć, gdyż głośny głos Northa zwrócił jego całą uwagę.
    - Wy lecicie z nami, oczywiście. - rzekł i uśmiechnął się do nich. - Jack, pomóż Mo. - zwrócił się do białowłosego a sam ruszył na dół. Duch zimy nie od razu załapał o co chodziło brodaczowi. Patrzył przez chwilę na Amora kiedy do jego uszu dotarło ponaglające chrząknięcie blondyny.
    - Może byś tak pomógł z łaski swojej.. - zwróciła się do niego a kiedy ich spojrzenia się spotkały, Jack ponownie zobaczył w nich tylko chłód lecz tym razem towarzyszyła mu wściekłość. Bez słowa ruszył do niej aby wraz z Mo zataszczyć poranionego Qupido do garażu, gdzie już wszyscy na nich zapewne czekali. Zarzucił sobie prawe ramię Amora na szyję zaś Gwiezdna zrobiła to samo z lewym ramieniem Amora i oboje podążyli za Northem w milczeniu. Kiedy schodzili po schodach, w towarzystwie syknięć czarnowłosego i echa ich kroków, Frost w końcu postanowił się odezwać.
    - Dzięki za ten ratunek, mimo to wiedz, że.. - powiedział lecz zaraz dodał a raczej chciał dodać coś jeszcze natomiast Mo mu przerwała.
    - ..to niczego nie zmienia. - dokończyła za niego blondyna. - Ale i tak, nie ma za co matołku. - powiedziała nie patrząc na białowłosego a na jej usta wkradł się leciutki uśmiech.
    - Przestań mnie tak nazywać! - Jack spojrzał ostro na Mo, która ukryła twarz za kurtyną swoich lśniących włosów. Uśmiechnęła się szerzej lecz sama nie wiedziała dlaczego. Dokuczanie.., wróć. Za wiele powiedziane.. Przekomarzanie się z Frostem, przynosiło jej może nie radość ale lubiła to.
Białowłosy uroczo wtedy wyglądał i od razu wybuchał tak jak jej brat Mim. Tęskniła za tym. Tęskniła za Mimem.
    - Amor, jak się czujesz? - spytała. Po raz kolejny zignorowała Frosta przez co ten się zdenerwował jeszcze bardziej.
    - Jasne...! Olej mnie jak zwykle! Po co mi odpowiadać skoro można mnie zignorować..?! - mruczał wściekle pod nosem białowłosy patrząc prosto przed siebie. Do jego uszu dotarł cichy chichot Gwiezdnej a jak tylko na nią spojrzał zirytowany, ta od razu udała kaszel. - Ale ty jesteś dziwna... - mruknął pod nosem.
    - Mon cher, czy ja o czymś nie wiem.. Au! - Amor obrócił głowę w stronę blondynki ale zaraz tego pożałował, ponieważ świeżo zasklepiona rana koło potylicy ciągle dawała o sobie znać. Promieniujący ból czaszki rozszedł się falą wzdłuż całego ciała czarnowłosego. - Delikatniej, delikatniej.. - rzekł przez zaciśnięte zęby.
    - Nie zadawaj głupich pytań. Lepiej powiedz co się stało? - Mo specjalnie szturchnęła Amorem, ale tylko troszeczkę. Nie chciała mu przysporzyć więcej cierpienia.
    - Zaskoczyli mnie. Ja... to stało się tak szybko. Przechadzałem się, właśnie wracałem do siebie kiedy wyczułem, że ktoś mnie obserwuje i wtedy poczułem To. - chłopak zmarkotniał. Ponownie przemówił przez niego smutek. - Zawaliłem. Przepraszam...
    - To raczej ja powinna przepraszać ciebie Amor. Naraziłam cię na ogromne niebezpieczeństwo. Wybacz mi. - Mo nie miała odwagi spojrzeć na Amora. Wiedziała, że popełniła wielki błąd.
    - Ktoś mi wyjaśni o czym wy rozmawiacie? - spytał Frost.
    - Powiedz mu Mo. – rzekł Amor. - I tak się dowie.
    - Powiedzieć o czym? - dopytywał Jack.
    - O tym. - Amor przystanął przez co Mo i Jack zrobili to samo. Zabrał z ramienia blondyny swoje ramię i wystawił ostrożnie lewą rękę przed siebie. Wewnątrz dłoni czarnowłosego znajdowały się dwa kryształy, które Jackowi wydały się dziwnie znajome.
    - Eee.. Co to jest? - spytał zaintrygowany Frost i wziął jeden odłamek w dłoń. W korytarzu było dość ciemno lecz białowłosy widział krysztalik doskonale. Jego nikłe światło wciąż się w nim tliło a kiedy palce Jacka zacisnęły się na nim mocniej kryształ zalśnił nieco większym światłem. Gwiezdna spojrzała na trzymany kawałek w ręku strażnika zabawy zaskoczona a po kilku sekundach przeniosła swój wzrok na twarz ducha zimy.
    - Reaguje na ciebie.. - rzekła cicho nie dowierzając własnym oczom. Jack spojrzał na Mo, która wyciągnęła otwartą dłoń w jego kierunku. Chłopak popatrzył na nią przez chwilę, kompletnie nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji ale oddał blondynce kawałek kryształu. Kiedy Mo dotknęła go, kamyczek rozbłysł jeszcze większym światłem a wokół trójki strażników zawiał wiatr, tarmosząc ich włosami na wszystkie strony. Mo uśmiechnęła się pod nosem i przybliżyła do swojej twarzy odłamek. - Jest jeszcze nadzieja... Chyba uda mi się go naprawić. - powiedziała. - A ty mi w tym pomożesz. - ostatnie słowa wypowiedziała patrząc prosto w oczy Jacka, który ze zdumienia zamrugał kilka razy.
    - Na serio?! - Amor nieco się rozchmurzył.
    - Wiesz co to jest? - spytała Jacka Mo podnosząc wyżej kryształ.
    - Oczywiście, że nie. Skąd mam niby to wiedzieć? - odpowiedział Frost patrząc na dziewczynę jakby ta była niespełna rozumu.
    - To, drogi matołku - spojrzała na kamień w swojej dłoni – jest klucz do Księżycowego Grobowca a raczej to, co z niego zostało. Reaguje tylko na tych, co są najsilniej związani z Księżycem. Jak dotąd reagował tylko na mnie.. - Mo zamilkła. Po chwili wzięła głęboki wdech i kontynuowała nie spuszczając choćby na sekundę oka z białowłosego – Jesteś z Nim bardziej związany niż myślałam.
    - Halo! Pomarliście tam czy co..?! - z dołu dobiegł do nich krzyk zniecierpliwionego Northa.
    - Przestańcie się tam miziać...! - tym razem to był Zając a zaraz po nim rozległ się chichot Zębuszki.
    - Ej! My się nie miziamy..! Cokolwiek to znaczy... - dodał pod nosem Jack na co Amor parsknął śmiechem.
    - Co jak co ale TY powinieneś coś na ten temat wiedzieć.. AŁA!!!- Qupido posłał mu znaczące spojrzenie za co został kolejny raz potraktowany szarpnięciem przez Mo. Czarnowłosy obdarzył dziewczynę morderczym spojrzeniem a ta popatrzyła na niego nic siebie z tego nie robiąc.
    - Nie rozpędzaj się tu Qupido. Nie mam zamiaru po raz stutysięczny z kolei słuchać o twoich miłosnych podbojach.
    - A wy... jesteście, no... parą? - Jack popatrzył pytająco na Amora, który zerknął na Mo. Nagle Qupido i Gwiezdna wybuchli gromkim śmiechem. - Co was tak bawi?
    - Nic. tylko... - Mo starła spływającą łzę ze swojego policzka.. - Powiedzmy, że ja i Amor nie nadajemy się do życia... w związku, hahahha.
    - Dokładnie, mon cher.., ała.! Kurde, jak mnie łeb boli.. - Amor chwycił się za głowę ale pomimo niemiłosiernego bólu cały czas się uśmiechał. - Z resztą, kto by z tobą wytrzymał... - powiedział patrząc na Mo z ukosa.
    - Milcz babiarzu jeden.. - syknęła w odpowiedzi blondynka i luknęła na Amora tym swoim słynnym mrożącym krew spojrzeniem. - Jeszcze jedno słowo a urwę ci ten śliczny łeb.
    - Uważasz, że jestem śliczny? To jednak ci się podobam, wiedziałem.. - Qupido wyszczerzył się do dziewczyny a ta zacisnęła swoją pięć przed jego nosem.
    - Serio? Za mało dzisiaj oberwałeś?
    - On ma rację. Nikt by nie wytrzymał z taką zołzą. - skwitował Jack i uśmiechnął się wrednie. Mo już chciała mu odpyskować lecz ją wyprzedził. - Chodźmy, tam na dole pewnie już się niecierpliwią. - rzekł ucinając całą rozmowę.
    - Ja ci dopiero pokażę zołzę.. - mruknęła pod nosem blondynka. Tym jednym zdaniem Jack zarobił sobie u niej wielkiego minusa.
W końcu, i w całkowitym milczeniu, dotarli do reszty strażników. Mo zorientowała się, że Dziadziuś już sobie stąd wybył więc odetchnęła z ulgą. Przynajmniej nie będzie jej wciąż upominać.
    - No nareszcie! - krzyknął Zając, który stał oparty o nowe sanie Mikołaja i nerwowo tupał dolną łapą o lodową posadzkę. - Ile można czekać?
    - Wybaczcie. - rzekła Mo lecz po chwili uśmiechnęła się szatańsko. W jej głowie pojawił się doskonały pomysł na rewanż dla tamtych dwojga więc dodała niewinny głosem. - Matołek i Amor bardzo się polubili. Wręcz nie mogłam się powstrzymać by nie dać im chwili sam na sam by mogli się trochę po miziać. - ostanie słowa powiedziała patrząc prosto do Jacka i Qupido, którzy gapili się na nią zszokowani. - Tak słodko razem wyglądają... - zaszczebiotała i posłała im w powietrzu całusa.
    - Jack... - Aster podszedł do Mo ledwo powstrzymując śmiech – Nie znałem cię od tej strony.. - i wybuchł tak głośnym śmiechem, że stojące obok Mo i Zębuszka musiały zakryć dłońmi uszy.
    - Zając, opanuj się. Sprawy sercowe Jacka nie są naszym największym zmartwieniem. - North upomniał strażnika nadziei lecz sam był prawie poskładany ze śmiechu. - No dobra, moje drogie towarzystwo, wsiadajcie!
    - Ja idę swoimi tunelami. Po twojej ostatniej „jeździe” koleś, odechciało mi się latania na dobre. - Zając odskoczył od Northa by ten nie mógł go dosięgnąć i siłą wepchnąć do swoich sań.
    - Och, przestań..! - Mikołaj machnął lekceważąco ręką – To był jednorazowy wypadek. Nawet mistrzowi się zdarza. - rzekł i dumnie wypiął pierś do przodu. - Przecież nie ma to jak saneczki..
    - Ja podziękuję.. Aaaa! - Aster już chciał tupnąć nogą aby otworzyć sobie tunel kiedy silna ręka Northa porwała go i jednym ruchem wpakowała do mikusiowego środka transportu.
Renifery już się gorączkowały, uderzając swoimi imponującymi kopytami o lód i wierzgając do przodu. Mo pomogła wsiąść Amorowi a Piaskowy Ludek usadowił się obok blondyny już nie mogąc się doczekać jazdy.
    - Wypuśćcie mnie stąd! - wrzasnął Zając modląc się o jakikolwiek ratunek lecz ani Ząbek ani Jack nie byli skorzy by udzielić mu pomocy. Strażniczka wspomnień już zdążyła oddalić się z bazy a Jack uśmiechnął się do niego wrednie. Co jak co ale po nim to Aster się tego akurat spodziewał. - Zapamiętam to sobie Frost... - spojrzał na białowłosego takim wzrokiem, że jak gdyby mogło to by chłopaka położyło natychmiast trupem.
    - No to w drogę!- krzyknął wesoło North i szarpnął lejcami dając reniferom znak by ruszyły. Zwierzaki rzuciły się do przodu a towarzystwo w saniach aż wbiło się w siedzenia. – Zapnijcie pasy..! - rzucił przez ramię do towarzyszy. Mo obejrzała się wokół siebie ale żadnych nie zauważyła.
    - Przecież tu nie ma żadnych pasów! - Gwiezdna spojrzała spod przymrużonych powiek na Northa, który zaśmiał się dziko i bardziej szarpnął lejcami nakazując rogaczom pędzić jeszcze szybciej.
    - Wiem! To tylko taki żarcik, hahaha! - zaśmiał się Mikołaj. - Szybciej, szybciej...! - krzyknął do reniferów.
    - North, zlituj się, błagam..! - Zając tak bardzo przywarł do siedzenia, że pazurami zarysował świeży czerwony lakier natomiast Piasek bawił się w najlepsze a kiedy sanie zrobiły w tunelu beczkę, aż podskoczył z radości i wydał z siebie nieme „juhuu”. Mina Amora również była nietęga lecz nie ze względu na szaleńczą jazdę tylko z powodu bólu. Nadal bolała go głowa a zawrotna szybkość i kołysanie na wszystkie strony nie łagodziły jego cierpienia. Mo zauważyła to i wzięła chłopaka dyskretnie za rękę. Kiedy Amor poczuł jak dziewczyna splotła ich palce razem odwrócił się do niej i posłał jej blady uśmiech. Jack widział co zrobiła Mo i zaintrygowało go zachowanie Gwiezdnej. Ich relacje były dość bliskie z tego co zdążył już zaobserwować.
    - Trzymajcie się..! - wrzasnął North przebijając się przez świst powietrza a sanie wystrzeliły z tunelu i poleciały w niebo jak torpeda robiąc przy okazji podwójną beczkę. Mo zaśmiała się pod nosem a jej rozwiane włosy przysłoniły jej na chwilę połowę twarzy. Kiedy sama latała w przestrzeni kosmicznej uwielbiała robić tego typu sztuczki a im bardziej ekstremalne tym lepiej. Mo puściła Amora i przeskoczyła na miejsce obok Northa z szerokim uśmiechem na ustach. Brakowało jej umiejętności latania, i to bardzo.
    Zając, widząc skaczącą strażniczkę po rozpędzonych saniach na wysokości jakiś kilku tysięcy metrów nad ziemią, prawie dostał zawału a jego zzieleniała mordka zmieniła kolor na trupio blady. Piasek bawił się wręcz doskonale wraz Jackiem, którzy nie zwracali nawet najmniejszej uwagi na Astera, który zmawiał wszystkie znane sobie modlitwy. Natomiast Mo była zachwycona co nie uszło uwadze Northa. Dziewczyna, nie przejmując się wysokością i zawrotną szybkością, stanęła na siedzeniu obok strażnika zachwytu i wyskoczyła w górę robiąc zgrabne salto w powietrzu i lądując na środkowym reniferze. Zając prawie zemdlał widząc, co wyczynia blondynka.
    - Kamikaze..! - wykrzyknęli jednoczenie Mo i North a potem oboje wybuchnęli śmiechem.
    - Szybciej! Jeszcze szybciej! - Gwiezdna obejrzała się do tyłu a jej spojrzenie padło na Frosta, który przyglądał się jej z miną, której Mo nie potrafiła zrozumieć. Patrzył dziwnie, jakby starał się ją wyczuć albo.. sama nie wiedziała. Z resztą, nie przejęła się tym i popatrzyła na biednego Amora, który oparł się o ramę sań i zamknął oczy by choć trochę ulżyć sobie w bólu. Mo westchnęła. Poczucie winy nadal gryzło ją w środku. Uniosła prawą dłoń do góry i obróciła nią powoli. Koło głowy Amora pojawiła się średnich rozmiarów poduszka ze srebrnego pyłu. Chłopak otworzył oczy i posłał dziewczynie wdzięczne spojrzenie, na które ta odpowiedziała lekkim a co najważniejsze, szczerym uśmiechem.
    Jack zamrugał kilka razy zaskoczony. Jej uśmiech..pomyślał. Jest jakiś taki inny, jest.. prawdziwy. I piękny. Chwila! Co?! Chłopie, ty się weź opanuj! Przecież nie znosisz tej napuszonej zołzy!, skarcił siebie ostro w myślach. Może i jest ładna ale stanowczo za wredna i za chamska.
    - I jak ci się podoba podróż?! - krzyknął do Mo North. Dziewczyna obejrzała się w jego stronę a w jej oczach na chwilę zagościł cień dawnej radości.
    - Jest bosko! - odkrzyknęła mu.
    - To dokąd dokładnie zmierzamy? - spytała Zębuszka, która pojawiła się znikąd i wylądowała obok Zająca. Biedak nie wiedział już gdzie ma patrzeć więc postanowił zamknąć oczy lecz kiedy usłyszał niespodziewanie głos przyjaciółki wystraszył się porządnie.
    - Mogłabyś tak nie pojawiać się jak duch? O mało co nie zszedłem na zawał..!
    - Weź Kangur wyluzuj i pooglądaj sobie widoki! - Jack uśmiechnął się do Zająca a ten zgromił go spojrzeniem.
    - Ty się tam nie odzywaj.. - mruknął niezadowolony a krew ponownie się w nim zagotowała słysząc słowo na „k”.
    - Francja, Paryż. Boże.. od zawsze chciałam się przelecieć tymi saniami..! - uradowana jak małe dziecko, Mo uśmiechnęła się do Northa a ten odwzajemnił gest. - Bo przecież...
    - ...nie ma to jak saneczki! - wykrzyknęli wspólnie.
    - I o to właśnie chodzi! W końcu ktoś kto mnie rozumie.. - wzruszony Mikołaj prawie się popłakał ze szczęścia. Mo odwróciła się od Northa i spojrzała przed siebie mrużąc oczy. Musieli być już blisko czego dowodem było zachodzące słońce a w powietrzu dało się wyczuć złowrogą siłę. Z każdą sekundą Gwiezdna czuła jak ta zła siła rośnie, czuła w niej znajome pokłady czarnej energii. W jej dłoni pojawiły się jej ciemne okulary, które ubrała na nos i zarzuciła na głowę kaptur.
    - Jesteśmy już prawie na miejscu! - wykrzyknęła do reszty a w tym samym czasie sanie wleciały w niemal czarne chmury. Saniami zatrzęsło a nad ich głowami rozległ się ogłuszający grzmot.
    - O matko jedyna..! Koleś! Ląduj, ląduj!!! - Zając rzucił się ku Northowi by wyrwać mu lejce ale Zębuszka powstrzymała go w porę i siłą posadziła na miejsce.
    - Weź się uspokój! Chcesz spowodować kolejną kraksę? - zganiła go a Zając, cały spanikowany nie wiedział czy jej posłuchać czy próbować dalej szarpać się ze strażnikiem zachwytu. Postanowił uspokoić się i jakoś opanować, w końcu zaraz czeka ich bitwa z Księciem Koszmarów. - Więcej razy z wami w saniach nie polecę, przysięgam na wszystkie marchwie tego świata.
    - Zając, gdzie podziały się twoje nerwy ze stali, co? - Jack nachylił się nad Asterem a kiedy ten chciał mu przywalić z bumeranga, zrobił unik i stanął na krawędzi sań.
    - Weź się koleś udław marchwią.. - mruknął niezadowolony. - Co to jest? - strażnik nadziei spojrzał na prawo a tam z chmur formowało się jakieś.. coś. Bardzo złe coś. Jego mroczna aura była tak zimna, że nie szło wytrzymać. Nawet Jack odczuł to zimno.
    - Nie dajcie się zabić! - krzyknęła do strażników Manen a po jej słowach na czarnym jak smoła niebie pojawiła się oślepiająca błyskawica a po chwili rozległ się ogłuszający grzmot. Mo spojrzała na Jacka a chłopak poczuł jakby przeszedł go prąd. - Zwłaszcza ty uważaj na siebie... - rzekła tylko do niego.
    - Dajmy Mrokowi nauczkę! - North wyjął jeden ze swoich mieczy i skierował renifery prosto na chmurową kulę, z której wydobywały się co chwile błyskawice.
    - Mo..! - Amor zawołał przyjaciółkę a zimny wiatr chlusnął mu w twarz silnym lodowatym podmuchem. Blondynka odwróciła się do niego a widząc jego przejętą minę uśmiechnęła się do niego pewnie. - Uważaj na siebie!
    - Mon cher, przecież mnie znasz! - zaśmiała się i stanęła jak surfer na rozpędzonym reniferze. - Pora skopać komuś dupę! - wykrzyknęła przepełniona euforią. Już od dawna chciała się rozliczyć z Mrokiem a teraz miała idealną okazje ku temu. Stojąc tyłem do reszty sięgnęła po dwa miecze na plecach a niebo przecięła kolejna błyskawica. Na tle piorunów wyglądała pięknie, imponująco i groźnie. Amor był przyzwyczajony do tego widoku natomiast na Jacku i reszcie taka postawa strażniczki gwiazd zrobiła ogromne wrażenie. Aż nabrali większej ochoty do walki. - North, leć prosto na to! Rozwalimy to od razu! - krzyknęła do niego.
    - Nie ma sprawy ale jak zamierzasz to coś zniszczyć? Jest ogromne..!
    - Zaufaj mi.! - tylko tyle mu powiedziała.
    - To na pewno dobry pomysł? - Ząbek była pełna obaw. Spojrzała niepewnie na Piaska i na Jacka, którzy byli takiego samego zdania jak Zębowa Wróżka.
    - Mo wie co robi. - Amor spojrzał na nich spokojnie dzięki czemu Wrózia uspokoiła się nieco. - Lepiej przygotujcie się na niezłą jatkę. - uśmiechnął się tajemniczo.
    - Mo! - tym razem do Gwiezdnej krzyknął Zając. - Tylko nie spudłuj! - uśmiechnął się do jej pleców. Jako jedyny odgadł co zamierzała uczynić blondynka.
    - Na pewno nie spudłuję. - szepnęła do siebie mocniej ściskając swoje katany. - Uwaga, na trzy!
Raz. Jack wyskoczył z sań i zbliżył się do Mo lecąc obok reniferów.
Dwa. Gwiezdna ruszyła do przodu i wyskoczyła w górę.
    - Trzy! - krzyknęła. Wzięła duży zamach przy czym uwolniła nieco swojej mocy aby przeciąć przeszkodę przed sobą. Kiedy wykonała cięcie mieczem, ten rozbłysł niesamowicie jasnym i silnym światłem. Czarna chmura, mimo groźnego wyglądu nawet nie stawiła oporu Gwiezdnej. Moc gwiezdnego światła rozproszyła ciemne chmury a siła uderzenia była na tyle mocna, że porządnie zarzuciło saniami a siedzący w nich strażnicy prawie wypadli.
    Frosta również nieco odrzuciła fala uderzeniowa ale mógł za to wyraźnie zobaczyć jak chmury rozpierzchają się po niebie, ukazując różowo-fioletowo-granatowy nieboskłon. Nagle z góry dobiegł go krzyk Amora.
    - Złap Mo! Ona spada..!
    - Dlaczego niby ja mam ją łapać?!
    - Weź nie rób scen i leć po nią! - North ryknął na niego i dopiero to poskutkowało na Jacka. Westchnąwszy, ruszył za spadającą blondynką. Tak serio, on też nie chciał by ze zołzy została mokra plama. Mo zdążyła już zniknąć mu z oczu dlatego białowłosy musiał przyspieszyć. Po kilku sekundach dostrzegł ją ale coś było nie tak. Powietrze wokół zrobiło się jakieś takie ciężkie i lodowate, aż do szpiku kości. Jack widział jak dziewczyna kręci się niespokojnie w powietrzu a to by znaczyło, że ona też to wyczuła.
    - Pospieszysz się tam?! - krzyknęła zbulwersowana do strażnika zabawy. - Ziemia jest już coraz bliżej a ja nie chcę skończyć jak rozpaćkana plama..!
    - Czarodziejskie słowo, poproszę. - Jack zbliżył się na tyle do niej aby ta mogła go usłyszeć ale nie dosięgnąć.
    - Że co?! - z nerwów głos Mo stał się piskliwy jak u myszy. - Chyba sobie kpisz w tym momencie!
    - W takim razie.. Pa, miło mi było.
- Zaczekaj..! Frost, mówię do ciebie, noo!
    - Czekam na magiczne słowo a jak już je usłyszę to dopiero potem cię złapię. Słowo strażnika. - Jack miał niezły ubaw a jej mina była wręcz bezcenna. Ach, jak żałował, że nie miał przy sobie kamery..! - No, ziemia już blisko..!
    - Niech cię! - wrzasnęła wściekła Gwiezdna. Ale była wkurzona..!
    - Nie to słowo..
    - Uhh..!OK, zgoda! - krzyknęła zrezygnowała. - Nich ci będzie.. - spojrzała mu w oczy, wzięła głęboki wdech i rzekła – Proszę!
    - I co, bolało? - Jack uśmiechnął się zwycięsko i podał jej rękę. Mo chwyciła ją pewnie ale wtedy zauważyła coś ciemnego za plecami Frosta. Jej źrenice rozszerzyły się a serce prawie zamarło. Zobaczyła samego Mroka, który lecąc na jednym ze swoich koszmarów celuje strzałą prosto w strażnika zabawy.
    - NIE!!! - krzyknęła i pociągnęła chłopaka w swoją stronę. Już nie myślała nad tym co robi. Wyłączyła zbędne myślenie i pozwoliła swemu ciału działać instynktownie, tak jak to zwykle robi kiedy jest sama w przestrzeni kosmicznej. Jej naszyjnik rozbłysł ostrzegawczo i zacisnął się na jej szyi lecz w ogóle nie zwróciła na to uwagi. Musiała zatrzymać pędzącą w ich kierunku zatrutą strzałę za wszelką cenę. Wyciągnęła przed siebie wolną dłoń i uwolniła swoje światło, które było tak potężne, że nie tylko zatrzymało strzałę i ją zniszczyło ale również przegoniło wszystkie chmury na niebie rozświetlając je jak drugie słońce, i poszybowało do Mroka. Czarny Pan widząc co się dzieje próbował jakoś osłonić się czarnym piachem ale na nic się mu to zdało. Potęga światła była jednak znacznie silniejsza i zniszczyła osłonę Mroka a przy okazji samego Księcia Koszmarów. Jego przeraźliwy krzyk rozniósł się echem. Usłyszał to North i pozostali, i zaalarmowani pognali w tymże kierunku. Niespodziewanie zostali oślepieni przez niewiarygodnie jasny rozbłysk a kolejna fala uderzeniowa, tym razem sto razu silniejsza dosłownie zmiotła sanie a wraz z nimi renifery i strażników. North jakoś próbował ratować sytuacje ale na nic się zdały jego wysiłki. Poszybowali daleko hen a trzy renifery odłączyły się od sań i pogalopowały wystraszone nie wiadomo gdzie. Reszta jakoś nadal była przymocowana do saneczek Mikołaja ale nie wiedziały kompletnie co mają robić. Biedne zwierzaki były zdezorientowane i przerażone.
    - O mamo, zaraz wszyscy zginiemy..! - Zając machał w powietrzu łapami na wszystkie strony. Był tak zajęty panikowaniem, że nawet nie zauważył kiedy Zębuszka złapała go za jego kaburę na bumerangi i leciała z nim w kierunku Piaska, który za pomocą swojego złotego pisaku złapał Amora.
    - North, co to było? - Ząbek podfrunęła do strażnika zachwytu.
    - A ja wiem..? Nie mam zielonego pojęcia. Wszyscy cali?
    - Jakoś..! Dzięki Piaskowy Ludku. Jestem twoim dłużnikiem. - Amor uśmiechnął się do strażnika snów a ten jedynie skinął mu głową.
    - A gdzie się podziali Frost i Gwiazdka? - Zając rozejrzał się wokół. - Nie żebym się o tego głąba martwił czy coś..
    Reszta zaczęła się gorączkowo rozglądać ale po dwójce strażników nie było ani śladu. W oddali dostrzegali jedynie jakieś gasnące błyski, które oddalały się od nich aż w pewnym momencie całkowicie zniknęły.
    Jack wyciągnął do niej rękę a Mo z naburmuszoną miną chwyciła ją od razu. Kiedy poczuł jej ciepły dotyk przez ułamek sekundy zdawało mu się, że przez jego skórę przechodzi prąd a potem stało się coś, czego chłopak w pierwszej chwili nie zrozumiał. Był na tyle blisko by widzieć jak jej oczy robią się wielkie jak pięciozłotówki a krew odpływa z jej rumianej twarzy. Szarpnęła nim w swoją stronę tak mocno, że Jack znalazł się za nią. Krzyknęła niczym rozzłoszczony lew wyciągając przed siebie prawą dłoń i wtedy Frost to poczuł. Jej niesamowitą siłę, która w niej drzemała a teraz przebudzała się aby uwolnić się z jej ciała i zniszczyć wszystko co tylko stanie jej na drodze. Przekonał się na własnej skórze z jaką potęga musi obcować Manen, gwiezdny strażnik. Energia Gwiezdnej była niczym wulkan, który dopiero podczas erupcji pokazuje na co go tak naprawdę stać a mimo to dla niego energia Mo była przyjazna, przyjemna, ciepła i.. chroniła go. Usłyszał krzyk Mroka gdzieś nad sobą, chyba próbował walczyć ale nie dał sobie rady ze światłem Mo. Gwiezdna, ona.. chyba go... Zabiła. I wtedy światło rozlało się po nocnym niebie przyćmiewając sobą księżyc i wszystkie gwiazdy. Z ziemi wyglądało to pewnie spektakularnie i przepięknie. Kiedy oczy białowłosego przyzwyczaiły się do jasności, która pochodziła.. o dziwo od samej Mo, dostrzegł, jak Książę Koszmarów spada w dół i wpada prosto do wody. Wyglądał na nieprzytomnego bądź na.. martwego. Jack obejrzał się do góry, chciał powiedzieć Mo, że załatwiła Mroka na amen ale ciało dziewczyny zrobiło się jakieś takie bardziej lejące. Jack przyciągnął ją do siebie, objął w talii w taki sposób by rzucić okiem na jej twarz. Gwiezdna była wyczerpana, strasznie blada i dzielnie walczyła by nie zemdleć.
    - Fffrost... - sapnęła. - My nadal.. spadamy. - tylko tyle zdążyła z siebie wykrztusić lecz w zupełności wystarczyło by Jack mógł machnąć swoim kijem i zatrzymać się dosłownie na kilka metrów nad dachem jednego z budynków. Powoli postawił ich oboje na pokrytym śniegiem zadaszeniu domu dwurodzinnego.
    - Mało brakowało, hahaha. - Jack odetchnął z ulgą i zaśmiał się. Chciał jakoś rozładować napięcie i spojrzał w oczy Gwiezdnej roześmiany od ucha do ucha. Całkowicie zapomniał o złości na Mo, która oderwała od niego speszony wzrok a usta zacisnęła w wąską linię.
    - Eee., Frost?
    - Słucham zołzo?
    - Mógłbyś mnie wreszcie puścić? - spytała nie patrząc na białowłosego za to lekko się zarumieniła. Jack popatrzył przez chwilę na nią i dopiero po minucie dotarło do niego, że cały czas trzyma ją w swoich ramionach a ich twarze dzieli może z dziesięć centymetrów. Jak oparzony odskoczył od niej spalając dojrzałego buraka.
    - No ten.. eee.. - Jack cofnął się dla pewności jeszcze o dwa kroki. Nie rozumiał swojego zachowania. Jeszcze nigdy przy żadnej dziewczynie nie zdarzało mu się aż tak zapominać a przecież on nawet nie darzy jej sympatią! Zerknął na Mo, która również cofnęła się najdalej jak tylko mogła. Oprócz zaczerwienionych policzków była okropnie blada. Chyba nie czuła się najlepiej a chwilę później Gwiezdna zgięła się w pół trzymając się za brzuch po czym upadła na kolana. Wygląda na to, iż uwolnienie takiej mocy wiele ją kosztowało.
    Zabolało i to bardzo. Mo aż upadła na kolana a do tego jeszcze ten przeklęty naszyjnik.. Pewnie pozostawił jej ładną pręgę na szyi ale nie żałowała tego co zrobiła. Nie mogła pozwolić Jackowi zginąć. Tylko, że.., no właśnie. Usiadła na brzegu dachu ze zmartwioną miną.
    - Co ja zrobiłam? - spojrzała w górę na krystalicznie czyste, nocne niebo, które mimo później godziny było zdecydowanie za jasne. Spojrzała na swoje dłonie, które nadal emanowały silną poświatą. Teraz dopiero docierało do niej co zrobiła i z przejęciem chwyciła się za głowę. - O kurwa mać..! - zaklęła pod nosem. - O kurwa, o kurwa, o kurwa..!
    Jack nie rozumiał jej zachowania. Zamiast się cieszyć, że pozbyła się Mroka raz na zawsze to ta jeszcze rozpacza? Na serio jest dziwna..., skwitował Frost i podszedł do dziewczyny, która mamrotała pod nosem wszystkie możliwe przekleństwa.
    - A tobie co znowu? - spytał siadając obok niej. Jej cała sylwetka jaśniała niczym latarnia w ciemnej uliczce.
    - Co się pytasz..? - obrzuciła go spanikowanym spojrzeniem.
    - No co się pytam?
    - A to! - wskazała na niebo i na rzekę do której wpadł Mrok. - To mi jest!
    - O co ci dziwaczko chodzi?! Pokonałaś Mroka! Powinnaś skakać ze szczęścia, w końcu tobie na tym najbardziej zależało.
    - Pokonać ale nie zabić! - krzyknęła, zła na niego, na świat i na samą siebie w szczególności.
    - Co za różnica.. - prychnął Frost.
    - A wielka. Wielka różnica ty śnieżny idioto! - wrzasnęła mu w twarz a Jack zaczął się robić cały czerwony ze złości.
    - Skoro tak bardzo zależy ci na Pitchu to czemu nie pozwoliłaś mu mnie zabić?! - Jack wstał i również zaczął krzyczeć. Mo poszła za jego przykładem i teraz stali oboje na zaśnieżonym, i oblodzonym dachu niemal stykając się nosami.
    - JAK TY NIC NIE ROZUMIESZ!!! - ryknęła tak głośno, że pewnie pół mieszkańców miasteczka w którym byli się przebudziło. - Dziadziuś mnie zamorduje jak się dowie... - jęknęła pod nosem i zaczęła się nerwowo przechadzać tam i z powrotem. - Już po mnie..!
    - TO WYJAŚIJ MI O CO CHODZI! - duch zimy nie pozostał jej dłużny i również popisał się swoją przeponą. Mo przystanęła i zmierzyła go zrezygnowanym spojrzeniem. Po dłuższej chwili milczenia westchnęła. Postanowiła wyjawić Frostowi prawdę o Mroku, a przynajmniej jej część.
    - Chodzi o to.. - zaczęła i spojrzała w górę na księżyc - .., że Mrok sam w sobie jest bardzo ważny dla tego świata. Czy tego chcemy czy nie, on tak samo jak ja, ty czy sam Tsar Lunar, musi istnieć by równowaga nie została zachwiana. Już to kiedyś mówiłam. Na świecie musi być tyle samo dobra co zła. - zwróciła wzrok ku Jackowi, który starał się jej słuchać w uwagą. - Dobro równoważy się ze złem. Strach równoważy się z odwagą. Światło.. – wskazała na siebie - ..z ciemnością. - pokazała na niebo. Miała na myśli gdzieś tam czyhający za Gwiezdną Tarczą Cień. - Rozumiesz?
    - Chyba.. To znaczy, że wszyscy tworzymy tak zwane błędne koło? - spytał Jack.
    - Coś w tym stylu... Tak. Mrok musi żyć aby siać strach a wy, strażnicy, jesteście po to aby szerzyć radość i nadzieję. Wszystko jest ze sobą powiązane. Stary Pryk jest przeczulony na tym punkcie. Lubi jak wszystko chodzi „jak w zegarku”. - zrobiła cudzysłów palcami i uśmiechnęła się blado jednak znowu spoważniała a w jej oczach pojawił się lęk. - Ale jeśli Mrok nie żyje.., jeśli ja go naprawdę zabiłam, to Stary nieźle się wkurzy. Ostatnim razem prawie rozniósł swój wymiar, więc teraz to nie wiem czy przeżyję jego kolejny wybuch.. - Mo zaśmiała się głupio i podrapała się po głowie z zakłopotaniem.
    - Ostatnim razem.. Co było ostatnim razem?
    - Aaa.. - Mo machnęła lekceważąco ręką - ..taka mała wpadka. Dobra. - popatrzyła zdeterminowana na rzekę za Frostem. - Wyczuwam resztki czarnej energii i znikomą energię Mroka ale ta jest bardzo słaba.
    - Chwila moment! Nie zmieniaj tematu. Skoro to była – Jack zrobił palcami cudzysłów – mała wpadka to Czas nie wkurzyłby się bez powodu. Coś ty nawywijała? - Jack podszedł do dziewczyny, która już otwierała usta aby coś powiedzieć kiedy znikąd zmaterializował się obok nich strażnik czasu.
    - No dalej Manen, pochwal się koledze.
    - Boże, ty mnie nie strasz tak...! - Mo odskoczyła przez co prawie spadła z dachu na pokrytą lodem i śniegiem trawę. Jack zareagował podobnie jak Mo tyle, że on wzniósł się w powietrze i wymierzył swój kij gotów do ataku. - Chłopcze odłóż to, bo jeszcze komuś krzywdę zrobisz.
    - Sorry.. ale sam rozumiesz. - Jack zmieszał się trochę ale zaraz na powrót spojrzał na blondynkę, która gorączkowo myślała nad tym jak by się tu wyplątać z niezręcznej sytuacji.
    - Czekamy Manen. - ponaglił Gwiezdną Czas.
    - No właśnie, czekamy. - strażnik zabawy oparł się o swoją laskę wyczekując odpowiedzi ze strony Gwiezdnej, która uparcie milczała od pojawienia się Dziadziusia. Czuła, że jest przyparta do muru.
    - Nie ma o czym mówić.
    - Oj, Manen, nie pękaj. Opowiedz naszemu drogiemu strażnikowi zabawy, tutaj obecnemu, jak to prawie zniszczyłaś tą że planetę? - Dziadziuś spojrzał surowo na dziewczynę, która wodziła wzrokiem z niego na Frosta i tak w kółko.
    - ŻE CO..?! - Jack aż upuścił swój kij z wrażenia przez co wylądował prawie na tyłku.
    - A tam od razu zniszczyłam...! - Mo przejechała po twarzy ręką znudzona całym tym długim dniem. Była zmęczona, okropnie zmęczona a ci dwaj nie chcieli dać jej spokoju. Chciała już udać się do siebie, do swoich gwiazd gdzie nie musiała się bać o to, że coś lub kogoś może przez nie uwagę uszkodzić. - Nie ma o czym mówić. Było, minęło. - powiedziała i odwróciła się tyłem do dwójki strażników. Zrobiło jej się słabo więc tylko w taki sposób mogła ukryć przed nimi to co się właśnie z nią działo.
    - Co? Jak..? CO..?! - Jack był w kompletnym szoku. Popatrzył w stronę Gwiezdnej nie dowierzając swoim uszom. - Jest o czym mówić i to sporo! Masz mi natychmiast powiedzieć coś ty nawywijała i to już!
    - Nie drąż tematu. - odpowiedziała próbując uciąć rozmowę jednak Jack nie dawał za wygraną. Oddech Mo stał płytki i nierówny. Co się dzieje?, pomyślała. Znienacka zaczęło się jej kręcić w głowie. Czuła się fatalnie a do tego nie potrafiła zrozumieć dlaczego. Bała się zrobić jakikolwiek ruch, nie chciała upaść dając tym samym kolejne argumenty do narzekania Dziadziusiowi.
    - Daj mi spokój! - chciała krzyknąć ale głos miała słaby. Ponownie zakuło ją w brzuchu i aby nie krzyknąć zacisnęła mocno zęby. - Dajcie mi wszyscy święty spokój.. - zirytowali ją i to bardzo. Modliła się w duchu o to by coś się stało i żeby tamtych dwoje przestało tak na nią naciskać. Nie znosiła się tłumaczyć, to po pierwsze. Po drugie, chciała oddalić się z tego miejsca jak najdalej aby zaszyć się w jednym z kraterów na księżycu. Nagle uderzyła ją fala gorąca i spanikowana chciała jak najszybciej stamtąd uciec. Zrobiła więc pierwszy krok ale coś poszło nie tak. Ból w podbrzuszu nasilił się a Mo upadła. Co się ze mną dzieje..!?, wykrzykiwała w myślach lecz siły opuszczały ją tak szybko, że oszołomienie dorównywało bólowi a później wszystko przysłoniła bezdenna ciemność.
    Czas był wściekły. Ta dziewucha znowu prawie doprowadziła do tragedii lecz tym razem wiedział, że zrobiła to by uratować komuś życie. Jednak cała jego złość wyparowała kiedy Gwiezdna zemdlała na jego oczach a co było w tym wszystkim najgorsze, wiedział czemu tak się stało.
    - Manen! - krzyknął zaalarmowany i podbiegł do dziewczyny.
    - Zabierz mnie stąd.. Chcę do domu. - spojrzała na niego niemal błagalnie i całkowicie straciła przytomność. Czas przeżegnał się jak ją zobaczył. Była niemożliwie blada a kiedy jej dotknął, jej skóra prawie go poparzyła. Nie jest dobrze., pomyślał przerażony.
    - Jack, chłopcze, pomóż mi.
    - Jasne jasne.. - mruknął białowłosy.
    - Zabierzemy ją do bazy Northa, tam będzie bezpieczna. Przynajmniej na razie.
    - Co to znaczy na razie?
    - Chłopcze, powiedz mi. Mo uwolniła swoje gwiezdne światło?
    - No.. - Jack zająknął się.
    - Tak czy nie?! - strażnik czasu ponaglił chłopaka.
    - Tak!
    - Szybko, musimy ją przenieść w jakieś chłodniejsze miejsce i nie zadawaj zbędnych pytań.
    - Dobra, to co robimy? Jak my ją tam zabierzemy? - spytał Frost kiedy Czas wziął na ręce omdlałą Gwiezdną.
    - Miałeś nie zadawać pytań. - Czas podszedł do chłopaka i po prostu wcisnął mu ciało dziewczyny w ręce. Jack popatrzył na niego zaskoczony. Otworzył usta ale po chwili zamknął je. Przełknął ślinę i spojrzał na dziewczynę w swoich ramionach. Mo nie wyglądała najlepiej. Nawet przez jej ubranie czuł jaka rozpalona jest dziewczyna. - Ty zabierzesz ją na biegun. Ja zawiadomię resztę strażników i sprowadzę Naturię.
    - Eee.. ale ja.. - Jack nie wiedział co ma powiedzieć lecz opanował się w końcu. Po chwili skinął głową i wzbił się w powietrze. Zostawiając strażnika czasu samego. Czas patrzył tak długo, aż Jack nie zniknął mu z oczu. Postanowił nie tracić więcej czasu i udał się na spotkanie ze strażnikami, którzy byli już niedaleko.
    Kiedy North z resztą byli już blisko ziemi, znikąd pojawił się w saniach Ojciec Czasu. Wszyscy byli tak pochłonięci rozglądaniem się wokół za Jackiem i Mo, że nawet nie zauważyli pojawienia się Dziadziusia. Piasek jako pierwszy zarejestrował pojawienie się brata i energicznie szturchnął Amora i Zająca a ci popatrzyli na staruszka zaskoczeni jego nagłą obecnością.
    - Kochani, nie szukajcie Manen i Frosta. Kazałem im udać się na biegun i was też o to proszę.
    - Czy coś się stało? - spytała Zębuszka i popatrzyła z przejęciem na strażnika czasu. Ten, patrzył na nią przez kilka sekund w milczeniu.
    - Coś na pewno. Ale nie wiem jakie wynikną z tego skutki. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Niestety, reszta nie zrozumiała jego słów i popatrzyli na siebie niepewnie.
    - W takim bądź razie, wracamy do bazy! - North zakomenderował. Wyciągnął z kieszeni płaszcza kryształową kulę, szepnął do niej gdzie ma ich przenieść i wyrzucił ją przed siebie. Po chwili otworzył się portal, który przeniósł ich w wyznaczone miejsce. Kiedy byli już nad krainą wiecznej zimy Czas ponownie się odezwał.
    - Kochani, muszę iść i coś pilnie załatwić. Wrócę za jakieś dwadzieścia, góra trzydzieści minut. - rzekł i zniknął.
    - Ciekawe co się stało? - spytał zaintrygowany Amor.
    - Czy tylko ja mam złe przeczucia? - Zając spojrzał po twarzach pozostałych.
    - Nie tylko ty.. - mruknął North.
    Tymczasem Jack był już gdzieś nad północną Norwegią i gnał tak szybko na ile pozwalał mu wiatr i jego siły. Czuł ciepło Mo, które stało się naprawdę gorące, że zaczynało go parzyć w dłonie ale dzielnie parł naprzód. Po drodze spoglądał co chwilę na Gwiezdną, która teraz stała się tak blada jak on a jej policzki pokrywał szkarłatny rumieniec. Wyglądała jakby miała bardzo wysoką gorączkę a do tego jej czoło poryły krople potu. Nagle na jej twarzy pojawił się jakiś dziwny grymas. Jack przyjrzał się jej dokładniej gotów w każdej chwili aby ją puścić jakby ta się niespodziewanie obudziła
    - Mm.. Mim.. - wydukała a z jej oczu wydostała się samotna łza, która nie zdążyła spłynąć, gdyż wysoka temperatura dziewczyny sprawiła, że słona kropla wyparowała. - Gdzie jesteś..? - wymamrotała. Kto to jest Mim?, Jack postanowił zapamiętać to imię. Nagle Mo wtuliła się w niego zatapiając twarz w jego niebieską bluzę. Jack poczuł, że ponownie się zarumienił co było absolutnie niezrozumiałe według niego. Nie poznawał samego siebie od kiedy w jego życiu pojawiła się strażniczka gwiazd.
    Czuła, że leci. Ale przecież ona nie może latać, nie dopóki jest na ziemi więc co jest grane? Kiedy otworzyła powoli oczy, pierwsze co zobaczyła to... niebieskie coś. To coś jest zimne, przyjemnie zimne., pomyślała i mruknęła zadowolona. Uśmiechnęła się mimowolnie i mocniej wtuliła się to niebieskie coś i ponownie zamknęła oczęta.
    - Nie wierć się bo mi wypadniesz. - usłyszała czyjś znajomy i chłodny głos. Ja go przecież znam.., pomyślała i jak tylko przypomniała sobie do kogo należy, oderwała się raptownie od Frosta wypadając mu z objęć. Z krzykiem zaczęła spadać a Jack pognał za nią i na kilka metrów przed wierzchołkiem jednej z gór lodowych zdążył ją złapać. - Mówiłem żebyś się nie wierciła! - krzyknął.     - Następnym razem cię nie złapię.
    - Co się stało? Dlaczego ty mnie niesiesz? I gdzie my do cholery jasnej jesteśmy?! - fala pytań zalała białowłosego przez co chłopak westchnął zrezygnowany. Jej władczy ton ponownie zaczynał działać mu na nerwy. A było tak pięknie jak była nieprzytomna!
    - Po pierwsze, zemdlałaś. Po drugie, Czas kazał mi cię zabrać na biegun. Po trzecie, już prawie jesteśmy na miejscu.
    - Nie chcę wracać do bazy Northa! Stary z pewnością przyprowadzi Naturię a ona będzie kazała mi wypić te swoje świństwa! Chcę wrócić do siebie! Chcę wrócić do domu!!! - krzyczała.
    - Posłuchaj zołzo! Nie przepadam za tobą ale źle wyglądasz w dodatku Czas kazał mi ciebie tam zabrać więc nie myśl, że pozwolę ci uciec. Musisz mi jeszcze powiedzieć jak prawie zniszczyłaś świat.
    - Nikomu nie będę nic opowiadać. To stare dzieje. Temat zamknięty, poza tym ja mam prawo, nawet obowiązek, wrócić do siebie na górę. A tak w ogóle, to jeszcze raz mnie nazwiesz zołzą to pożałujesz matołku. - rzekła i szarpnęła się mocno w ramionach Jacka.
    - Nie przestanę i będę cię tak nazywać tak długo, aż ty przestaniesz mnie obrażać. - powiedział. Zapadła chwila milczenia przerywana jedynie lodowatymi podmuchami powietrza, które im obojgu sprawiał miłą przyjemność i rozwiewał włosy we wszystkich kierunkach. - Kto to jest Mim? - spytał niespodziewanie Frost. Mo poruszyła się niespokojnie w jego objęciach co Jack doskonale wyczuł. Pięści Mo cisnęły się odruchowo na bluzie chłopaka.
    - Nikt. - odpowiedziała krótko po znacznej chwili ciszy.
    - Nie wierzę ci. Powiedz.
    - Nikt ważny. - Mo zwiesiła głowę w dół starając nie patrzeć na białowłosego.
    - To twój chłopak? - Jack nie chciał dać za wygraną przez co Mo się odrobinę zirytowała.
    - Nie twój pieprzony interes. - warknęła.
    - Uuu.., chyba jednak twój chłopak... - strażnik zabawy zaśmiał się pod nosem. - Muszę poznać gościa, który zechciał taką zołzę.
    - Zamknij się.. - szepnęła wściekła a z nerwów jej pięści zaczęły się trząść. - Zamknij się! - krzyknęła tak głośno, że gdzieś w dole spowodowała swoim krzykiem lawinę. Jack już chciał jej powiedzieć by ta się uspokoiła i nie robiła scen ale ta tak mocno zaczęła się wierzgać, iż drugi raz wyleciała z jego uścisku. Na całe szczęście Jack leciał nisko i Mo wylądowała w kilkumetrowej śnieżnej zaspie na jednym ze szczytów. Jack poleciał w jej kierunku aby nakrzyczeć na nią, bo przecież mogła się zabić.
    - Przestań się zachowywać jakbyś była jakąś bóg wie diwą! Jesteś okropna i wredna! Obrażasz mnie i rządzisz się jak królowa jakaś! Nie rozumiem cię.. - Jack popatrzył w jej oczy. Oczy, w których gościł smutek i gniew.
    - Jestem jaka jestem. Nikt i nic tego nie zmieni. Mówi się trudno. Jak się nie podoba to twój problem. Nic o mnie nie wiesz... - powiedziała po czym zmierzyła strażnika od stóp do głów. - Ale jeśli zadowoli to wielkiego pana Jacka Frosta, to przepraszam. Przepraszam za to, że jestem wredną i zimną suką. - zbliżyła się do Jacka patrząc na niego pociemniałymi z gniewu oczami. - Przez setki lat jakie spędziłam na ustającej wojnie, w której straciłam wszystko.., po prostu wszystko – rozłożyła szeroko ręce aby podkreślić siłę swoich słów – co było dla mnie ważne, nie umiem być już inną osobą. Jestem zgorzkniałą, wredną i odpychającą innych, zimną suką, która od setek lat chroni także twój tyłek przed Cieniem. Myślisz, że wiesz co to samotność.. - zaśmiała się gorzko nie odrywając swojego spojrzenia od Jacka, który patrzył na nią z coraz mniejszą złością a rosnącym zdziwieniem i zmieszaniem. - Oj mylisz się. Ja przez większość swojego życia jestem samotna nie dlatego, że nikt mnie nie widzi czy nie chce zobaczyć. Ktoś taki jak ja musi być sam. Ktoś taki jak ja, nie może pozwolić sobie na taki luksus jak wybór. Straciłam swoją radość, straciłam swoją miłość i nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek będę potrafiła szczerze się śmiać. Pytasz kto to jest Mim.. - jej oczy napełniły się łzami. Jack stał jak słup soli i słuchał jej jak zaklęty. Nie potrafił wydusić z siebie choćby jednego słowa a to za sprawą Mo. Dziewczyna właśnie wylewała z siebie całą swoją złość, frustrację i ból – Mim.. - przełknęła gulę, która urosła jej w gardle – Mim był moim bratem. - po policzkach Mo spływały strumienie słonych i gorzkich łez ale Jack nie mógł ich zobaczyć, gdyż Gwiezdna ukryła je pod osłoną ze swoich włosów. - Straciłam go bardzo dawno temu. Umarł jak przystało na strażnika gwiazd, z honorem. - znowu poczuła ból i teraz już wiedziała, że to na pewno nie jej gwiazdy ją potrzebują. Znowu uderzyło ją to dziwne gorąco co było dziwne, gdyż stała na środku lodowego pustkowia! Chciała się odwrócić, zetrzeć ostatnie łzy ale ból ponownie ją zaatakował przez co złapała się za brzuch i gdyby nie Frost zatopiłaby twarz w śniegu.
    - Ja.. - zaczął po kilku minutach Frost – Może źle cię oceniłem na początku. Teraz tego żałuję ale sama musisz przyznać, że nie sprawiasz wrażenia miłego na pierwszy rzut oka aniołka.
    - Czy to mają być przeprosiny.? Jakoś ich nie kupuję.. - powiedziała Mo przez co Jack się zaśmiał rozbawiony.
    - Niekoniecznie.. ale ok, przepraszam. Zadowolona? - spytał i wziął ją na ręce.
    - Jeszcze się nad tym zastanowię... - rzekła. Kiedy chciała powiedzieć coś jeszcze zaczęło jej dziwnie szumieć w uszach. Spojrzała na Jacka ale ponownie się zdziwiła, ponieważ widziała jak chłopak coś do niej mówi ale obraz zaczął się jej dziwnie rozmazywać. Znowu zakuło ją w brzuchu i ponownie zemdlała.
    Jack mówił do niej, że na lepsze przeprosiny nie ma co liczyć kiedy ta spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem i ponownie zemdlała. Lecz tym razem z jej ust zaczęła sączyć się krew więc zaalarmowany pognał czym prędzej do bazy. Całe szczęście byli już niedaleko. Kiedy dotarł przed wejście nie zawracał sobie głowy zbędnym pukaniem tylko użył swojej laski i silnym podmuchem mroźnego powietrza otworzył na oścież ogromne wrota bazy. Od razu skierował się do Wielkiej Sali, gdzie pewnie wszyscy już na nich czekali. Po drodze minął Phila, który wykrzykiwał do niego coś w swoim języku ale Mroza w ogóle to nie obchodziło. Kiedy stanął przed drzwiami Sali kopnął je bosą stopą a te otworzyły się z hukiem obwieszczając jego przybycie. Tak jak podejrzewał wszyscy już tutaj byli a jak tylko usłyszeli odgłos otwieranych drzwi wszystkie pary oczu skierowały się na niego.     Czas ruszył do niego lecz został wyprzedzony przez Naturię, która dopadła do niego i zaczęła oglądać nieprzytomną Gwiezdną.
    - Chłopcze, co tak długo? - spytał Czas kiedy już stanął przy nim.
    - Wynikły pewne komplikacje, Mo się obudziła i zrobiła awanturę a kiedy już się uspokoiła ponownie zemdlała. Z ust płynie jej krew. - odpowiedział na pytanie.
    - Przenieście ją do jakiegoś wolnego pokoju z dużymi oknami, otwórzcie je na oścież i przynieście tyle lodu ile możecie unieść. - rzekła Matka Natura jak już obejrzała z bliska Mo.
    - Mogę wyczarować go tyle ile trzeba. - Jack rzekł do Naturii a ta skinęła mu jedynie głową.
    - Jack, co się stało? Mrok ją zaatakował? - North ruszył przodem prowadząc pozostałych do najbliższego pokoju lecz cały czas oglądał się za siebie.
    - Mrok w tym momencie to nasze najmniejsze zmartwienie. - rzekła Naturia. Spojrzała groźnie na strażnika czasu po czym dodała – A my musimy porozmawiać. - po jej słowach Czas przełknął ślinę. Strach zaczął już w nim kiełkować, gdyż doskonale wiedział co go czeka ze strony Matki Natury. On i jego broda długo tego nie zapomną.
    - Gdzie on w ogóle się podział? Myślałam, że znowu nas zaatakuje ale się nie pojawił.. - Ząbek spojrzała na Piaska a ten tylko wzruszył ramionami.
    - Może w końcu dotarło do niego, że nie ma z nami szans? Koleś powinien to już dawno skumać. - Zając klepnął Northa po ramieniu ale ten nie odpowiedział mu. Mikołaj nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Za dużo się dzisiaj stało by to wszystko jakoś logicznie poskładać w jedną całość.
    - Jack, opowiedz co się stało. Jak ruszyłeś za Mo, co się wtedy dokładnie wydarzyło? - Czas spojrzał poważnie na chłopaka, który właśnie przekraczał próg małego pokoju. Yeti schodziły mu z drogi robiąc miejsce i patrząc z przecięciem na to co się dzieje. North podszedł do wielkiego okna i otworzył go wpuszczając mroźne, arktyczne powietrze do środka. Zając od razu się skrzywił z zimna, tak samo jak Ząbek.
    Amor, który wyłonił się nie wiadomo skąd ruszył za resztą a kiedy ujrzał nieprzytomną przyjaciółkę strach ścisnął go za serce. Nie zważając na swoje rany przepchnął się przez pozostałych do Gwiezdnej, którą Jack ułożył na łóżku. Obszedł posłanie i uklęknął przy niej. Chwycił ją delikatnie za rękę i od razu wyczuł jej podwyższoną temperaturę. Na jego szczęście, on nie czuł parzenia ale ciepło, gdyż jego skóra była odporna na wysoką temperaturę.
    - Posprzeczaliśmy się trochę. W międzyczasie wyczułem coś mrocznego, ona też to poczuła. Później ją złapałem za rękę a potem Mo pociągnęła mnie i zasłoniła sobą. Nie wiem co się wtedy stało. Mo uwolniła swoją moc, która nawiasem mówiąc jest ogromna, usłyszałem krzyk Mroka i zobaczyłem jak ten szczurożerca spada do rzeki. - Jack przypomniał sobie jak stali z Manen na tamtym dachu blisko siebie. Stanowczo za blisko a jego blade poliki zaczerwieniły się nieznacznie. - Resztę już znasz. - dokończył.
    - Więc ten dziwny rozbłysk i kolejna fala uderzeniowa to była ona? - Zając wskazał na Mo.
    - Obroniła cię. Mrok chciał cię zestrzelić zatrutą strzałą ale ona ją zniszczyła a przy okazji prawie zabiła Księcia Koszmarów. - Naturia spojrzała łagodnie na Jacka, który popatrzył na nią a później skierował swoje błękitne oczy na leżącą, nieprzytomną dziewczynę. Już drugi raz uratowała mi tyłek., pomyślał białowłosy.
    - Zaraz zaraz.. - Zając czegoś tutaj nie rozumiał. - Jak to „prawie” zabiła?
    - Dzięki wchłoniętej czarnej energii jego ciało stało się bardziej odporne ale nawet po tym, odniósł poważne obrażenia. Wiem, bo widziałam to. Znalazłam Mroka na brzegu Sekwany w Troyes ( od Aut. Troyes to miasto we Francji położone nad Sekwaną i czyta się Thła ). Wyjdzie z tego ale trochę mu to zajmie. Liczne poparzenia od gwiezdnego światła nie goją się szybko.
    - Więc mamy spokój z Mrokiem na jakiś czas, dobre przynajmniej i to. - Zębuszka uśmiechnęła się blado ale zaraz jej uśmiech przygasł. - Ale dlaczego ona jest w takim stanie? - spytała.
    - No właśnie. - odezwali się jednoczenie Jack i North.
    - Gwiezdne światło Manen jest niebywale niebezpieczne, gdyż posiada naturę niszczenia. Tak jak jej gwiezdny pył potrafi tworzyć tak jej światło niszczyć. To niezwykle rzadkie by u jakiegokolwiek strażnika obdarzonego mocą wystąpiły obie natury. Nie ważne czy jest się strażnikiem ziemskim czy Gwiezdnym, zasada jest ta sama. Nawet Tsar Lunar nie posiada podwójnej natury. On potrafi nawet za pomocą światła nie tylko tworzyć ale też... - spojrzał po twarzach pozostałych - ..przywrócić do życia. Manen natomiast nie jest jeszcze na takim poziomie jak nasz wspaniały Pan Księżyc lecz nie wolno jej zlekceważyć. Ma ogromny talent a jej siła jeszcze nie objawiła się w pełni. Ona przychodzi z odpowiednim wiekiem u Gwiezdnych. Ale Mo jest bardzo uczuciową osobą a jej emocje mają niestety duży wpływ na jej zdolności. Już raz doprowadziła do incydentu z Amorem dlatego postanowiłem, że dopóki Mo nie nauczy się w pełni kontrolować siebie, nie powinna spędzać czasu na Ziemi.
- To dlatego mówiłeś, że prawie doprowadziła do zniszczenia świata? - Jack jeszcze raz rzucił okiem na Mo, która chyba zaczynała się wybudzać. - Kiedy leciałem z nią nad Norwegią, majaczyła coś o jakimś Mimie. Później w kłótni mi powiedziała, że to był jej brat. To prawda? - spytał. Czas popatrzył na Naturię, która nagle się spięła. Odwróciła się tyłem do reszty i podeszła do Mo, która właśnie otworzyła oczy. Czas przełknął ślinę myśląc nad tym co by tu powiedzieć a przecież nie mógł mu powiedzieć prawdy, to w ogóle nie wchodziło w grę!
    - Tak, to prawda. - usłyszeli słaby głos należący do Gwiezdnej. - Naturio powiedz, co się ze mną dzieje? - spytała patrząc na strażniczkę natury.
    - To przez blokadę z naszyjnika. Użyłaś większej ilości mocy niż było to dopuszczalne więc blokada zaczęła cię osłabiać. Nie wiedziałam, że ten urok jest aż tak silny, wybacz mi kochana. Jakbym wiedziała, nie pozwoliłabym na to temu staremu piernikowi. - uśmiechnęła się do niej czule.
    - To nie tak.. - zaczął się bronić Czas. - Ja po prostu się martwię byś nie zrobiła jakieś głupoty.
    - Niech ci będzie.. Dlaczego tu jest tak gorąco? - spytała nie patrząc na nikogo. - Co z Mrokiem, zabiłam go?
    - Mało brakowało a upiekł by się jak kurczak w brytfannie. - rzekła Naturia a Mo uśmiechnęła się pod nosem.
    - To dobrze.. Chcę do siebie, do domu. Nie chcę już tu być. Proszę zabierz mnie stąd. - szepnęła.
    - Mo, nikt z nas nie ma prawa wkroczyć na teren Gwiezdnych a sama nie jesteś w stanie tam się udać. Zostaniesz tutaj. - Czas podszedł do dziewczyny i pogłaskał ją po głowie lecz zaraz zabrał rękę. Jej skórka nadal paliła.
    - Nie ma problemu. W bazie jest wystarczająco dużo miejsca. - North również podszedł do łóżka i uśmiechnął się szeroko.
    - Przecież ty możesz mnie zabrać, tobie wolno przekroczyć granicę Gwiezdnego Królestwa. Zawsze mówisz, że moje miejsce jest tam, na górze a nie na ziemi. Ganisz mnie za to, że się wymykam a teraz każesz mi tu siedzieć? Dlaczego?! - była bezsilna, tak bardzo chciała już znaleźć się na księżycu, sama wśród swoich pobratymców.
    - Wiem ale teraz musisz zostać tutaj. Cień nie zaatakuje w najbliższym czasie, Mrok jest również unieszkodliwiony na jakiś czas a tobie przyda się wolne. - uśmiechnął się do niej promiennie. Mo popatrzyła na niego jak na wariata, nie wierząc, że właśnie to usłyszała.
    - Że co, proszę? Wolne? Ja mam mieć wolne..? - spytała. - Ale..
    - Nie ma żadnego ale. Masz dojść do siebie i wypocząć. Bez dyskusji, moja panno. - dodała Naturia kiedy Gwiezdna otwierała usta by coś powiedzieć.
    - Czekajcie..! - Ząbek właśnie sobie coś uświadomiła. - To znaczy, że oprócz mnie będzie tu jeszcze jakaś inna strażniczka! O Jezuniu! Wspaniale, fantastycznie wręcz! - wykrzyknęła i dopadła do Mo, która po chwili wylądowała w jej drobnych ramionach. - Au! - pisnęła strażniczka wspomnień i odskoczyła od nowej przyjaciółki. - Ty naprawdę parzysz..
    - To nie jest spowodowane naszyjnikiem. - rzekła i wyjęła z kieszeni spodni mały kryształ, który przestał całkowicie świecić. - Mrok zniszczył klucz. Chyba.. - przekręciła głowę w stronę Amora, który nie odrywał od niej wzroku - ..chyba już jest za późno. Przepraszam.
    - Nie przepraszaj. Jeszcze uda ci się go naprawić. Pomogę ci. - Qupido przyłożył swoje czoło do jej czoła. - Przynajmniej teraz będziemy bliżej siebie a to oznacza większe pole do popisu, nieprawdaż? - uśmiechnął się zawadiacko i szepnął jej na ucho – Od zawsze chcieliśmy urządzić balangę na biegunie.
    - W towarzystwie się nie szepcze.. - upomniała go Naturia na co Qupido jeszcze szerzej się uśmiechnął i odkleił się od Gwiezdnej.
    - Ja spadam ale jutro tu wpadnę. - rzekł i odszedł od łóżka, na którym cały czas leżała osłabiona Mo. - Do zobaczenia nowi przyjaciele i dziękuję za gościnę. - uśmiechnął się szarmancko do Wróżki Zębowej na co ta i jej małe wróżki prawie pomdlały. Po ukłonieniu się zniknął w czerwonawym świetle pozostawiając resztę strażników.
    - No.. ja też już będę się zbierał ale wrócę za kilka dni. Na razie i trzymaj się Gwiazdko. - mrugnął do niej po czym tupną dwa razy o podłogę otwierając sobie tunel. Reszta nie zdążyła nawet mrugnąć a po Zającu Wielkanocnym nie było już śladu z wyjątkiem małego kwiatka na środku pokoju. Jeden z elfów podszedł do niego zafascynowany i jak gdyby nigdy nic, po prostu go zjadł.
    - Moje drogie, proszę się opanować. Mundur zobowiązuję. - Ząbek doprowadziła swoje pomocnice do porządku. - North, Jack ja i moje wróżki musimy wracać do Zębowego Pałacu. Sami rozumiecie, robota czeka. - zaszczebiotała. Pomachała do Mo, Dziadziusia i Matki Natury, i wyfrunęła przez otwarte okno.
    - No, to postanowione! - Naturia klasnęła w dłonie a zaraz w jej ręku pojawiła się zielona buteleczka z jakimś zielonkawym płynem. - Za godzinę wypij z tego jeden łyk, to powinno złagodzić temperaturę i uśmierzyć ból brzucha. Pamiętaj, jeden łyk chyba, że wolisz się męczyć.
    - Wolę się przemęczyć niż wziąć to świństwo do ust. - Mo zrobiła skwaszoną minę i odwróciła głowę w innym kierunku. W tym samym momencie poczuła ukłucie na dole w brzuchu. Skrzywiła się, skuliła i złapała za źródło swoich katuszy.
    - Ha ha, bardzo śmieszne. North, - zwróciła się do strażnika zachwytu stojącego obok – dopilnuj aby wzięła to lekarstwo. Inaczej jej temperatura nie zejdzie tak szybko. - rzekła i podała mu mały flakonik. North schował go sobie do kieszeni w spodniach.
    - Bez obaw, zajmę się tym. Jack mi pomoże. - uśmiechnął się do chłopaka, który już ewakuował się do wyjścia. Zatrzymany przez Mikołaja, obejrzał się w jego kierunku niezadowolony.
    - Nie mam zamiaru siedzieć tu teraz z tą zołzą przez następną godzinę. - rzekł po czym machnął laską a całe łóżko Mo pokryło się śniegiem i lodem a sama dziewczyna została okryta kołdrą pod samą szyję ze szronu i kryształków lodu. Manen od razu odczuła ulgę a śnieg wraz z lodem w kontakcie z jej skórą zaczął się momentalnie topić. - Moje zadanie skończone. - rzekł i ruszył do wyjścia.
    - Nie tak szybko Jack! - North zatrzymał go w progu. - Ktoś musi mi pomóc przy prezentach. Przez Mroka mam gigantyczne opóźnienie a ktoś musi jej dopilnować. Masz tu zostać. I koniec kropka! - posłał takie spojrzenie białowłosemu, że ten westchnął będąc jednocześnie zrezygnowanym i wściekłym. Z nerwów zamroził stojącego obok Northa elfa, podszedł do okna i usiadł na jego parapecie, całym sobą okazując swoje niezadowolenie. - Szczęśliwy?
    - Bardzo. - North uśmiechnął się i ruszył do warsztatu, gdzie prace nad zabawkami trwały pełną parą.
    - Świetnie, ja teraz udam się na orbitę. Powiadomię cię Manen o ewentualnych problemach. Do zobaczenia. - Czas ukłonił się przed Mo i zniknął stuknąwszy swoją laską o podłogę.
    - Ja spróbuję jakoś przywrócić normalny stan chmurom nad Europą. Całe szczęście ludzie wzięli dzisiejsze wydarzenia za burzę więc dopilnuję by tak zostało. Summer i Autumn mi pomogą. Zajrzę do ciebie za dwa dni, pa. - Matka Natura również opuściła pokój.
    Mo westchnęła, była zła, fakt. Ale była też zaskoczona, w końcu na dobrą sprawę jeszcze nigdy nie miała wolnego od swoich obowiązków. Spojrzała na Frosta, który z naburmuszoną miną i z założonymi rękami siedział na parapecie i patrzył w przestrzeń poza nim. Krajobraz wiecznej zimy był piękny i doskonale odzwierciedlał samopoczucie chłopaka w tym momencie. Zauważył po chwili, że Gwiezdna mu się przygląda więc spojrzał na nią spod byka.
    - Nie myśl sobie nawet, że będę ci usługiwać.
    - A czy ja coś mówię? - spytała z irytacją.
    - Ja cię tylko ostrzegam. Nie jestem chłopcem na posyłki.
    - Na posyłki może nie ale za to jesteś strasznym matołem. Nawet nie podziękujesz za uratowanie ci tyłka a zrobiłam to dzisiaj dwa razy. - Mo obraziła się i zrobiła wielkiego focha.
    - Dałbym sobie radę..
    - Ta.. - przerwała mu dziewczyna – Pewnie. Prędzej byś zginął w mękach przez truciznę.
    - A weź się zamknij wredna zołzo.
    - Sam się zamknij, głupi matole.. Aaa..! - krzyknęła i ponownie złapała się za brzuch. - Dlaczego to tak boli? - spytała samą siebie ukrywając twarz w poduszce. Jack spojrzał na nią a widząc jej cierpienie jego złość trochę zmalała.
    - Serio boli? - spytał po chwili wahania lekko się rumieniąc.
    - Jak cholera... Ale nic mnie nie zmusi bym wypiła to świństwo od Naturii, o nie. - rzekła pewnie przekręcając się na lewy bok. Lód i szron stopniały już całkowicie a Mo ponownie poczuła falę gorąca a nad nią zaczęła unosić się para. Jack po raz drugi stworzył wokół niej osłonę ze śniegu lecz tym razem dodał więcej lodu.

    - Chcesz się założyć, że jednak wypijesz? - spytał Frost. Zeskoczył z parapetu i nachylił się nad blondynką z chytrym uśmieszkiem.


_____________________________________________________________________________



I jest nowy rozdział! Cieszę się, że ten rozdział już jest za mną. Nie jestem jakoś wybitnie zadowolona z tego posta ale nie jest źle :) Czekam na Wasze opinie i komentarze. Mam nadzieję, że moje wypociny się Wam spodobały. Dedykuję ten rozdział Aoi hime, kochana czekam na rozdział u Ciebie i Asiri :*
Do usłyszenia,
Moonlight.

4 komentarze:

  1. O rany, bardzo dziękuję za dedykację! Rozdział pojawi się już niedługo. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu ;).
    Rozdział niesamowity. Cały czas mam wrażenie (a może nadzieję?) że Frost będzie tym złym. Chociaż na chwilę XD. Naoglądałam się chyba za dużo fanartów...
    No nie ważne. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze skarbie, będę czekać na next u Ciebie :* Dziękuję za miłe słowa, a Jack.. To sprawa tajna, po prostu Tom Secret/Nie Wiem. :P
    Jeszcze raz dzięki za kom i nie ma sprawy za nominację, należy się Wam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie nowy rozdział. Zapraszam :3
    Opowiadania-deszczem-pisane.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki ale następnym razem proszę o pozostawienie komentarza w zakładce "czarna dziura", czyli spam ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy