3/06/2016

Prolog ( wersja poprawiona )



             To koniec. Nic nie mogą już zrobić. Cień ich pokonał. Wygrał. Strażnicy leżeli nieprzytomni, ich ciężkie rany nie pozwalały chociażby na mrugnięcie okiem. Białowłosy strażnik leżał koło blondwłosej dziewczyny, która trzymała go cały czas za rękę. Jego laska leżała gdzieś daleko od niego, roztrzaskana w drobny mak. Zmusił się do spojrzenia na klęczącą przy nim dziewczynę. Jej ramiona drżały, a z oczu spływały strumienie gorzkich łez. Nie chciał, żeby płakała. Pragnął unieść rękę i dotknąć jej mokrego policzka, by otrzeć spływające, kryształowe, słone krople, ale nie był w stanie nawet podnieść małego palca u ręki. Jego przyjaciele zaczęli już powoli znikać. Nagle poczuł, że i on obraca się wniwecz. Wiara ludzi zniknęła prawie całkowicie, więc i oni zaraz przestaną istnieć. W jego uszach dudniło echo głosu Pana Księżyca, ale teraz nawet i Jego głos zaczynał milknąć. Nagle poczuł, jak ktoś go podnosi i bierze w ramiona. Od razu rozpoznał dotyk delikatnych dłoni blondynki. Kilka kropel jej łez spadło na jego twarz. Chłopak otworzył swoje błękitne oczy, a to, co zobaczył, zasmuciło go jeszcze bardziej. Jego przyjaciółka, zazwyczaj uśmiechnięta i drocząca się z nim, teraz rozpaczała. Miała zamknięte oczy i mocno zaciśnięte zęby. Przytuliła białowłosego do siebie tak mocno, że chłopakowi zabrakło tchu.

             Nie chciała, żeby tak to się skończyło. Nie chciała dopuścić do tego, co się właśnie działo. Na Świętą Gwiazdę, dlaczego to ich spotkało? Jak zło mogło wygrać? To w niej pokładali nadzieję. To ona miała ich wszystkich uratować, a teraz co? Cień przedarł się przez Gwiezdną Tarczę. Niedługo i ona zginie. Kiedy Tarcza zostanie całkowicie przełamana, Cień odniesie pełne zwycięstwo. Ona umrze, już czuła ból w okolicach serca. Był potworny, zwiastujący jej rychłą śmierć. Tak jak jej brat Mim, pokonany przez Cień, teraz ona zaglądała w oczy posłańca śmierci. Wokół panowała straszliwa burza, ludzie zamieniali się w cienie samych siebie. Ich wszystkie emocje, uczucia - pozytywne jak i negatywne - zostały wyssane przez ich wroga, który unosił się nad nimi niczym wszechmocny bóg. Co ona może teraz zrobić, co? Niespodziewanie w jej głowie pojawiła się myśl. Jest jeszcze jeden sposób. Ich ostatnia szansa. pomyślała. Przytuliła białowłosego strażnika do siebie jeszcze bardziej, złożyła na jego rozczochranych włosach ostatni całus i wyszeptała mu do ucha:
             - Nie pozwolę wam tak po prostu odejść. Nie pozwolę odejść tobie - zaakcentowała dobitnie ostatnie słowo. - Zawsze będę przy tobie. Nigdy... - Jej głos zaczął się łamać. - ...nigdy cię nie zapomnę, Jack. - Kilka ostatnich łez spadło na jego twarz. Dziewczyna położyła ostrożnie ciało chłopaka na zimnej ziemi. Wstała z kolan, zacisnęła mocno pięści, a w jej sercu zapłonął ogień determinacji i chęć walki. Uniosła spojrzenie. Spojrzała na Cień bez cienia lęku. Teraz liczyło się już tylko ocalenie świata i jej przyjaciół. Tak, jak kiedyś Mim, jej ukochany brat, miała zamiar zrobić to, co powinna. Była im to winna zresztą. Zaczęła powoli iść w kierunku nicości, a kiedy była już w połowie drogi, wzniosła się w górę. Teraz nie bała się już niczego. Nic się nie liczyło, tylko tak zwane tu i teraz. Obudziła w sobie jej wewnętrzne światło. Odnalazła w sobie odkryte niedawno pokłady potężnej siły pochodzącej od Gwiazdy Zniszczenia i Odrodzenia. Zaczęła uwalniać swoją moc. Prawdziwą moc należącą do Strażniczki Gwiazd. Nie obchodziło jej to, że ona sama przy tym zginie. To w ogóle nie było w tym momencie dla niej istotne. Rozłożyła szeroko ręce. Czekała, aż Cień zwróci na nią swoje puste ślepia. Jej ciało zaczęło emanować coraz silniejszym światłem, które po chwili było tak jasne i oślepiające, że przysłaniało wszystko wokół. Dziewczyna czuła, że jej ciało zaczyna się rozpadać, lecz nie przestawała. Musiała to zrobić, po prostu musiała. Nie zważając na ból, uwolniła całą swoją magiczną moc.

             Jack usłyszał jej słowa, poczuł, jak pocałowała go w czubek głowy. Co miała na myśli, mówiąc, że go nigdy nie zapomni? Co to miało, do licha, znaczyć? Nagle jego oczy oślepiło potężne i niezwykle jasne światło. Skądś je znał, jego aura i energia coś, a raczej kogoś mu przypominały. Po kilku sekundach przypomniał sobie, do kogo należy ta aura. Jego źrenice rozszerzyły się maksymalnie. Szok zmieszany ze strachem ścisnął go za serce. Światło Gwiazdy Zniszczenia i Odrodzenia stawało się tak potężne, że zaczęło wypierać Cień poza ziemską atmosferę. Nicość próbowała walczyć, stawiać opór, lecz potęga światła była zbyt wielka. Nocne niebo rozświetliło się nad ich głowami, a gwiazdy wspierały swoją panią w walce. Nawet Księżyc wysyłał walczącej dziewczynie swoje księżycowe światło. Jack chciał krzyknąć, aby przestała. Nie, szepnął jedynie w myślach. Nie chciał, żeby się poświęcała. Ale było już za późno.

3/04/2016

Nowy początek.

   Wasza Moonlight, znaczy się ja, przedstawia Wam nową historię, Strażniczka Gwiazd. Inspiracją do stworzenia tej historii jest film Strażnicy Marzeń. Będzie to opowieść o nowej przygodzie Jacka i jego przyjaciół, i nowej bohaterki - Mo. Podobnie jak North, Jack, Zębuszka, Piasek i Zając, Mo także jest strażniczką, lecz w przeciwieństwie do większości z wyżej wymienionych Mo jest znacznie starsza niż sugeruje jej wygląd. Wygląda na góra dwadzieścia trzy lata a tak naprawdę ma prawie dwa tysiące lat. Dawny wróg Mima - Pana Księżyca i Mo, chce ponownie z pomocą Mroka zawładnąć ludzkimi sercami. Księżyc tym razem ma związane ręce i tym razem wszystko będzie spoczywać w rękach jedynej gwiezdnej strażniczki a jest nią Mo.
   Dziewczyna z początku wzbudza mieszane uczucia w strażnikach, zwłaszcza jeśli chodzi o Jacka. Duch zimy jest do niej negatywnie nastawiony, z resztą z wzajemnością. Mo ma mu za złe, że Jack tak po prostu ją zaatakował.
  Wszystko zaczyna się od pojawienia się Mroka w zapomnianym Księżycowym Grobowcu, sanktuarium gdzie przed wiekami wydarzyła się rzekoma tragedia, o której nikt, oprócz Piaska, nie pamięta. Czarny Pan, obdarzony nową potężną mocą zagraża dzieciom i ich spokojnym snom. Z pomocą przybywa im Mo, wezwana przez Ojca Czas i Naturię - matkę naturę.
   To tyle na razie. Na rozdział będziecie musieli trochę poczekać, kochani moi. Z góry uprzedzam, że pierwsze rozdziały mogą być nieco krótsze. Oczywiście, pierwszy ukarze się prolog, który już jest w trakcie pisania. Ok, drodzy moi Czytelnicy, biorę się do pracy. Na razie..!

Obserwatorzy